czwartek, 27 listopada 2014

HARRY

UWAGA! UWAGA! PISAŁAM TEN IMAGIN CAŁE 2 DNI !!!! SŁYSZYCIE CAŁE 2 DNI MAM NADZIEJE ZE WAM SIE SPODOBA :) :) :D





            To stało się szybko. Nie tak jak w filmach, gdzie każda sekunda zdarzenia jest pięciokrotnie zwolniona. Bo to było prawdziwe życie. W jednej chwili szłaś spokojnym krokiem chodnikiem. W drugiej leżałaś nieprzytomna 5 metrów dalej. Pomiędzy był tylko pisk opon, krzyk gdy zdałaś sobie sprawę z tego, że samochód jedzie prosto na Ciebie i uderzenie. Twoje ciało zostało odrzucone z ogromną siłą po zderzeniu z maską czarnego samochodu. Poleciałaś bezwładnie do tyłu. Twoja głowa uderzyła o ziemię, a potem była już tylko ciemność. I nic poza nią.
***
            Dryfowanie w nicości było jedynym co robiłaś odkąd...odkąd pamiętałaś. Niedawno tylko doszedł do tego denerwujący dźwięk, coś jakby pikanie. Wiedziałaś, że gdzieś tam poza Twoim umysłem istniało jeszcze coś takiego jak Twoje ciało. Nie potrafiłaś jednak się do niego dostać. Po jakimś czasie przestałaś próbować. Zostało Ci tylko te pikanie. Ciągle takie same, jeden rytm, jedna melodia. Nic nigdy się w niej nie zmieniało. A jednak z jakiegoś dziwnego powodu nie nudziła Cie ona. Póki ją słyszałaś wiedziałaś, że jeszcze jesteś. Jesteś, ale gdzie? Kim jesteś? Dlaczego nic tu nie ma? Przecież... Przecież coś powinno być prawda? Nagle coś poczułaś. Jakby...dotyk. Ale jak mogłaś czuć dotyk skoro nie czułaś siebie? Próbowałaś zlokalizować skąd pochodzi dziwne wrażenie. To ręka. W jednej chwili stałaś się pewna, że to ręka. Twoja ręka. Coś jej dotyka. Coś delikatnego i miękkiego. Co to? Nieoczekiwanie melodia przyspieszyła. Nie! Dlaczego?! Coś było nie tak? Szept. Ktoś szepcze? Dlaczego nie rozumiesz słów? Przecież ten ktoś jest zaraz obok! Powinnaś wiedzieć! Powróciłaś do ciemności. Melodia znów zwolniła. Już miałaś tam zostać kiedy usłyszałaś coś jeszcze. Czy to płacz? Kto płacze? Czy to przez Ciebie? Zebrałaś wszystkie swoje siły. Musisz powrócić. Nie wiedziałaś kto, ale ktoś na Ciebie czekał. I nagle, bez ostrzeżenia poczułaś. Wszystko było na swoim miejscu. Czułaś każdą najdrobniejszą cząstkę swojego ciała. Do Twoich nozdrzy dotarł subtelny zapach czegoś chemicznego. Uszy słyszały melodię, tym razem głośniej. Ręce czuły dotyk czyichś dłoni. W ustach czułaś suchość. Jeszcze jeden zmysł. Wzrok. Powoli otworzyłaś powieki. Miałaś wrażenie jakbyś robiła to po raz pierwszy. Wszystko było takie jasne. Białe. Rozejrzałaś się na tyle na ile mogłaś bez zmieniania pozycji. Natrafiłaś na coś co psuło tą wszechogarniającą biel. Zamrugałaś parę razy, ale postać siedząca obok Ciebie nie zniknęła. Wszystko co widziałaś to czarna koszulka i burza loków zakrywająca pochyloną w dół twarz. Po spokojnym oddechu poznałaś, że ten ktoś śpi. To jego dłonie trzymały Cie przez cały ten czas. Kim jesteś? - chciałaś zapytać. Jednak po otworzeniu ust wydobyło się z nich tylko chrapliwe syknięcie. Twoje gardło było przesuszone jakbyś nie używała go od dawna. Może i tak było? Nie wiedziałaś ile przebywałaś w nicości. Skupiłaś się na swojej dłoni i ścisnęłaś lekko palce ciemnej postaci. Ta wybudziła się ruchem tak gwałtownym, że melodia od razu przyspieszyła. Nie rozumiałaś skąd pochodzi. Tajemnicza osoba podniosła głowę tak powoli jakby bała się to zrobić. Twoje oczy rozszerzyły się lekko na widok twarzy nieznajomego. Pełne usta, ciemne brwi, nieszablonowe rysy i oczy. Dwie zielone głębiny, pełne sekretów i tajemnic. Wpatrywaliście się w siebie oboje bez słowa. Jego klatka piersiowa opadała szybko w nierównym tempie. Jego wargi rozchyliły się lekko jakby chciał coś powiedzieć. Ale musiałaś być pierwsza, musiałaś wiedzieć.
            - Melodia - wychrypiałaś. Jego oczy otworzyły się szeroko.
            - Siostro! Obudziła się! - krzyknął. - Niech ktoś tu przyjdzie!!!
            Skrzywiłaś się delikatnie.
            - Nie zagłuszaj jej - szepnęłaś. Chłopak pochylił się w Twoim kierunku z troską wypisaną na twarzy.
            - Kogo kochanie? - zapytał cichutko ściskając mocno Twoją dłoń.
            - Melodii.
            - Jakiej melodii? - Chłopak siegnął ręką do Twojej twarzy i odgarnął kilka kosmyków Twoich włosów za ucho. Nagle na jego twarzy pojawiło się zrozumienie. - To bicie Twojego serca. Tak właśnie bije. Mocno i równo. I nie przestanie.
            W jego ostatnich słowach pobrzmiewała determinacja. Wydawał się być w stanie zrobić wszystko, żeby tylko dowieść swoim słowom.
            - Kim jesteś?
            Na jego twarzy pojawiło się najpierw zdziwienie, potem niedowierzanie, a na koniec niewyobrażalny ból.
            - Harry. Mam na imię Harry - wydukał.
            Potem do środka weszło mnóstwo ludzi. Część ubrana była w białe kitle. Lekarze jak sądziłaś. Inni byli ubrani normalnie, różnej płci i wieku. Była dziewczyna. Płakała i trzymała się kurczowo chłopak obok niej, który był cały blady na twarzy. Patrzył Ci prosto w oczy. Powinnaś ich znać? Kim są Ci wszyscy ludzie?
            - Słyszysz mnie? (t.i.)? Potrafisz mi powiedzieć który rok teraz mamy? - zapytał jeden z lekarzy.
            Zmarszczyłaś czoło. Wytężyłaś pamięć. Liczba pojawiła się nieoczekiwanie w Twojej głowie.
            - Dwa tysiące... - urwałaś na chwilę próbując sobie przypomnieć. Na twarzach wszystkich zebranych pojawiło się napięcie. Dlaczego to takie ważne? Przecież to tylko liczba.     
            - Zastanów się dobrze (t.i.). Który rok mamy? - zapytał ten chłopak, Harry. Spojrzałaś prosto w jego zielone oczy.
            - 2011.
            Nie rozumiałaś tego co się stało. Wypadek? Było by miło gdybyś pamiętała, że coś takiego się wydarzyło. Wyrwane zostały Ci 2 lata z życia. Nie pamiętałaś kompletnie nic z tego okresu. Twoja pamięć urywała się na zakończeniu roku szkolnego. A potem była pustka. Spojrzałaś ze łzami w oczach na zdjęcia, które przyniosła Ci mama. Wydawałaś się być taka szczęśliwa! Pierwszy rok studiów, nowi ludzie i on. Pojawiał się prawie na każdym zdjęciu. Fotografie było ułożone chronologicznie, więc widziałaś jak z każdym dniem zbliżaliście się do siebie. Harry. Na ostatnim ze zdjęć wasze usta były złączone w słodkim pocałunku. Tak bardzo pragnęłaś to wszystko pamiętać! Ale prawda była taka, że nie wiedziałaś kim są Ci ludzie. Dzisiaj wychodziłaś ze szpitala. W końcu. Jeśli wieżyć lekarzom byłaś tu całe dwa miesiące. Kolejny czas, który został Ci odebrany. Zacisnęłaś powieki i rzuciłaś zdjęcia na szafkę. Pomieszały się, a niektóre spadły na podłogę. Usiadłaś na łóżku krzyżaując nogi i czekałaś na rodziców. Jeszcze jedna rzecz nie dawała Ci spokoju. Sprawca wypadku. Nikt nie wiedział kto to zrobił. A Ty nie miałaś odpowiednich wspomnień, żeby móc pomóc im w śledztwie. Dlatego zamknęli sprawę, a ten kto zniszczył Ci życie pozostanie bezkarny.
            Pierwszy dzień w domu był...dziwny. Twoi rodzice próbowali wszystkich sposobów, żeby odblokować Twoją pamięć. Żaden z nich nie działał. W końcu poddałaś się i uciekłaś do swojego pokoju. Uroniłaś kilka łez i zasnęłaś.
            Gdy ponownie otworzyłaś oczy pierwsze na co zwróciłaś uwagę to czyjeś zielone tęczówki wpatrujące się w Ciebie intensywnie. Pisnęłaś i wstałaś gwałtownie z łóżka łapiąc się za serce. Dopiero, gdy zdałaś sobie sprawę z tego, że uśmiechający się przepraszająco chłopak to Harry, lekko się uspokoiłaś.
            - Co Ty tu robisz? - zapytałaś siadając na skraju łóżka obserwując uważnie jego ruchy.
            Zrobiło Ci się gorąco na widok tatuaży na jego klatce piersiowej odsłoniętych dzięki rozpiętej u góry koszuli. Przerażała Cie nieco myśl, że jeszcze niedawno całowałaś się z tym chłopakiem, a teraz byłaś tak cholernie spięta w jego towarzystwie. Ciekawe czy gdy go poznałaś też się tak zachowywałaś...
            - Czekałem aż się obudzisz. Twoi rodzice mnie wpuścili - powiedział kładąc ręce pod głowę.
            - Aha - mruknęłaś niepewna co jeszcze mogłabyś powiedzieć. Chłopak westchnął i zacisnął powieki jakby cierpiał.
            - Pewnie już wiesz, że byliśmy parą przez niemal całe dwa ostatnie lata. Dlatego chciałem...chciałem powiedzieć, że się nie poddam. Zrobię wszystko, żebyś znowu mnie pokochała - odparł poważnie nie otwierając oczu. Przełknęłaś ślinę.
            - Przepraszam, ale... Chciałabym Cie pamiętać, naprawdę! - Harry w końcu na Ciebie spojrzał. Walczyłaś ze łzami. - Nie mogę Ci pokochać.
            Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej i wziął Twoją małą dłoń w swoją znacznie większą. Odwróciłaś nerwowo wzrok. Może nie pamiętałaś tego co między wami było, ale to nie znaczy, że nie zauważyłaś tego co działo się pomiędzy wami teraz. Dotyk jego szorstkiej skóry był jednocześnie znajomy i kusząco obcy. Może Ty nie wiedziałaś kim on jest, ale Twoje ciało go pamiętało.
            - Kiedyś powiedziałaś to samo - odparł unosząc jeden kącik ust ku górze. W jego policzku pojawił się głęboki dołeczek od którego nie mogłaś odwrócić wzroku. Głównym tego powodem było to, że znajdował się on niebezpiecznie blisko jego pełnych ust.
            - I co wtedy odpowiedziałeś? - spytałaś spuszczając wzrok na wasze dłonie.
            - Jeszcze zobaczymy.
            Odsłonił rządek białych zębów w pięknym uśmiechu, który zwaliłby Cie z nóg, gdyby nie fakt, że na szczęście siedziałaś. Nagle Twój telefon zabrzęczał przerywając intymną scenę. Spojrzałaś na wyświetlacz. Po przeczytaniu wiadomości Twoja skóra zrobiła się lodowata, a ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

            Raz udało Ci się wywinąć śmierci. Zobaczymy co będzie następnym razem. Masz tydzień na przyniesienie skrzynki. Inaczej pożałujesz, że w ogóle się urodziłaś.
Telefon wypadł Ci z drżącej ręki. Zaczęłaś szybciej oddychać. W co Ty się wpakowałaś?! Jakiej skrzynki?! Nic z tego nie zrozumiałaś. Poczułaś, że ktoś głaszcze Twoją dłoń.

            - (t.i.)? Co się stało? Jesteś blada jak ściana - zauważył zmartwiony Harry. - (t.i.)! Odpowiedz proszę! Cała się trzęsiesz!
            Ktoś chciał Cie zabić. O Boże, uświadomienie sobie tego było jak kubeł lodowatej wody. To nie był przypadkowy wypadek, którego sprawca był pijany czy w inny sposób niepoczytalny. Nie. To był jawny zamach na Twoje życie. I został Ci tydzień. Cholerny tydzień nędznego życia bez wspomnień. Bo nie wiedziałaś skąd miałaś wziąć ową skrzynkę. Nie wiedziałaś kim jest nadawca wiadomości. Wybuchnęłaś płaczem. Tak jak się tego spodziewałaś Harry natychmiast przyciągnął Cie do siebie i opiekuńczo głaskał Twoje plecy. Łzy moczyły jego koszulkę, ale on wydawał się nie mieć nic przeciwko.
            - Czemu płaczesz kochanie? - spytał cicho.
            Nie potrafiłaś mu odpowiedzieć. Przecież ten chłopak Cie kochał! Nie mogłaś mu powiedzieć, że za tydzień znowu Ci straci, tym razem na zawsze.
            - Po prostu... Boje się żyć nie wiedząc kim byłam przez ostatnie dwa lata - wydukałaś.
            To nawet nie było do końca kłamstwo. Zapomniałaś tylko wspomnieć, że nie boisz się żyć. Boisz się umrzeć.
            Drugi dzień w domu był chyba jeszcze dziwniejszy niż wczorajszy. Co chwilę przychodzili do Ciebie jacyś ludzi twierdząc, że się znaliście, przyjaźniliście... Przyszło nawet dwóch Twoich nauczycieli! W takich momentach najbardziej żałowałaś utraty pamięci. Niektóre z osób, które kiedyś znałaś miały nadzieję, że może dzięki ich zobaczeniu stanie się cud i w magiczny sposób wszystko sobie przypomnisz. Ale wiedziałaś, że to niemożliwe. Lekarze powiedzieli, że uraz, którego uznałaś był bardzo poważny, a szanse na odzyskanie pamięci wynoszą zaledwie 5 procent. To i tak nie miało znaczenie teraz, kiedy zostało Ci 6 dni życia. Nie miałaś wątpliwości, że to nie była pomyłka, wczoraj z tą przerażającą wiadomością. Bo dzisiaj dostałaś następną. I tym razem nadawca użył Twojego imienia. Uśmiechnęłaś się przepraszająco ze szczerym żalem do uroczej blondynki, która twierdziła, że przez pierwszy rok byłyście współlokatorkami w akademiku. Dziewczyna prawie się popłakała, gdy dowiedziała się, że jej i wielu innych osób nie pamiętasz.
            - Byłyśmy sobie bardzo bliskie przez ostatnie dwa lata wiesz? Pomogłaś mi, gdy...gdy moi rodzice zmarli - wydukała, a po jej policzku popłynęła łza. Poczułaś silny impuls, żeby ją przytulić. Dziewczyna z wdzięcznością objęła Cie drobnymi ramionami. - Może mnie nie pamiętasz, ale ja Cie nigdy nie zapomnę.
            Wieczorem wróciłaś do łóżka i spojrzałaś pustym wzrokiem w sufit. Tyle Ci odebrano. Coś tak cennego jak wspomnienia. Nawet nie będziesz miała szansy dowiedzieć się czy te 5 procent się sprawdzą i odzyskasz kiedykolwiek pamięć. Nie. Gdy jutro rano się obudzisz pozostanie 5 dni. Nagle drzwi do Twojego pokoju otworzyły się z trzaskiem. Do pokoju weszła wysoka brunetka, którą pamiętałaś ze szpitala. Wtedy był z nią jeszcze chłopak, ale tym razem była sama. Wparzyła do pokoju jak tornado i usiadła na łóżku tak gwałtownie, że Twoje ciało aż podskoczyło. Otworzyłaś usta, żeby coś powiedzieć, ale dziewczyna Cie uprzedziła.
            - Wiem, że mnie nie pamiętasz. Jestem Grace, jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami - powiedziała wesoło.
            Podała Ci rękę. Podniosłaś się i niepewnie ujęłaś jej dłoń. Pierwsze co Cie zdziwiło to to, że Grace nie użyła czasu przeszłego. Wszyscy mówili o tym co było. A ona... Ona była inna. Nie potrafiłaś powstrzymać uśmiechu cisnącego Ci się na usta przez jej żywiołowość.
            - Uśmiechasz się... Czekaj, czy to znaczy, że mnie pamiętasz? - Ułożyła usta w okrągłe 'o'.
            - Nie, po prostu... Jesteś zabawna - zaśmiałaś się.
            - Kiedyś powiedziałaś, że irytująca. Dobra, wiem że miałaś dzisiaj pare ckliwych historyjek w planie dnia. Teraz pora, żebyś poznała tą lepszą stronę siebie.
            I opowiedziała Ci. Całe Twoje życie odkąd tylko się poznałyście. Miałaś wrażenie, że nie ominęła żadnej imprezy czy głupiej sytuacji, która kiedykolwiek was spotkała. Gdy skończyła poczułaś się o wiele lepiej. Nie pamiętałaś tego, ale przynajmniej wiedziałaś, że to był najlepszy okres w Twoim życiu. Spojrzałaś na zegarek. Północ. Zostało 5 dni.
            - Matko święta! Harry! Musisz nauczyć się przestać budzić mnie w taki sposób!
Prawie spadłaś z łóżka, gdy po przebudzeniu zobaczyłaś zielone tęczówki wpatrujące się intensywnie w Twoje oczy. Położył się bokiem i oparł się o ramię przez co jego mięśnie naprężyły się, a tatuaże uwidoczniły.
            - Kiedyś lubiłaś się tak budzić - wyszczerzył się. Walnęłaś w niego poduszką.
            - Zamknij się - mruknęłaś, a chłopak roześmiał się głośno. - Moi rodzice Cie wpuścili?
            - Nie. Mam klucz. - Pomachał Ci przed oczami metalowym przedmiotem.
            - Teraz będziesz mnie dręczyć tak? - zapytałaś z lekkim rozbawieniem. Wzruszył ramionami.
            - Tylko dopóki się ze mną nie umówisz.
            - No to sobie poczekasz - prychnęłaś, żeby nie zwrócił uwagi na Twoje rumieńce.
            - Okej. Jutro, 16, miejsce to niespodzianka!
            Pocałował Cie w policzek zanim zdałaś sobie sprawę z tego co się dzieje i wybiegł z pokoju. Otworzyłaś szeroko oczy. Chyba masz randkę.
            To nienormalne, żeby stresować się przed pierwszą randką ze swoim chłopakiem. Zwłaszcza ze świadomością, że zostały Ci 4 dni. Wzięłaś głęboki wdech, żeby się uspokoić. Musiałaś wziąć się w garść. Z nudów zaplotłaś włosy w warkocz na jedno ramię.
            - (t.i.)? - usłyszałaś za sobą znajomy głos. Odwróciłaś się powoli i zobaczyłaś Harrego. Wyglądał niesamowicie przystojnie w czarnych przylegających spodniach i zwykłej białej koszulce. W jego stroju nie było nic nadzwyczajnego, a i tak poczułaś jak Twoja pewność siebie odpływa na jego widok. Chłopak zmierzył Cie spojrzeniem od góry do dołu i z powrotem. Zielone tęczówki błyszczały, gdy na Ciebie patrzył.
            - Jesteś gotowa? - spytał nerwowo drapiąc się po karku. Robił to zawsze, gdy się denerwował. Uśmiechnęłaś się na tę myśl, ale zaraz otworzyłaś szeroko oczy ze zdumienia.
            - O Boże - wydukałaś. Harry natychmiast podszedł do Ciebie zaalarmowany i złapał Cie delikatnie za ramiona.
            - Co się stało? - spytał zmartwiony.
            - Przypomniałam coś sobie - powiedziałaś nie mogąc w to uwierzyć.
            To było jedno pojedyncze wspomnienie. Nie wiedziałaś kiedy to się wydarzyło, ale w Twojej głowie ta krótka chwila była jasna jak wczorajszy dzień.
            Harry siedział obok jedynego wolnego miejsca na wielkiej sali, w której odbywać się miał wykład. Nie mogłaś oderwać od niego wzroku. Wyglądał tak...perfekcyjnie. Jego wzrok był rozkojarzony, a zęby przygryzały dolną wargę. Nigdy w życiu żaden chłopak nie wydał Ci się taki...piękny. Podeszłaś niepewnie do niego i zaczęłaś nerwowo wyłamywać kostki.
            - Hej - powiedziałaś niepewnie. - To miejsce jest wolne?
            Chłopak spojrzał na Ciebie i nagle zrobił się strasznie niezdarny. Zrzucił swoją książkę z ławki przypadkowym ruchem i otworzył usta chcąc coś powiedzieć. Kucnęłaś i podniosłaś gruby tom. Podałaś mu go powstrzymując się od uśmiechu cisnącego Ci się na usta. Chłopak podrapał się nerwowo po karku i skinął głową.
            - Co? Co sobie przypomniałaś? - zapytał podekscytowany. Lekko się zarumieniłaś.
            - Em... To jak się poznaliśmy - odparłaś cicho. Uśmiechnął się szeroko, ale zaraz jego uśmiech odrobinę zgasł.
            - Zrobiłem z siebie wtedy totalnego kretyna - powiedział marszcząc brwi. Zaśmiałaś się cicho.
            - Moim zdaniem to było urocze.
            - No bardzo - burknął, a jego policzki pokrył głęboki odcień różu.
            - To gdzie mnie zabierasz?
            - Mówiłem, że to niespodzianka - wyszczerzył się.
            - Może i straciłam pamięć, ale to jak bardzo nienawidzę niespodzianek pamiętam - mruknęłaś.
            Chłopak posłał Ci rozbawiony uśmiech, złapał Cie za rękę i poprowadził przez dom aż na zewnątrz do swojego samochodu. Jechaliście w przyjaznej ciszy dopóki nie zobaczyłaś z daleka ogromny diabelski młyn.
            - Zabierasz mnie do wesołego miasteczka? - zapytałaś niemal podskakując na swoim miejscu jak mała dziewczynka. Harry zaśmiał się wesoło.
            - Za pierwszym razem też tak zareagowałaś - powiedział po czym oblizał wargi.
            - Zabrałeś mnie tu na pierwszą randkę?
            - Dokładnie na czwartą.
            - Pamiętasz, która to była? - Spojrzałaś na niego zdziwiona, a po Twoim ciele rozlało się miłe ciepło. Chłopak odchrząknął.
            - Tak jakoś wyszło... To chyba moja ulubiona z naszych kilku pierwszych randek. - Uniósł jeden kącik ust ku górze.
            - A pierwsza? Jakie było nasze pierwsze spotkanie?
            - No cóż... Wylałem sobie na spodnie sok porzeczkowy i omal się nie wywaliłam, gdy się do mnie uśmiechnęłaś - odparł nieco skołowana. Zachichotałaś.
            - Szkoda, że tego nie pamiętam... - westchnęłaś.
            - Akurat tego wydarzenia lepiej, żebyś nie pamiętała. - Zarumienił się.
            Gdy dojechaliście już na miejsce obudziło się w Tobie 10-letnie dziecko. Zaciągnęłaś Harrego chyba na każdą możliwą atrakcję. Najbardziej rozśmieszył Cie jego widok po przejażdżce Roller Coaster'em. Jego zwykle idealnie ułożone loki były potargane na wszystkie możliwe stronę, a wszelkie próby okiełznania gęstych włosów kończyły się niepowodzeniem. W jednej grze Harry zdobył dla Ciebie ogromnego misia, którego sam musiał potem nosić, bo Ty miałaś ręce zajęte pop cornem. Na początku chciał się o to kłócić, ale ucichł natychmiast, gdy zaczęłaś go karmić. W pewnym momencie przygryzł Twoje palce nim zdążyłaś je odsunąć.
            - Głupol.
            - I tak mnie kochasz.
            - Teoretycznie to znam Cie od kilku dni.
            - A praktycznie od dwóch lat.
            - Zobacz! Wieczorem będą fajerwerki! Zostaniemy? Proszę!
            - Co ja z Tobą mam dzieciaku - westchnął. Uniosłaś brew.
            - Dzieciaku? Zobaczymy potem.
            - Co masz na myśli? - zapytał podejrzliwie. Przybrałaś na twarz najbardziej niewinny uśmiech na jaki Cie było stać.
            - Zobaczysz.
            Gdy równo o 21 na niebie wybuchły fajerwerki staliście z Harrym obok budki z jedzeniem. Wpatrywałaś się z zachwytem w kolorowe wzory na czarnym niebie. Harry nieco niepewnie objął Cie od tyłu i położył brodę na Twoim ramieniu. Ze wszystkich stron zaatakował Cie jego cudownie męski zapach.
            - Za pierwszym razem też było tak pięknie? - szepnęłaś.
            - Prawie tak bardzo jak teraz.
            - Dlaczego teraz jest piękniej? - spytałaś nie odrywając oczu od barwnych rozbłysków.
            - Bo zgodziłaś się pójść mimo, że teraz mnie nie znasz. A to znaczy, że w środku wiesz, że coś do mnie czujesz.
            Zaczęłaś intensywnie myśleć nad jego słowami. Prawda była taka, że nawet bez wspomnień odczuwałaś z nim niesamowitą bliskość. Twoje ciało go znało, a umysł chciał poznać. I chyba to było najważniejsze prawda? Nagle na Twoich ustach pojawił się mały uśmieszek.
            - Zaraz wracam.
            Wyplątałaś się z jego uścisku i poszłaś do najbliższej budki z napojami. Kupiłaś sok porzeczkowy w plastikowym kubku i kryjąc go za plecami wróciłaś do chłopaka. Nie potrafiłaś drgania kącików Twoich ust na myśl o tym co zamierzałaś zaraz zrobić. Historia Harrego o waszej pierwszej randce przywiodła Ci na myśl pewien pomysł. Chłopak otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale uprzedziłaś go wylewając trochę soku na jego koszulkę. Zszokowany spojrzał w dół, a Ty korzystając z jego nieuwagi wspięłaś się na palce i mocno przywarłaś do jego ust. Na początku był zbyt zaskoczony, żeby coś zrobić, ale gdy sięgnęłaś ręką do jego karku z jego ust wydobył się niski jęk i przyciągnął Cie do siebie mocno. Wplotłaś palce w jego włosy, a on objął Cie w talii niemal unosząc nad ziemię. Pocałunek był tak słodki i czuły, że szybko poczułaś, że Twoje nogi odmawiają Ci posłuszeństwa. Harry podtrzymał Cie, a potem odsunął się delikatnie i oparł czoło o Twoje czoło. Miał zamknięte oczy i przyspieszony oddech, a jego wargi wydawały się nieco czerwieńsze niż zwykle w słabym świetle latarni dookoła wesołego miasteczka.
            - Już zapomniałem jak dobrze całujesz - powiedział ochrypłym głosem. Zarumieniłaś się nie potrafiąc tego powstrzymać.
            - Teraz też będziesz do mnie mówić dzieciaku?
            - Zdecydowanie nie. - Otworzył w końcu oczy, które rzucały radosne błyski.
            - To teraz pozwól mi przypomnieć Ci jak dobrze całuję jeszcze raz...
            Obudziłaś się z szerokim uśmiechem. Ostatni tydzień był naprawdę cudowny. Mimo, że nie pamiętałaś ostatnich dwóch lat szybko zakochałaś się na nowo w Harrym. Podejrzewałaś, że za pierwszym razem wydarzyło się to równie szybko. Jego po prostu nie dało się nie kochać. Był najlepszym co mogło Cie spotkać w życiu. I Grace. Ona i jej chłopak byli przez te kilka dni Twoimi prawdziwymi przyjaciółmi i pomogli Ci odnaleźć się w tej trudnej sytuacji. Niemal zapomniałaś. Zapomniałaś o tym, że dzisiaj mijał termin i anonim upomni się o swoją pieprzoną skrzynkę. Zacisnęłaś dłonie w pięści walcząc z chęcią wyładowania na czymś swojej wściekłości. Jakby wiedząc o czym myślisz Twój telefon zawibrował sygnalizując, że dostałaś wiadomość. Trzęsącymi się rękoma sięgnęłaś po niego i odczytałaś wiadomość z coraz szybciej bijącym sercem.

            Dzisiaj o północy tam gdzie się pierwszy raz zobaczyliśmy. Jeśli nie zabierzesz ze sobą skrzynki nie tylko Ty ucierpisz. Umrą także wszyscy Ci których kochasz.

Upuściłaś telefon na ziemię i osunęłaś się na kolana. O Boże. Zginą, wszyscy zginą przez Ciebie! Rodzice, Grace...Harry. Nie. To nie mogło się tak skończyć! Ubrałaś się szybko i wybiegłaś z domu. Dopiero, gdy byłaś pod willą, w której mieszkała Grace, zatrzymałaś się gwałtownie. Wyjęłaś klucz spod doniczki i dostałaś się do jej mieszkania. Zaczęłaś ją wołać wiedząc, że jej rodziców i tak jak zwykle nie będzie. Dziewczyna zbiegła po schodach w szlafroku i spojrzała na Ciebie zszokowana.
            - (t.i.)? Co Ty tu robisz? Kto Ci powiedział gdzie mieszkam i...
            Zakryłaś usta dłońmi. Twoja pamięć. Znowu odblokowało się kilka Twoich wspomnień. Nic konkretnego, po prostu proste rzeczy jak nazwa Twojej uczelni czy gdzie rodzina Grace trzyma zapasowy klucz. Ale to i tak było wystarczająco dużo, żebyś potrzebowała usiąść.
            - Zaczynam sobie przypominać...
            - Naprawdę? O Boże to cudownie! - zapiszczała Grace obejmując Cie mocno. Wtuliłaś się w nią nie potrafiąc dłużej powstrzymywać łez.
            - Grace... On nas zabije... On nas wszystkich zabije jeśli nie dostanie skrzynki... - załkałaś. Ciało dziewczyny nagle jakby skamieniało. Odsunęłaś się, żeby zobaczyć jej wyraz twarzy.
            - Przypomniałaś sobie Jake'a? - spytała drżącym głosem.
            - Kto to Jake? Niech ktoś mi wreszcie to wszystko wytłumaczy!
            Usiadłyście na schodach. Grace zaczęła opowiadać, a Twoje oczy otwierały się szerzej z każdym słowem wychodzącym z jej ust.
            - Grace Ty sieroto! - zaśmiałaś się głośno, gdy Twoja przyjaciółka złamała obcas.  Dziewczyna zdjęła buty i zaczęła iść boso niosąc buty w dłoni i chwiejąc się na wszystkie strony.
            - Nie boje się, gdy ciemno jest, boso z imprezy wracam bo chcę! - zawyła wybuchając śmiechem po ostatnim wyrazie. Szturchnęłaś ją łokciem w bok.
            - Ale Ty jesteś głupia. - Pokazałaś jej język, a dziewczyna odwdzięczyła się środkowym palcem.
            - Kocham swoje życie!!! - zaczęła krzyczeć.
            Jak to możliwe, że wypiłyście tyle samo tego świństwa, a ona była wstawiona sto razy bardziej niż Ty? Nagle na twarzy Grace pojawiło się przerażenie.
            - Co...
            Dziewczyna zakryła Ci usta dłonią i pociągnęła w dół. Kucnęłyście skryte za autem. Spojrzałaś na nią zdziwiona. Dziewczyna tylko kiwnęła głową w bok. Wyjrzałaś ostrożnie zza auta. To co zobaczyłaś zmroziło krew w Twoich żyłach. Tęgi mężczyzna na oko przed trzydziestką celował do kobiety w średnim wieku trzymającą w rękach dziwne pudło. Czarny pistolet w jego dłoni sprawił, że poczułaś zimno w każdej komórce swojego ciała. Wytężyłaś słuch, żeby wiedzieć o czym mówią.
            - ...ostrzegałem Cie. Możesz mi teraz oddać te dokumenty dobrowolnie...albo w ten drugi sposób. - Spojrzał znacząco na przedmiot w swojej ręce. Palce kobiet mocniej zacisnęły się na pudle w jej ręce.
            - Nigdy Jake. Nie dostaniesz ich. Po moim trupie - warknęła. Mężczyzna uśmiechnął się pobłażliwe.
            - Oj po trupie Jane. Po trupie.
            Wtedy wszystko jakby przyspieszyło. Kobieta odwróciła się i rzuciła skrzynką w waszym kierunku w tym samym momencie, w którym broń wystrzeliła. Kobieta opadła na ziemię, a pudło trafiło prosto w Twoje ręce. Patrzyłaś zszokowana na mordercę. On patrzył na Ciebie. Napięcie wisiało w powietrzu, a czas jakby się zatrzymał.
            - Uciekajcie - słaby szept wydobył się ust umierającej kobiety.
            Zerwałyście się z miejsca i zaczęłyście biec. Mężczyzna podążał za wami, a co jakiś czas za wami słychać było przekleństwa i strzały. W Twojej głowie panowała kompletna paniczna pustka. Jedyne co wiedziałaś to to, że on nie może dostać tej skrzynki. Ta kobieta nie bez powodu oddała za nią życie.
            - A teraz my oddamy życie za tą przeklętą skrzynkę - wydukałaś.
            - Teraz Ty mi powiedz o czym Ty do cholery mówisz!
            Bez słowa pokazałaś jej wszystkie wiadomości od anonima. Na jej twarzy pojawił się strach i szok.
            - Musimy mu dać tą pieprzoną skrzynkę.
            - Tylko jest jeden problem...
            - Jaki Grace?
            - To Ty ją ukryłaś.
            Ukryłaś twarz w dłoniach i zaczęłaś szybciej oddychać. Musi być jakieś wyjście!
            - Ale ja nie pamiętam!
            - Zastanów się proszę dobrze, gdzie ukryłabyś coś takiego. Nie wiem pod łóżkiem, w piwnicy, myśl (t.i.)!
            - Muszę przeszukać dom. A potem się z nim spotkam. Ze skrzynką czy bez, idę sama Grace.
            - Ale...
            - To moje ostatnie słowo.
            Spoczywała w Twoich rękach. Cała poobijana. Skrzynka. Właściwie był to raczej rodzaj sejfu, bez żadnych oznakowań czy podpowiedzi co zawartości. Wciąż nie dowierzałaś, że schowałaś ją w takim głupim miejscu. W szafie. Czy może być bardziej oczywiste miejsce? Gdyby ten dupek tu przyszedł pierwsze co by zrobił, to sprawdził szafę i to co jest pod łóżkiem. Stałaś w miejscu, które napawało Cie przerażeniem mimo, że nie pamiętałaś tego co się tu wydarzyło. Ale wystarczyło, że wiedziałaś. Poczułaś na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłaś się do tyłu i zobaczyłaś przed sobą mężczyznę z kpiącym uśmieszkiem na ustach.
            - Słyszałem o Twoim wypadku. Tak mi przykro - westchnął. - Ten kto wrąbał w Ciebie samochodem w środku dnia na chodniku miał tupet.
            Otworzyłaś szerzej oczy. A więc to on. Jake. Zabójca Twoich wspomnień. Zacisnęłaś mocniej palce na przedmiocie w Twoich dłoniach.
            - Przyniosłam to co chciałeś. Więc zostaw mnie i moich bliskich w spokoju - warknęłaś ledwo powstrzymując się od krzyku. Mężczyzna zaśmiał się głośno.
            - Słonko, chyba nie myślałaś, że pójdzie Ci tak łatwo prawda? Wezmę skrzynkę, ale z Tobą w komplecie skarbie - wyszczerzył swoje zęby w okropnej karykaturze uśmiechu, a Ty poczułaś jak Twoje ciało oblewa zimny pot.
            - Ale myślałam...
            - Źle myślałaś kicia. Ale Twoich bliskich oszczędzę. No może poza tą brunetką... Grace prawda?
            - Nie waż się jej dotykać!!!
            - Bo co mi zrobisz? Albo wiesz co, jednak nie mam ochoty na gierki. Dawaj skrzynkę.
            Wyciągnął z kieszeni pistolet. Miałaś deja vu. Tylko tym razem to Ty byłaś na celowniku, a nie tamta kobieta. Zacisnęłaś powieki czekając na strzał. Głośny huk przerwał pełną napięcia ciszę. Otworzyłaś gwałtownie powieki, żeby zobaczyć jak na Twoim niedoszłym zabójcy siedzi jakaś ubrana na czarno postać i mocno wykręca jego ręce za plecami. Krzyknęłaś, gdy ten ktoś na Ciebie spojrzał. Harry. Co on tu robi? Zaraz po nim z ciemności wyłoniła się Grace i jej chłopak, a zza rogu wyjechały migoczące światłami radiowozy. Potem wszystko działo się jak w przyspieszonym tempie. Ktoś odebrał od Ciebie skrzynkę, a Jake'a zabrali policjanci. Mówiło do Ciebie mnóstwo ludzi na raz, ale nie widziałaś tych dwóch najważniejszych. Wyplątałaś się z tego tłumu i dostrzegłaś ich w końcu stojących przy jednym z radiowozów. Podbiegłaś do nich i rzuciłaś się w objęcia przyjaciółki.
            - Powiedziałam, zrobię to sama - powiedziałaś mocno się do niej przytulając.
            - Wybacz, ale z Ciebie taki strateg co ze mnie facet - zaśmiała się. Po jej policzkach płynęły łzy. - Tak się bałam, że wkroczymy w złym momencie i coś Ci się stanie...
            - Najważniejsze, że tu jestem - powiedziałaś próbując powstrzymać się od płaczu. - Harry...
            - W porządku. Musicie sobie trochę wyjaśnić. Ja idę - mruknęła i pocałowała Cie w policzek wycierając łzy ze swojej twarzy.
            Spojrzałaś na chłopaka. Czarna czapka ukrywała jego gęste loki, a oczy nawet w ciemności wydawały się błyszczeć. Szturchnęłaś go w pierś.
            - Dlaczego narażałeś swoje życie?! Mogłeś zginąć!
            - Zginąłbym gdyby Grace nie powiedziała mi o wszystkim i dowiedziałbym się następnego dnia o Twojej śmierci. TO było by o wiele gorsze - powiedział ochryple. W jego oczach zalśniły łzy.
            - Nie zasługuję na Ciebie - szepnęłaś.
            - Na odwrót kochanie. To Ty chciałaś oddać życie za nas wszystkich. Wiem, że jeszcze nie jesteś gotowa, żeby to usłyszeć, ale... Kocham Cie. I zawsze będę, nieważne co.
            - Zaczynam sobie przypominać Harry. To powolny proces, ale jestem cierpliwa. Ale nawet bez wszystkich wspomnień jestem tego pewna.
            - Czego pewna?
            Zbliżyłaś się do niego i objęłaś go za szyję. Spojrzałaś mu głęboko w oczy zapominając o wszystkim, o tym co złe, a nawet o tym, że nigdy nie dowiesz się co było w tej głupiej skrzynce. To wszystko nie miało znaczenia, gdy Harry trzymał Cie w ramionach i patrzył na Ciebie z miłością.
            - Pewna tego, że ja Ciebie też kocham.

środa, 26 listopada 2014

NIALL

Jest w twoim mieście pewna grupa osób, można by powiedzieć kompletnie innych osób. Są chamscy, nieodpowiedzialni, chciwi, zachłanni, źli. Dużo plotek chodzi wokół nich. Mówią, że okradli sklep do którego często wpadasz, mówią że porwali kogoś i przetrzymywali co dla ciebie jest absolutną bzdurą, mówią że handlują narkotykami chodź tak naprawdę żadni ludzie nie zaczeli działać w tej sprawie. Dziwne prawda? Ale najdziwniejsze jest to że na czele tej grupy jest chłopak, całkiem przystojny zresztą i cholernie miły. Czasem masz wrażenie, że chowa sie pod tak zwaną maską, nie chce pokazać siebie. Nie obchodziłoby cię to gdyby nie fakt że szalejesz na jego punkcie. Jest to głupie ponieważ oni są źli, a ty nigdy nie będziesz zła.
- Cześć, mogę tu usiąść?- usłyszałaś cichy szept przy swoim uchu.
Zdezorientowana odwróciłaś głowę napotykając niebieskie tęczówki wpatrujące się w siebie. Gdyby nie głośny dźwięk klaksonu jestes pewna ze nie mogłabyś oderwać wzroku od twarzy chłopaka.
- Jasne- odchrząknęłaś.
Z trudem uspokoiłaś bijące serce i oddech. Chodź w autobusie bardzo śmierdziało to i tak nadal czułaś zapach perfum Nialla. Głośno westchnęłaś spoglądając co chwilę w kierunku blondyna. Czarna koszulka idealnie opinająca jego dobrze zbudowaną klatke piersiową przykuła twoją uwagę. Przygryzłaś lekko dolną wargę. Nagle usłyszałaś cichy śmiech. Ze zdenerwowaniem podnioslaś wzrok z klatki piersiowej na jego twarz. Uniosłaś jedną brew w znaku zapytania. Minęło pare minut zanim bad boy uspokoił się i uśmiechnął się lekko.
- Nie wiedziałem że mój tors tak bardzo wciąga- mrugnął do ciebie.
Poczułas jak fala gorąca oblewa twoje ciało, a na policzki wkradł się rumieniec. Zażenowana spojrzałaś na swoje buty by tylko ukryć za włosami swoją twarz, pewnie już wyglądała jak dorodny pomidor.
- Ej- poczulaś dłoń podnoszącą twój podbródek- nic się nie stało
 Pokiwałaś twierdząco głową i wyprostowałaś się na dość niewygodnym siedzeniu.
- Skądś cię znam- mruknął przypatrując ci się.
Wzruszyłaś ramionami wstając z fotela.
- Ej dokąd idziesz?- spytał.
- To mój przystanek- odparłaś kierując sie w strone drzwi
- Do zobaczenia- usłyszałaś melodyjny krzyk chłopaka.
- Do zobaczenia- powtórzyłaś unosząc kąciki ust ku górze.
                                                                 ***
Ku twojemu zaskoczeniu dość często spotykałaś blondyna na swojej drodze. Czułaś się jakbyś byla ciągle przez niego obserwowana, a może chciałaś żeby tak było? Już nawet prawie zapomniałaś w jakiej grupie On się znajdował. Gdyby nie pewne wydarzenie nie pamiętałabyś w jakiem towarzystwie dany bad boy się obracał.
Idąc zatłoczonymi drogami Londynu kompletnie zatraciłaś się w muzyce dobiegającej z twoich słuchawek. Pewnym krokiem zmierzałaś do domu. Co parę minut wypuszczałaś ciepłe powietrze na swoje dłonie by chodź trochę je ogrzać. Skręciłaś do jednej z bocznych uliczek która miała ci skrócić drogę przemierzaną do mieszkania. Stanęłaś jak wryta na widok dwóch osiłków bijących dobrze znanego ci blondyna. Przez chwile nie wiedziałaś co powiedzieć ale gdy otrząsnęłaś się z szoku wyjęłaś telefon.
- Zostawcie go, bo zadzwonie po policje- krzyknęłaś przykładając słuchawke do ucha.
Tak jak widziałaś to w filmach dwóch osiłków przestraszyło się i uciekło przed tym jednak jeden z nich kopnął  w twarz. Przestraszona podbiegłaś do poszkodowanego i w pośpiechu wyjęlaś czystą chusteczkę ze swojej torebki. Przyłożyłaś ją do jego nosa z którego sączyła się krew.
- Wszystko w porządku?- spytałaś ze zmartwieniem w głosie.
- Tak- powiedział cicho wracając do pozycji pionowej.
W międzyczasie złapał się za głowę i syknął.
- Przecież widze że cię boli, chodź- złapałaś go za nadgarstek i lekko pociągnęłaś.
Bardzo się o niego martwiłaś ale tak naprawde w domu stwierdziłaś że to nic poważnego. Twoje myśli, zawsze ułożone, teraz były pomieszane, dotyczace tylko jednego człowieka którym był Niall.

poniedziałek, 24 listopada 2014

LOUIS & NIALL CZ2

L- Zakochałem się...

IT IS SWEET ;P
Chłopak pogłaskał Cię po policzku i założył twe kasztanowe włosy za ucho. Złapałaś jego dłoń, która błądziła nadal po twojej twarzy i odsunęłaś ją od siebie. Pokręciłaś przecząco głową i odbiegłaś od zdziwionego Tomilnsona. Rzuciłaś torby na chodnik i pognałaś przed siebie, byle jak najdalej od niego.
Zdziwiło Cię twoje zachowanie, bo w końcu całą noc o nim myślałaś, a teraz gdy to powiedział tak po prostu stchórzyłaś. Znalazłaś jakąś opuszczoną uliczkę, zapomnianą przez ludzi, jedynie koty błąkały się po okolicy. Usiadłaś na schodku jednej z kamieniczek i skulona użalałaś się nad swoim rozsądkiem.
T-Dlaczego jestem taka głupia?! Boże, dlaczego musiałam się taka urodzić?! On już nigdy na mnie nie spojrzy, i jeszcze pewnie KATE się na mnie obrazi, bo tak ją wystawiłam. Proszę, zmień moje życie, albo chociaż cofnij czas o te pare minut. To tylko kilka minut, chcę to zmienić, proszę, chcę powiedzieć mu co czuję. - rozpłakałaś się na dobre. Ukryłaś twarz w dłoniach i starałaś się stłumić płacz ale on nasilał się z każdą chwilą. W pewnym momencie poczułaś ciepło na swoich ramionach. Podniosłaś głowę...
L- To teraz możesz powiedzieć.
Spojrzałaś na niego zapłakanymi i czarnymi od tuszu oczkami i wtuliłaś się w jego tors.
T- Ja też się zakochałam...
Louis nachylił się nad Tobą i namiętnie pocałował.
L- To jak, będziesz moją dziewczyną?
T- Oczywiście Lou. Ale mam małą prośbę. Nie mów na razie nikomu że jesteśmy razem, dobrze? To dla mnie wiele znaczy.
L- Oczywiście, dla Ciebie wszystko kotku.
T- Wiesz, nie znamy się długo, bo zaledwie kilka godzin, ale czuję jakbym znała Cię od dziecka.
L- To poznajmy się lepiej. Bo na razie ja też niewiele wiem o Tobie.
T- Przynajmniej wiesz jak mam na imię a to już coś.
L- No nie żartuj sobie tylko mów.
T- A dlaczego to ja mam zaczynać?
L- Dobra, jak chcesz. Imię i nazwisko znasz, datę urodzenia, a właściwie po co Ci. Jeszcze się wystraszysz. Przeszłość. Hymmm, przeszłość to pojęcie względne. Ale dobra, nie będę Cię zanudzał moim dzieciństwem, może, może. No to tak, jak wiesz jestem w zespole,mieszkam a raczej mieszkałem w Doncaster bo obecnie bardzo rzadko tam bywam. Brakuje mi tego, gdy tam wracam czuję się jakbym nadal był małym chłopcem, bez problemów i zmartwień. Zabiorę Cię tam kiedyś, na pewno polubisz to miejsce...
T- Czekaj, czekaj. Nie rozpędzaj się tak. Przecież widzimy się po raz drugi w życiu a ty już takie plany snujesz? Zwolnij, nie nadążam. Nie jestem aż taka szybka w rozwoju.
L- Przepraszam, to teraz ty.
T- Dobra, więc ja ci powiem iż jestem jedynaczką, rodzice mnie rozpieszczali, możliwe że jestem egoistką ale to nie moja wina. A od niedawna jestem także sierotą. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, nie mam żadnej bliskiej rodziny. Jedyną osobą której mogę zaufać jest KATE, a teraz gdyby dowiedziała się że jestem z gwiazdą pomyślałaby że potrzebowałam jej tylko na chwilę, a nie chcę tego, jest dla mnie na prawdę bardzo ważna.
L- Rozumiem. Na prawdę. Nie wiem jak myślą chłopcy, ale mam wrażenie że czasami chcą mnie rozszarpać, bo gdy byłem z Eleanor bardzo dużo czasu jej poświęcałem i zarzucali mi że w ogóle nie przejmuję się zespołem.
T- A dlaczego się rozstaliście? - wtuliłaś się mocniej w jego tors, jakbyś się bała że Ci ucieknie
L- Bo znalazła innego naiwnego chłopaka. Jak nad tym pomyśleć to stwierdzam że to była tylko strata czasu i pieniędzy.
T- A skąd wiesz, że ja taka nie będę?
L- Nie wiem, ale zaryzykuję, uwierz.
Zbliżył się do Ciebie i pocałował. Znowu tak namiętnie, znowu tak delikatnie. Rozkosz przeszywała całe twoje ciało na wylot. Siedzieliście w milczeniu jeszcze przez jakiś czas, aż znowu tak jak wczoraj zrobiło się dość ciemno.
T- Louis, chyba muszę iść już do domu. KATE pewnie się wścieka.
L- Ooo faktycznie, późno już. Odprowadzę Cię.
Tylko lekko uniosłaś kąciki ust i wstałaś ze schodków. Louis objął Cię ramieniem i oboje powędrowaliście w stronę twojego mieszkania. Nic nie mówiłaś, wystarczyło że on był przy tobie. Chwila a taka ostoja jakiej nigdy nie miałaś. Doszliście do twojego hotelu. Lou zaprowadził cię pod same drzwi. Czule pocałował tak jak to robił dziś kilka razy.
L- Będę tęsknił.
T- Ja też.
L- Spotkamy się jutro? Może odbiorę cię ze szkoły?
T- Na pewno, ale ta szkoła to nie jest najlepszy pomysł, bo wiesz ktoś może nas zobaczyć, a tym bardziej KATE. Więc może lepiej będzie jak spotkamy się w jakiejś kawiarni czy parku?
L- To do....
Chłopak urwał. Urwał bo potrąciły go drzwi.Upadł na posadzkę. Po drugiej stronie stał zdziwiony Niall. Zza niego wyglądała jeszcze bardziej zszokowana KATE . Pomogłaś wstać Louisowi, on pocałował cię na pożegnanie i opuścił budynek. Niall uczynił to samo. Weszłaś do waszego apartamentu i rozłożyłaś się na kanapie. Obok usiadła KATE  i patrzyła na Ciebie zmieszanym wzrokiem.
K- Mogę otrzymać wyjaśnienia?
T- Z czego? Widzę, że ty nie jesteś lepsza.
K- Oooo tak, tak uważasz. Idziesz sobie gdzieś bez słowa, zostawiasz nasze rzeczy, i siedzisz gdzieś nie wiadomo gdzie z chłopakiem którego znacz kilka godzin. I uważasz że nic się nie stało.
T- Ale o co ci chodzi? Louis jest bardzo fajny, a ty mi nie mów co mam robić bo jak widzę z Niallem też zaszalałaś.
K- Ale ja przynajmniej siedziałam w domu. I aż tak nieodpowiedzialna żeby zostawiać torby na chodniku to nie jestem.
T- Ojjj zachowujesz się jak moja matka! Mam cię dość!
Podniosłaś się z wypoczynku i poszłaś do swojego pokoju pozostawiając rozczarowaną KATE sam na sam ze sobą. Rzuciłaś się na łóżko i odruchowo zadzwoniłaś do Louisa. Wyżaliłaś mu się. Cała złość nagle ustąpiła. Miałaś spotkać się z nim około 19.00 w kawiarni która mieściła się w pobliżu hotelu. Zasnęłaś z uśmiechem na ustach. Rano pełna entuzjazmu niezauważona przyszykowałaś się do szkoły i ruszyłaś by zapychać następne szare komórki jakimiś bzdurami. Po skończonych lekcjach, które zbytnio wesołe nie były, bo musiałaś spędzać czas z KATE, zadowolona podreptałaś do domu uszykować się na tę słynną pierwszą randkę. Mała czarna, czerwone szpilki i dodatki. Po prostu bomba. Przygotowanie zajęło co około 2 h, ale KATE w domu jeszcze nie było. Postanowiłaś nie spotykać się z nią dzisiaj więc czym prędzej opuściłaś dom. Około trzech godzin błąkałaś się po parku. Za pięć 19.00 doszłaś do kawiarenki w której mięliście się spotkać. Czekał na ciebie z wielkim bukietem róż.
L- Witaj słońce.
T- Hej kotku.
L- Idziemy?
Potaknęłaś głową, a Lou objął cię w pasie i poprowadził do jednego ze stolików. Zauważyłaś żę przy jednym z nich siedzi ta zdrajczyni ze swoim chłopaczkiem. Miałaś szczerą nadzieję że Lou nie prwadzi cię tam. A jednak się myliłaś.
T- Louis, skoro tak to ma wyglądać to ja wracam.
L- Jesteście pokłócone a przyjaciółki się nie kłócą, więc musicie się pogodzić.
T- A co ty wiesz, czy się kłócą czy nie?
L- Bo tak się składa że też mam przyjaciół, chodź i nie marudź.
Pociągnął cię w stronę tego nieszczęsnego stolika. Oboje usiedliście na przeciw Nialla i KATE.  Spuściłaś wzrok,nie chciałaś patrzeć jej w oczy.
N- No to teraz zgoda?
L- No dalej.
K- Nie.
T-Nie.
N- Ej, tak się nie bawimy, albo zgoda albo...
K- Albo co?
N- No nie wiem, ale coś. Nie ma tak, że przez nas się kłócicie.
L- Skoro tak ma to wyglądać, to my odejdziemy.
T- Nieeee. Najpierw sam to proponujesz a teraz chcesz odejść?
N- Macie wybór, wszystko zależy od was.
Zastanawiałaś się. A co jeśli podejmiesz złą decyzję? ...
K- Zgoda?
T- Zgoda.
I tak jak to zwykle bywało, na zgodę przytuliłyście się mocno i było tak jak dawniej. Ta kolacja minęła wam we wspaniałej atmosferze.
Często chodzicie na podwójne randki. W wasze urodziny (ponieważ były dzień po dniu, z tym że KATE jest starsza) chłopcy zabrali was na Hawaje, by tam uczcić wasze święto. Od jakiegoś czasu mieszkacie z nimi, wasze życie jest wprost cudowne. Wymarzona szkoła, wymarzona przyjaciółka, wymarzony chłopak, wymarzony chłopak przyjaciółki, wymarzeni przyjaciele chłopaków. Wszystko jak ze snu...

czwartek, 20 listopada 2014

LOUIS & NIALL

Spacerujesz ze swoją najlepszą  przyjaciółką Kate po parku. Nie znacie się długo bo dopiero trzy lata, ale czujecie jakbyście znały się od piaskownicy. Poznałyście się w liceum i teraz razem studiujecie w Londynie. Macie wspólne mieszkanie i nie możecie żyć bez siebie.
Wasza rozmowa ciągle zmieniała kierunek. Teraz zatrzymała się na temacie przyszłości.
K- Co robimy dalej?
T- No wiesz, na razie to mamy jeszcze pięć lat studiów przed sobą.
K- Ale wiesz o co mi chodzi. Nie o życie szkolno-zawodowe tylko o miłosne.
T- Nie wiem. Nie myślałam o tym od czasu... no wiesz.
K- Zapomnij o nim! Ja pytam o przyszłość.
T- Przecież to chyba jasne, że chcę mieć rodzinę, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze się nie pozbierałam. KATE, a właściwie jak się układa u Cb i Przemka?
K- Nie za dobrze. On twierdzi że nie jest stworzony do związków na odległość. Nie wiem czy nie zakończyć  tej znajomości.
T- Poczekaj, może się nawróci i jeszcze się między Wami ułoży.
K- No mam taką nadzieję.
Do KATE przyszedł sms. Przeczytała go a jej mina zrobiła się jakaś mętna. Podała Ci komórkę. Wiadomość brzmiała ''Nie możemy być już razem. Wytłumaczę Ci jak wrócisz do Polski. Przemek.''
Nie wiedziałaś co o tym myśleć, czy masz ją pocieszać czy gratulować. Spojrzałaś tylko na nią, a ona lekko się uśmiechnęła.
T- Nadzieja umiera ostatnia.
K- Kochana jesteś. Czyli teraz obie jesteśmy wolne?
W odpowiedzi tylko mocno ją przytuliłaś. Dalej rozmawiałyście już na przyziemne tematy. Wasza rozmowa jak zwykle w 2/3 opierała się na śmiechu, więc praktycznie nie zwracałyście uwagi na to co się wokół Was dzieje. Zagadane, skupione w pełni tylko na sobie nie zauważyłyście jak zrobiło się ciemno. Zrobiło się na prawdę ciemno. Spojrzałaś na zegarek, dochodziła 21.00.
T- Chyba musimy już wracać, nie sądzisz?
K- Taaak. W którą stronę idziemy?
T- Chyba w tamtą.
K- Wiesz, ufam Ci ale jednak wydaje mi się że w tamtą.- pokazała w przeciwnym kierunku
T- Nie nie nie, na pewno w tamtą. Przecież to ja zawsze lepiej orientowałam się w terenie.
K- Ale nie zapomnij, że tylko w lesie. Na miastach to ty się moja droga nie znasz.
T- To ty się... - urwałaś w połowie zdania, bo...
L- My się znamy na Londynie.
N- Możemy Was zaprowadzić.
L- Jeśli tylko się zgodzicie.
N- I podacie nam swój adres.
Obie z przyjaciółką odruchowo popatrzyłyście na siebie. Wasze spojrzenia były pełne zdziwienia.
T- Yyyy, nie. Dzięki, poradzimy sobie.
L- Oj coś mi się nie wydaje.
N- No nie dajcie się prosić, przecież nic Wam nie zrobimy, tylko kulturalnie odprowadzimy Was do domu.
K- Tak, bo myślicie że pójdziemy z dwoma palantami spotkanymi gdzieś na ulicy w stolicy Anglii.
L- Yyy, tak właśnie myślimy. I tylko nie palantami dobrze?
T- A niby skąd mamy mieć pewność, że nas nie uprowadzicie, zgwałcicie, zabijecie i Bóg jeden wie co jeszcze.
N- Tak, na pewno tak zrobimy, i zostawimy wasze ciała w parku i nikt się nie skapnie że to my.
L- No proszę, jak nie chcecie iść to możemy Was podwieźć.
K- Hmmm, zastanówmy się... NIE! [T.I] idziemy?
T- Tak.
Ruszyłyście przed siebie szybkim krokiem. Ale nagle poczułaś na swoich biodrach czyjeś ręce. Słyszałaś jak Twoja BFF wydziera się na cały regulator. Ty odruchowo też zaczęłaś krzyczeć.
T- PUŚĆ MNIE TY DUPKU, IDIOTO, KRETYNIE SKOŃCZONY!!!
L- Bo co?
T- Bo pożałujesz, że się urodziłeś!
L- Oooo już się boję.
Ponieważ chłopak niósł Cię przez pół na ramieniu, nie miałaś zbytnio wielu manewrów do obrony. Choć wiedziałaś, że nic Ci nie zrobi, bo gdyby chciał to pewnie by się tak nie zachowywał i tak zrobiłaś to co należało. Z całej siły kopnęłaś go w krocze. Chłopak puścił Cię i zawył z bólu.
T- I co teraz tak przyjemnie.
L- Dobra, dobra, wygrałaś. Teraz to chyba już wiesz że nie chcemy zrobić nic złego, tylko pomóc znaleźć dom?
T- No teraz w sumie możemy iść.
Niall puścił KATE i we czwórkę ruszyliście w stronę Waszego hotelu.
L- To jak macie na imię?
U- Ja jestem KATE, a to jest [T.I]. A wy?
N- Niall i Louis.
T- Ładne imiona. Takie niespotykane.
N- A twojej kolezanki to chyba nie angielskie
 K- No nie ona jest z Polski ja z reszta tez
N- Fajna nazwa, gdzie to jest?
L- Niall, przecież w przyszłym roku mamy tam trasę koncertową.
N- A no fakt.
T- Trasę koncertową?
L- Nooo, bo jesteśmy z One Direction
K- Aaaaaa.
N- Jesteśmy już chyba na miejscu.
Blask latarni oświetlił twarze chłopaków i dostrzegłaś teraz ich rysy. Ty na prawdę byli oni, Louis Tomlinson i Niall Horan. Chłopcy zbliżyli się do Was i każdy z nich Was przytulił.
L- Zadzwoń. - Tomlinson szepnął Ci na ucho i włożył karteczkę do kieszeni Twojej bluzy i obaj z Horanem ruszyli w stronę z której przyszliście.
**** **** **** **** **** **** **** **** **** **** **** **** **** **** **** **** **** ****
Nie mogłaś spać, całą noc po głowie chodził Ci tylko jeden z nich. Tak Louis. Zastanawiałaś się nad tym, czy dał Ci swój numer tylko z litości czy na prawdę mu się podobasz.Zasnęłaś ściskając karteczkę z numerem i uśmiechem na ustach. Rano obudziła Cię BFF.
K- Hej, kochana, wstawaj. Już 7.00.
T- Oj, no weź jeszcze chwilę.
K- Ale za chwilę spóźnisz się do szkoły.
 T- No dobra.
Fochnęłaś się na nią, ale wiedziałaś że chce twego dobra.  Zwlekłaś się z łóżka i poszłaś do toalety. Gdy byłaś gotowa zeszłaś na dół. KATE robiła coś w kuchni.
K- Mych, chcesz naleśniki?
T- Jak już robisz.
Zjadłyście śniadanie i poszłyście do szkoły.  Uniwersytet mieścił się jakiś kilometr od waszego hotelu więc poszłyście piechotą. Po skończonych zajęciach jak zwykle po szkole przechadzałyście się parkiem mieszczącym się niedaleko waszego mieszkania. Postanowiłyście usiąść na ławce i posiedzieć jeszcze chwilę o tej dość przystępnej porze, by tak jak wczoraj nie błądzić po mieście w samotności. Twoja BFF poszła do sklepu, który był po drugiej stronie ulicy, żeby kupić coś do picia. Siedziałaś sama na ławce i znowu twoje myśli zmierzały w stronę tego chłopaka. Na ławce naprzeciw Ciebie siedział jakiś mężczyzna i od pewnego czasu się Tobie przyglądał. Miał okulary, bluzę w paski, zielone spodnie i czerwone trampki. Ponieważ jego przeszywająca mina mówiła sama za siebie, że to jakiś złoczyńca lub kto w nieodpowiedni sposób wyraża swoje uczucia, postanowiłaś odejść by przypadkiem nie naszła go chęć na zamordowanie przypadkowej osoby. Wstałaś i z torbą twoją i przyjaciółki podążałaś w stronę sklepy gdzie poszła KATE.  Poczułaś czyjś dotyk na nadgarstku. Odwróciłaś się i zobaczyłaś tego idiotę co siedział na ławce. Jego ucisk wcale nie był mocny, wręcz przeciwnie, delikatny.
L- Gdzie idziesz?

T- Yyy, no nie wiem, a ci cię to obchodzi?
L- Bo wiesz, czekałem na ciebie.
T- A... my się przepraszam znamy?
L- Sądzę że tak.
T- A niby skąd?
L- Wiesz, mi zawdzięczasz życie.
T- Nie przypominam sobie żeby ratował mnie jakiś menel.
L- Szczerość nas rujnuje. Ale proszę, poczekaj.
T- Bo co? Zrobisz mi coś?
L- Nie, nic ci nie zrobię. Powiedziałbym ci to tutaj, ale jest zbyt dużo gapiów.
T- Czyli co, zabierzesz mnie na odludzie i zabijesz żeby nikt się nie dowiedział? Aż tak to naiwna nie jestem.
L- Dobra, jak chcesz to mogę tutaj. Ale konsekwencje to tylko i wyłącznie Twoja wina.
Zdjął okulary i kaptur. Początkowo nic ci to nie mówiło ale zorientowałaś się że to On. Zatkało Cię. On tylko nieśmiało się uśmiechał, a ty stałaś tak jakby nogi wrosły Ci w ziemię. Przysnął się do Cb, leko nachylił i czule cmoknął w usta.Nie wiedziałaś co powiedzieć. Patrzyłaś na niego zamyślonym i zarówno nieobecnym wzrokiem.
L- Zakochałem się...

wtorek, 18 listopada 2014

ZAYN



Jesienny wieczór, 17 listopad. Bardzo długo czekałaś na tą datę, bowiem dziś miał odbyć się koncert twojego ulubionego zespołu - One Direction. Byłaś niezwykle podekscytowana, nawet odliczałaś dni. Zespół występował w twoim mieście pierwszy raz, więc była to szczególna data. Koncert miał zacząć się o 20:00 a była już 18:30. Szybko więc zaczęłaś się ubierać. Ubrałaś się w granatowe rurki, bokserkę z brytyjską flagą a na nią skórzaną kurtkę. Twój makijaż był dosyć delikatny, użyłaś tylko truskawkowego błyszczyku, czarnego tuszu do rzęs i lekkiego pudru. Zwarta i gotowa, wyszłaś z domu około 19:30.
 
Po około 15 minutach drogi, doszłaś na miejsce. Jako, że miałaś tzw. golden bilet, nie musiałaś stać w kolejce, od razu weszłaś do środka. Byłaś bardzo podekscytowana, że zaraz nie tylko usłyszysz ale i zobaczysz chłopaków.

Niestety, była już 20:10 a chłopaków nadal nie było widać. Również scena była ciemna, lampy nie były włączone. Oglądając się na wszystkie strony, zobaczyłaś niezadowolone miny pozostałych fanów czekających na koncert. Wszyscy zastanawiali się, dlaczego się opóźnił.

Wreszcie, około 20:20 zespół ruszył na scenę i ponownie można było usłyszeć wiwatujących fanów.
- Cześć wszystkim! - zawołał Zayn, przez mikrofon. - Przepraszamy, że tak długo czekaliście! w zamian oferujemy wam ponad 2 godziny dobrej zabawy! zgadzacie się? - gdy to powiedział, fani zaczęli jeszcze bardziej piszczeć i krzyczeć, gdyż koncert właśnie miał się zaczynać.

W czasie występu, miałaś jakby wrażenie, że Zayn ciągle się na ciebie patrzył. Raz nawet wydawało ci się, że się do ciebie uśmiechnął, ale nie sądziłaś żeby to była prawda, nie byłaś sama, ale wśród 20-tysięcznej publiczności. Jak ktoś taki jak on miałby w ogóle zwrócić na ciebie uwagę? wydawało ci się to nierealne.

 W końcu, ku niezadowoleniu fanów koncert dobiegł końca. Pojawił się problem - wyjście z budynku. Bo jak tego dokonać, gdy jest tyle ludzi? próbowałaś to zrobić, ale tłumy biegnących fanek skutecznie ci to uniemożliwiały. W pewnym momencie zobaczyłaś tylne drzwi. Pomyślałaś że to jedyne wyjście. Nie wahając się dłużej, pociągnęłaś za klamkę i wyszłaś na zewnątrz. Dzięki temu, oszczędziłaś sobie wiele minut wychodzenia z pomieszczenia pośród takiego tłumu. No cóż, koncert się już skończył, trzeba wrócić do normalnego życia - pomyślałaś. Powolnym krokiem, przechodziłaś obok budynku, w którym odbył się występ. Właśnie przechodziłaś obok jednych drzwi. Na twoje nieszczęście, podczas twojego przechodzenia otworzyły się i walnęłaś się w głowę. Zobaczyłaś zamazany obraz i upadłaś na podłogę. Paręnaście sekund później ocknęłaś się i ujrzałaś nad sobą bruneta o egzotycznej urodzie. Jeszcze dobrze się nie ocknęłaś, ale chłopak był uderzająco podobny do Zayna Malika. Przetarłaś oczy i zobaczyłaś nikogo innego jak właśnie...jego! dosłownie cię zamurowało. Jak to możliwe że on tutaj jest?
- Nic poważnego ci się nie stało? - zapytał takim ciepłym głosem.
- N-nnie nic - jąkałaś się z wrażenia, z kim rozmawiasz. - Czzzy ty jesteś..
- Tak, to ja, Zayn.Tylko proszę, nie piszcz. Nie chcę by ktokolwiek mnie widział.
Otrząsnęłaś się z wrażenia i zapytałaś "trzeźwo":
- Jak się tu znalazłeś?
- Po prostu szedłem. Kiedy otwierałem drzwi, zobaczyłem osobę upadającą na ziemię. No i to byłaś ty. Oto cała historia.
- Długo nie odpowiadałam?
- Jakieś 15-20 sekund, więc nie. Ale wiesz co, mam pomysł, może w ramach rekompensaty za ten wypadek z drzwiami może dałabyś się zaprosić na herbatę i ciastko? znam dobrą kawiarnię. 
Zrobiłaś wielkie oczy ze zdziwienia : Zayn Malik właśnie zaprosił cię na wspólne wyjście! 
- T-tto ty chcesz mnie gdzieś zaprosić? - znów zaczęłaś się jąkać.
- Tak, bardzo chcę żebyś tam ze mną poszła. To jak, idziemy?
- Jasne - powiedziałaś.

W drodze do kawiarni, cały czas rozmawialiście. Opowiadał ci o swoim życiu, jak to jest być sławnym ale też powiedział ci parę ciekawostek z jego życia prywatnego. Bardzo dobrze ci się z nim rozmawiało. Doszliście w końcu do kawiarni, o której mówił mulat. Zamówiliście sobie po herbacie i ptysiu. Oczywiście Malik, jak na dżentelmena przystało, zapłacił za wszystko, choć ty nie chciałaś. Jednak jego upór nie dał za wygraną.
- Przepraszam, głupio tak wyszło, że w ogóle nie spytałem, jak masz na imię? - zapytał cię.
 - [T.I] - odpowiedziałaś.
- Ładnie. Widziałem cię podczas koncertu.
- Ty mnie widziałeś?
- Taaak.Powiem ci, że obserwowałem cię przez cały występ, sam nie wiem dlaczego - zarumienił się.

Chwilę pogadaliście, a potem Zayn odprowadził cię pod twój dom. Wymieniliście się numerami telefonu. Na początku byliście tylko przyjaciółmi jednak oboje poczuliście coś do sobie i zostaliście parą.