czwartek, 20 listopada 2014

LOUIS & NIALL

Spacerujesz ze swoją najlepszą  przyjaciółką Kate po parku. Nie znacie się długo bo dopiero trzy lata, ale czujecie jakbyście znały się od piaskownicy. Poznałyście się w liceum i teraz razem studiujecie w Londynie. Macie wspólne mieszkanie i nie możecie żyć bez siebie.
Wasza rozmowa ciągle zmieniała kierunek. Teraz zatrzymała się na temacie przyszłości.
K- Co robimy dalej?
T- No wiesz, na razie to mamy jeszcze pięć lat studiów przed sobą.
K- Ale wiesz o co mi chodzi. Nie o życie szkolno-zawodowe tylko o miłosne.
T- Nie wiem. Nie myślałam o tym od czasu... no wiesz.
K- Zapomnij o nim! Ja pytam o przyszłość.
T- Przecież to chyba jasne, że chcę mieć rodzinę, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze się nie pozbierałam. KATE, a właściwie jak się układa u Cb i Przemka?
K- Nie za dobrze. On twierdzi że nie jest stworzony do związków na odległość. Nie wiem czy nie zakończyć  tej znajomości.
T- Poczekaj, może się nawróci i jeszcze się między Wami ułoży.
K- No mam taką nadzieję.
Do KATE przyszedł sms. Przeczytała go a jej mina zrobiła się jakaś mętna. Podała Ci komórkę. Wiadomość brzmiała ''Nie możemy być już razem. Wytłumaczę Ci jak wrócisz do Polski. Przemek.''
Nie wiedziałaś co o tym myśleć, czy masz ją pocieszać czy gratulować. Spojrzałaś tylko na nią, a ona lekko się uśmiechnęła.
T- Nadzieja umiera ostatnia.
K- Kochana jesteś. Czyli teraz obie jesteśmy wolne?
W odpowiedzi tylko mocno ją przytuliłaś. Dalej rozmawiałyście już na przyziemne tematy. Wasza rozmowa jak zwykle w 2/3 opierała się na śmiechu, więc praktycznie nie zwracałyście uwagi na to co się wokół Was dzieje. Zagadane, skupione w pełni tylko na sobie nie zauważyłyście jak zrobiło się ciemno. Zrobiło się na prawdę ciemno. Spojrzałaś na zegarek, dochodziła 21.00.
T- Chyba musimy już wracać, nie sądzisz?
K- Taaak. W którą stronę idziemy?
T- Chyba w tamtą.
K- Wiesz, ufam Ci ale jednak wydaje mi się że w tamtą.- pokazała w przeciwnym kierunku
T- Nie nie nie, na pewno w tamtą. Przecież to ja zawsze lepiej orientowałam się w terenie.
K- Ale nie zapomnij, że tylko w lesie. Na miastach to ty się moja droga nie znasz.
T- To ty się... - urwałaś w połowie zdania, bo...
L- My się znamy na Londynie.
N- Możemy Was zaprowadzić.
L- Jeśli tylko się zgodzicie.
N- I podacie nam swój adres.
Obie z przyjaciółką odruchowo popatrzyłyście na siebie. Wasze spojrzenia były pełne zdziwienia.
T- Yyyy, nie. Dzięki, poradzimy sobie.
L- Oj coś mi się nie wydaje.
N- No nie dajcie się prosić, przecież nic Wam nie zrobimy, tylko kulturalnie odprowadzimy Was do domu.
K- Tak, bo myślicie że pójdziemy z dwoma palantami spotkanymi gdzieś na ulicy w stolicy Anglii.
L- Yyy, tak właśnie myślimy. I tylko nie palantami dobrze?
T- A niby skąd mamy mieć pewność, że nas nie uprowadzicie, zgwałcicie, zabijecie i Bóg jeden wie co jeszcze.
N- Tak, na pewno tak zrobimy, i zostawimy wasze ciała w parku i nikt się nie skapnie że to my.
L- No proszę, jak nie chcecie iść to możemy Was podwieźć.
K- Hmmm, zastanówmy się... NIE! [T.I] idziemy?
T- Tak.
Ruszyłyście przed siebie szybkim krokiem. Ale nagle poczułaś na swoich biodrach czyjeś ręce. Słyszałaś jak Twoja BFF wydziera się na cały regulator. Ty odruchowo też zaczęłaś krzyczeć.
T- PUŚĆ MNIE TY DUPKU, IDIOTO, KRETYNIE SKOŃCZONY!!!
L- Bo co?
T- Bo pożałujesz, że się urodziłeś!
L- Oooo już się boję.
Ponieważ chłopak niósł Cię przez pół na ramieniu, nie miałaś zbytnio wielu manewrów do obrony. Choć wiedziałaś, że nic Ci nie zrobi, bo gdyby chciał to pewnie by się tak nie zachowywał i tak zrobiłaś to co należało. Z całej siły kopnęłaś go w krocze. Chłopak puścił Cię i zawył z bólu.
T- I co teraz tak przyjemnie.
L- Dobra, dobra, wygrałaś. Teraz to chyba już wiesz że nie chcemy zrobić nic złego, tylko pomóc znaleźć dom?
T- No teraz w sumie możemy iść.
Niall puścił KATE i we czwórkę ruszyliście w stronę Waszego hotelu.
L- To jak macie na imię?
U- Ja jestem KATE, a to jest [T.I]. A wy?
N- Niall i Louis.
T- Ładne imiona. Takie niespotykane.
N- A twojej kolezanki to chyba nie angielskie
 K- No nie ona jest z Polski ja z reszta tez
N- Fajna nazwa, gdzie to jest?
L- Niall, przecież w przyszłym roku mamy tam trasę koncertową.
N- A no fakt.
T- Trasę koncertową?
L- Nooo, bo jesteśmy z One Direction
K- Aaaaaa.
N- Jesteśmy już chyba na miejscu.
Blask latarni oświetlił twarze chłopaków i dostrzegłaś teraz ich rysy. Ty na prawdę byli oni, Louis Tomlinson i Niall Horan. Chłopcy zbliżyli się do Was i każdy z nich Was przytulił.
L- Zadzwoń. - Tomlinson szepnął Ci na ucho i włożył karteczkę do kieszeni Twojej bluzy i obaj z Horanem ruszyli w stronę z której przyszliście.
**** **** **** **** **** **** **** **** **** **** **** **** **** **** **** **** **** ****
Nie mogłaś spać, całą noc po głowie chodził Ci tylko jeden z nich. Tak Louis. Zastanawiałaś się nad tym, czy dał Ci swój numer tylko z litości czy na prawdę mu się podobasz.Zasnęłaś ściskając karteczkę z numerem i uśmiechem na ustach. Rano obudziła Cię BFF.
K- Hej, kochana, wstawaj. Już 7.00.
T- Oj, no weź jeszcze chwilę.
K- Ale za chwilę spóźnisz się do szkoły.
 T- No dobra.
Fochnęłaś się na nią, ale wiedziałaś że chce twego dobra.  Zwlekłaś się z łóżka i poszłaś do toalety. Gdy byłaś gotowa zeszłaś na dół. KATE robiła coś w kuchni.
K- Mych, chcesz naleśniki?
T- Jak już robisz.
Zjadłyście śniadanie i poszłyście do szkoły.  Uniwersytet mieścił się jakiś kilometr od waszego hotelu więc poszłyście piechotą. Po skończonych zajęciach jak zwykle po szkole przechadzałyście się parkiem mieszczącym się niedaleko waszego mieszkania. Postanowiłyście usiąść na ławce i posiedzieć jeszcze chwilę o tej dość przystępnej porze, by tak jak wczoraj nie błądzić po mieście w samotności. Twoja BFF poszła do sklepu, który był po drugiej stronie ulicy, żeby kupić coś do picia. Siedziałaś sama na ławce i znowu twoje myśli zmierzały w stronę tego chłopaka. Na ławce naprzeciw Ciebie siedział jakiś mężczyzna i od pewnego czasu się Tobie przyglądał. Miał okulary, bluzę w paski, zielone spodnie i czerwone trampki. Ponieważ jego przeszywająca mina mówiła sama za siebie, że to jakiś złoczyńca lub kto w nieodpowiedni sposób wyraża swoje uczucia, postanowiłaś odejść by przypadkiem nie naszła go chęć na zamordowanie przypadkowej osoby. Wstałaś i z torbą twoją i przyjaciółki podążałaś w stronę sklepy gdzie poszła KATE.  Poczułaś czyjś dotyk na nadgarstku. Odwróciłaś się i zobaczyłaś tego idiotę co siedział na ławce. Jego ucisk wcale nie był mocny, wręcz przeciwnie, delikatny.
L- Gdzie idziesz?

T- Yyy, no nie wiem, a ci cię to obchodzi?
L- Bo wiesz, czekałem na ciebie.
T- A... my się przepraszam znamy?
L- Sądzę że tak.
T- A niby skąd?
L- Wiesz, mi zawdzięczasz życie.
T- Nie przypominam sobie żeby ratował mnie jakiś menel.
L- Szczerość nas rujnuje. Ale proszę, poczekaj.
T- Bo co? Zrobisz mi coś?
L- Nie, nic ci nie zrobię. Powiedziałbym ci to tutaj, ale jest zbyt dużo gapiów.
T- Czyli co, zabierzesz mnie na odludzie i zabijesz żeby nikt się nie dowiedział? Aż tak to naiwna nie jestem.
L- Dobra, jak chcesz to mogę tutaj. Ale konsekwencje to tylko i wyłącznie Twoja wina.
Zdjął okulary i kaptur. Początkowo nic ci to nie mówiło ale zorientowałaś się że to On. Zatkało Cię. On tylko nieśmiało się uśmiechał, a ty stałaś tak jakby nogi wrosły Ci w ziemię. Przysnął się do Cb, leko nachylił i czule cmoknął w usta.Nie wiedziałaś co powiedzieć. Patrzyłaś na niego zamyślonym i zarówno nieobecnym wzrokiem.
L- Zakochałem się...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz