poniedziałek, 24 listopada 2014

LOUIS & NIALL CZ2

L- Zakochałem się...

IT IS SWEET ;P
Chłopak pogłaskał Cię po policzku i założył twe kasztanowe włosy za ucho. Złapałaś jego dłoń, która błądziła nadal po twojej twarzy i odsunęłaś ją od siebie. Pokręciłaś przecząco głową i odbiegłaś od zdziwionego Tomilnsona. Rzuciłaś torby na chodnik i pognałaś przed siebie, byle jak najdalej od niego.
Zdziwiło Cię twoje zachowanie, bo w końcu całą noc o nim myślałaś, a teraz gdy to powiedział tak po prostu stchórzyłaś. Znalazłaś jakąś opuszczoną uliczkę, zapomnianą przez ludzi, jedynie koty błąkały się po okolicy. Usiadłaś na schodku jednej z kamieniczek i skulona użalałaś się nad swoim rozsądkiem.
T-Dlaczego jestem taka głupia?! Boże, dlaczego musiałam się taka urodzić?! On już nigdy na mnie nie spojrzy, i jeszcze pewnie KATE się na mnie obrazi, bo tak ją wystawiłam. Proszę, zmień moje życie, albo chociaż cofnij czas o te pare minut. To tylko kilka minut, chcę to zmienić, proszę, chcę powiedzieć mu co czuję. - rozpłakałaś się na dobre. Ukryłaś twarz w dłoniach i starałaś się stłumić płacz ale on nasilał się z każdą chwilą. W pewnym momencie poczułaś ciepło na swoich ramionach. Podniosłaś głowę...
L- To teraz możesz powiedzieć.
Spojrzałaś na niego zapłakanymi i czarnymi od tuszu oczkami i wtuliłaś się w jego tors.
T- Ja też się zakochałam...
Louis nachylił się nad Tobą i namiętnie pocałował.
L- To jak, będziesz moją dziewczyną?
T- Oczywiście Lou. Ale mam małą prośbę. Nie mów na razie nikomu że jesteśmy razem, dobrze? To dla mnie wiele znaczy.
L- Oczywiście, dla Ciebie wszystko kotku.
T- Wiesz, nie znamy się długo, bo zaledwie kilka godzin, ale czuję jakbym znała Cię od dziecka.
L- To poznajmy się lepiej. Bo na razie ja też niewiele wiem o Tobie.
T- Przynajmniej wiesz jak mam na imię a to już coś.
L- No nie żartuj sobie tylko mów.
T- A dlaczego to ja mam zaczynać?
L- Dobra, jak chcesz. Imię i nazwisko znasz, datę urodzenia, a właściwie po co Ci. Jeszcze się wystraszysz. Przeszłość. Hymmm, przeszłość to pojęcie względne. Ale dobra, nie będę Cię zanudzał moim dzieciństwem, może, może. No to tak, jak wiesz jestem w zespole,mieszkam a raczej mieszkałem w Doncaster bo obecnie bardzo rzadko tam bywam. Brakuje mi tego, gdy tam wracam czuję się jakbym nadal był małym chłopcem, bez problemów i zmartwień. Zabiorę Cię tam kiedyś, na pewno polubisz to miejsce...
T- Czekaj, czekaj. Nie rozpędzaj się tak. Przecież widzimy się po raz drugi w życiu a ty już takie plany snujesz? Zwolnij, nie nadążam. Nie jestem aż taka szybka w rozwoju.
L- Przepraszam, to teraz ty.
T- Dobra, więc ja ci powiem iż jestem jedynaczką, rodzice mnie rozpieszczali, możliwe że jestem egoistką ale to nie moja wina. A od niedawna jestem także sierotą. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, nie mam żadnej bliskiej rodziny. Jedyną osobą której mogę zaufać jest KATE, a teraz gdyby dowiedziała się że jestem z gwiazdą pomyślałaby że potrzebowałam jej tylko na chwilę, a nie chcę tego, jest dla mnie na prawdę bardzo ważna.
L- Rozumiem. Na prawdę. Nie wiem jak myślą chłopcy, ale mam wrażenie że czasami chcą mnie rozszarpać, bo gdy byłem z Eleanor bardzo dużo czasu jej poświęcałem i zarzucali mi że w ogóle nie przejmuję się zespołem.
T- A dlaczego się rozstaliście? - wtuliłaś się mocniej w jego tors, jakbyś się bała że Ci ucieknie
L- Bo znalazła innego naiwnego chłopaka. Jak nad tym pomyśleć to stwierdzam że to była tylko strata czasu i pieniędzy.
T- A skąd wiesz, że ja taka nie będę?
L- Nie wiem, ale zaryzykuję, uwierz.
Zbliżył się do Ciebie i pocałował. Znowu tak namiętnie, znowu tak delikatnie. Rozkosz przeszywała całe twoje ciało na wylot. Siedzieliście w milczeniu jeszcze przez jakiś czas, aż znowu tak jak wczoraj zrobiło się dość ciemno.
T- Louis, chyba muszę iść już do domu. KATE pewnie się wścieka.
L- Ooo faktycznie, późno już. Odprowadzę Cię.
Tylko lekko uniosłaś kąciki ust i wstałaś ze schodków. Louis objął Cię ramieniem i oboje powędrowaliście w stronę twojego mieszkania. Nic nie mówiłaś, wystarczyło że on był przy tobie. Chwila a taka ostoja jakiej nigdy nie miałaś. Doszliście do twojego hotelu. Lou zaprowadził cię pod same drzwi. Czule pocałował tak jak to robił dziś kilka razy.
L- Będę tęsknił.
T- Ja też.
L- Spotkamy się jutro? Może odbiorę cię ze szkoły?
T- Na pewno, ale ta szkoła to nie jest najlepszy pomysł, bo wiesz ktoś może nas zobaczyć, a tym bardziej KATE. Więc może lepiej będzie jak spotkamy się w jakiejś kawiarni czy parku?
L- To do....
Chłopak urwał. Urwał bo potrąciły go drzwi.Upadł na posadzkę. Po drugiej stronie stał zdziwiony Niall. Zza niego wyglądała jeszcze bardziej zszokowana KATE . Pomogłaś wstać Louisowi, on pocałował cię na pożegnanie i opuścił budynek. Niall uczynił to samo. Weszłaś do waszego apartamentu i rozłożyłaś się na kanapie. Obok usiadła KATE  i patrzyła na Ciebie zmieszanym wzrokiem.
K- Mogę otrzymać wyjaśnienia?
T- Z czego? Widzę, że ty nie jesteś lepsza.
K- Oooo tak, tak uważasz. Idziesz sobie gdzieś bez słowa, zostawiasz nasze rzeczy, i siedzisz gdzieś nie wiadomo gdzie z chłopakiem którego znacz kilka godzin. I uważasz że nic się nie stało.
T- Ale o co ci chodzi? Louis jest bardzo fajny, a ty mi nie mów co mam robić bo jak widzę z Niallem też zaszalałaś.
K- Ale ja przynajmniej siedziałam w domu. I aż tak nieodpowiedzialna żeby zostawiać torby na chodniku to nie jestem.
T- Ojjj zachowujesz się jak moja matka! Mam cię dość!
Podniosłaś się z wypoczynku i poszłaś do swojego pokoju pozostawiając rozczarowaną KATE sam na sam ze sobą. Rzuciłaś się na łóżko i odruchowo zadzwoniłaś do Louisa. Wyżaliłaś mu się. Cała złość nagle ustąpiła. Miałaś spotkać się z nim około 19.00 w kawiarni która mieściła się w pobliżu hotelu. Zasnęłaś z uśmiechem na ustach. Rano pełna entuzjazmu niezauważona przyszykowałaś się do szkoły i ruszyłaś by zapychać następne szare komórki jakimiś bzdurami. Po skończonych lekcjach, które zbytnio wesołe nie były, bo musiałaś spędzać czas z KATE, zadowolona podreptałaś do domu uszykować się na tę słynną pierwszą randkę. Mała czarna, czerwone szpilki i dodatki. Po prostu bomba. Przygotowanie zajęło co około 2 h, ale KATE w domu jeszcze nie było. Postanowiłaś nie spotykać się z nią dzisiaj więc czym prędzej opuściłaś dom. Około trzech godzin błąkałaś się po parku. Za pięć 19.00 doszłaś do kawiarenki w której mięliście się spotkać. Czekał na ciebie z wielkim bukietem róż.
L- Witaj słońce.
T- Hej kotku.
L- Idziemy?
Potaknęłaś głową, a Lou objął cię w pasie i poprowadził do jednego ze stolików. Zauważyłaś żę przy jednym z nich siedzi ta zdrajczyni ze swoim chłopaczkiem. Miałaś szczerą nadzieję że Lou nie prwadzi cię tam. A jednak się myliłaś.
T- Louis, skoro tak to ma wyglądać to ja wracam.
L- Jesteście pokłócone a przyjaciółki się nie kłócą, więc musicie się pogodzić.
T- A co ty wiesz, czy się kłócą czy nie?
L- Bo tak się składa że też mam przyjaciół, chodź i nie marudź.
Pociągnął cię w stronę tego nieszczęsnego stolika. Oboje usiedliście na przeciw Nialla i KATE.  Spuściłaś wzrok,nie chciałaś patrzeć jej w oczy.
N- No to teraz zgoda?
L- No dalej.
K- Nie.
T-Nie.
N- Ej, tak się nie bawimy, albo zgoda albo...
K- Albo co?
N- No nie wiem, ale coś. Nie ma tak, że przez nas się kłócicie.
L- Skoro tak ma to wyglądać, to my odejdziemy.
T- Nieeee. Najpierw sam to proponujesz a teraz chcesz odejść?
N- Macie wybór, wszystko zależy od was.
Zastanawiałaś się. A co jeśli podejmiesz złą decyzję? ...
K- Zgoda?
T- Zgoda.
I tak jak to zwykle bywało, na zgodę przytuliłyście się mocno i było tak jak dawniej. Ta kolacja minęła wam we wspaniałej atmosferze.
Często chodzicie na podwójne randki. W wasze urodziny (ponieważ były dzień po dniu, z tym że KATE jest starsza) chłopcy zabrali was na Hawaje, by tam uczcić wasze święto. Od jakiegoś czasu mieszkacie z nimi, wasze życie jest wprost cudowne. Wymarzona szkoła, wymarzona przyjaciółka, wymarzony chłopak, wymarzony chłopak przyjaciółki, wymarzeni przyjaciele chłopaków. Wszystko jak ze snu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz