UWAGA! UWAGA! PISAŁAM TEN IMAGIN CAŁE 2 DNI !!!! SŁYSZYCIE CAŁE 2 DNI MAM NADZIEJE ZE WAM SIE SPODOBA :) :) :D
To stało
się szybko. Nie tak jak w filmach, gdzie każda sekunda zdarzenia jest
pięciokrotnie zwolniona. Bo to było prawdziwe życie. W jednej chwili szłaś
spokojnym krokiem chodnikiem. W drugiej leżałaś nieprzytomna 5 metrów dalej. Pomiędzy
był tylko pisk opon, krzyk gdy zdałaś sobie sprawę z tego, że samochód jedzie
prosto na Ciebie i uderzenie. Twoje ciało zostało odrzucone z ogromną siłą po
zderzeniu z maską czarnego samochodu. Poleciałaś bezwładnie do tyłu. Twoja
głowa uderzyła o ziemię, a potem była już tylko ciemność. I nic poza nią.
***
Dryfowanie
w nicości było jedynym co robiłaś odkąd...odkąd pamiętałaś. Niedawno tylko
doszedł do tego denerwujący dźwięk, coś jakby pikanie. Wiedziałaś, że gdzieś
tam poza Twoim umysłem istniało jeszcze coś takiego jak Twoje ciało. Nie
potrafiłaś jednak się do niego dostać. Po jakimś czasie przestałaś próbować.
Zostało Ci tylko te pikanie. Ciągle takie same, jeden rytm, jedna melodia. Nic
nigdy się w niej nie zmieniało. A jednak z jakiegoś dziwnego powodu nie nudziła
Cie ona. Póki ją słyszałaś wiedziałaś, że jeszcze jesteś. Jesteś, ale gdzie?
Kim jesteś? Dlaczego nic tu nie ma? Przecież... Przecież coś powinno być
prawda? Nagle coś poczułaś. Jakby...dotyk. Ale jak mogłaś czuć dotyk skoro nie
czułaś siebie? Próbowałaś zlokalizować skąd pochodzi dziwne wrażenie. To ręka.
W jednej chwili stałaś się pewna, że to ręka. Twoja ręka. Coś jej dotyka. Coś
delikatnego i miękkiego. Co to? Nieoczekiwanie melodia przyspieszyła. Nie!
Dlaczego?! Coś było nie tak? Szept. Ktoś szepcze? Dlaczego nie rozumiesz słów?
Przecież ten ktoś jest zaraz obok! Powinnaś wiedzieć! Powróciłaś do ciemności.
Melodia znów zwolniła. Już miałaś tam zostać kiedy usłyszałaś coś jeszcze. Czy
to płacz? Kto płacze? Czy to przez Ciebie? Zebrałaś wszystkie swoje siły. Musisz
powrócić. Nie wiedziałaś kto, ale ktoś na Ciebie czekał. I nagle, bez
ostrzeżenia poczułaś. Wszystko było na swoim miejscu. Czułaś każdą
najdrobniejszą cząstkę swojego ciała. Do Twoich nozdrzy dotarł subtelny zapach
czegoś chemicznego. Uszy słyszały melodię, tym razem głośniej. Ręce czuły dotyk
czyichś dłoni. W ustach czułaś suchość. Jeszcze jeden zmysł. Wzrok. Powoli
otworzyłaś powieki. Miałaś wrażenie jakbyś robiła to po raz pierwszy. Wszystko
było takie jasne. Białe. Rozejrzałaś się na tyle na ile mogłaś bez zmieniania
pozycji. Natrafiłaś na coś co psuło tą wszechogarniającą biel. Zamrugałaś parę
razy, ale postać siedząca obok Ciebie nie zniknęła. Wszystko co widziałaś to
czarna koszulka i burza loków zakrywająca pochyloną w dół twarz. Po spokojnym oddechu
poznałaś, że ten ktoś śpi. To jego dłonie trzymały Cie przez cały ten czas. Kim
jesteś? - chciałaś zapytać. Jednak po otworzeniu ust wydobyło się z nich tylko
chrapliwe syknięcie. Twoje gardło było przesuszone jakbyś nie używała go od
dawna. Może i tak było? Nie wiedziałaś ile przebywałaś w nicości. Skupiłaś się
na swojej dłoni i ścisnęłaś lekko palce ciemnej postaci. Ta wybudziła się
ruchem tak gwałtownym, że melodia od razu przyspieszyła. Nie rozumiałaś skąd
pochodzi. Tajemnicza osoba podniosła głowę tak powoli jakby bała się to zrobić.
Twoje oczy rozszerzyły się lekko na widok twarzy nieznajomego. Pełne usta,
ciemne brwi, nieszablonowe rysy i oczy. Dwie zielone głębiny, pełne sekretów i
tajemnic. Wpatrywaliście się w siebie oboje bez słowa. Jego klatka piersiowa
opadała szybko w nierównym tempie. Jego wargi rozchyliły się lekko jakby chciał
coś powiedzieć. Ale musiałaś być pierwsza, musiałaś wiedzieć.
- Melodia - wychrypiałaś. Jego
oczy otworzyły się szeroko.
- Siostro! Obudziła się! -
krzyknął. - Niech ktoś tu przyjdzie!!!
Skrzywiłaś się delikatnie.
- Nie zagłuszaj jej -
szepnęłaś. Chłopak pochylił się w Twoim kierunku z troską wypisaną na twarzy.
- Kogo kochanie? - zapytał
cichutko ściskając mocno Twoją dłoń.
- Melodii.
- Jakiej melodii? - Chłopak
siegnął ręką do Twojej twarzy i odgarnął kilka kosmyków Twoich włosów za ucho.
Nagle na jego twarzy pojawiło się zrozumienie. - To bicie Twojego serca. Tak
właśnie bije. Mocno i równo. I nie przestanie.
W jego ostatnich słowach
pobrzmiewała determinacja. Wydawał się być w stanie zrobić wszystko, żeby tylko
dowieść swoim słowom.
- Kim jesteś?
Na jego twarzy pojawiło się
najpierw zdziwienie, potem niedowierzanie, a na koniec niewyobrażalny ból.
- Harry. Mam na imię Harry -
wydukał.
Potem do środka weszło mnóstwo
ludzi. Część ubrana była w białe kitle. Lekarze jak sądziłaś. Inni byli ubrani
normalnie, różnej płci i wieku. Była dziewczyna. Płakała i trzymała się
kurczowo chłopak obok niej, który był cały blady na twarzy. Patrzył Ci prosto w
oczy. Powinnaś ich znać? Kim są Ci wszyscy ludzie?
- Słyszysz mnie? (t.i.)?
Potrafisz mi powiedzieć który rok teraz mamy? - zapytał jeden z lekarzy.
Zmarszczyłaś czoło. Wytężyłaś
pamięć. Liczba pojawiła się nieoczekiwanie w Twojej głowie.
- Dwa tysiące... - urwałaś na
chwilę próbując sobie przypomnieć. Na twarzach wszystkich zebranych pojawiło
się napięcie. Dlaczego to takie ważne? Przecież to tylko liczba.
- Zastanów
się dobrze (t.i.). Który rok mamy? - zapytał ten chłopak, Harry. Spojrzałaś
prosto w jego zielone oczy.
- 2011.
Nie
rozumiałaś tego co się stało. Wypadek? Było by miło gdybyś pamiętała, że coś
takiego się wydarzyło. Wyrwane zostały Ci 2 lata z życia. Nie pamiętałaś
kompletnie nic z tego okresu. Twoja pamięć urywała się na zakończeniu roku
szkolnego. A potem była pustka. Spojrzałaś ze łzami w oczach na zdjęcia, które
przyniosła Ci mama. Wydawałaś się być taka szczęśliwa! Pierwszy rok studiów,
nowi ludzie i on. Pojawiał się prawie na każdym zdjęciu. Fotografie było
ułożone chronologicznie, więc widziałaś jak z każdym dniem zbliżaliście się do
siebie. Harry. Na ostatnim ze zdjęć wasze usta były złączone w słodkim
pocałunku. Tak bardzo pragnęłaś to wszystko pamiętać! Ale prawda była taka, że
nie wiedziałaś kim są Ci ludzie. Dzisiaj wychodziłaś ze szpitala. W końcu.
Jeśli wieżyć lekarzom byłaś tu całe dwa miesiące. Kolejny czas, który został Ci
odebrany. Zacisnęłaś powieki i rzuciłaś zdjęcia na szafkę. Pomieszały się, a
niektóre spadły na podłogę. Usiadłaś na łóżku krzyżaując nogi i czekałaś na
rodziców. Jeszcze jedna rzecz nie dawała Ci spokoju. Sprawca wypadku. Nikt nie
wiedział kto to zrobił. A Ty nie miałaś odpowiednich wspomnień, żeby móc pomóc
im w śledztwie. Dlatego zamknęli sprawę, a ten kto zniszczył Ci życie
pozostanie bezkarny.
Pierwszy
dzień w domu był...dziwny. Twoi rodzice próbowali wszystkich sposobów, żeby
odblokować Twoją pamięć. Żaden z nich nie działał. W końcu poddałaś się i
uciekłaś do swojego pokoju. Uroniłaś kilka łez i zasnęłaś.
Gdy ponownie otworzyłaś oczy
pierwsze na co zwróciłaś uwagę to czyjeś zielone tęczówki wpatrujące się w
Ciebie intensywnie. Pisnęłaś i wstałaś gwałtownie z łóżka łapiąc się za serce.
Dopiero, gdy zdałaś sobie sprawę z tego, że uśmiechający się przepraszająco
chłopak to Harry, lekko się uspokoiłaś.
- Co Ty tu robisz? - zapytałaś
siadając na skraju łóżka obserwując uważnie jego ruchy.
Zrobiło Ci się gorąco na widok
tatuaży na jego klatce piersiowej odsłoniętych dzięki rozpiętej u góry koszuli.
Przerażała Cie nieco myśl, że jeszcze niedawno całowałaś się z tym chłopakiem,
a teraz byłaś tak cholernie spięta w jego towarzystwie. Ciekawe czy gdy go
poznałaś też się tak zachowywałaś...
- Czekałem aż się obudzisz.
Twoi rodzice mnie wpuścili - powiedział kładąc ręce pod głowę.
- Aha - mruknęłaś niepewna co
jeszcze mogłabyś powiedzieć. Chłopak westchnął i zacisnął powieki jakby
cierpiał.
- Pewnie już wiesz, że byliśmy
parą przez niemal całe dwa ostatnie lata. Dlatego chciałem...chciałem
powiedzieć, że się nie poddam. Zrobię wszystko, żebyś znowu mnie pokochała -
odparł poważnie nie otwierając oczu. Przełknęłaś ślinę.
- Przepraszam, ale...
Chciałabym Cie pamiętać, naprawdę! - Harry w końcu na Ciebie spojrzał.
Walczyłaś ze łzami. - Nie mogę Ci pokochać.
Chłopak podniósł się do
pozycji siedzącej i wziął Twoją małą dłoń w swoją znacznie większą. Odwróciłaś
nerwowo wzrok. Może nie pamiętałaś tego co między wami było, ale to nie znaczy,
że nie zauważyłaś tego co działo się pomiędzy wami teraz. Dotyk jego szorstkiej
skóry był jednocześnie znajomy i kusząco obcy. Może Ty nie wiedziałaś kim on
jest, ale Twoje ciało go pamiętało.
- Kiedyś powiedziałaś to samo
- odparł unosząc jeden kącik ust ku górze. W jego policzku pojawił się głęboki
dołeczek od którego nie mogłaś odwrócić wzroku. Głównym tego powodem było to,
że znajdował się on niebezpiecznie blisko jego pełnych ust.
- I co wtedy odpowiedziałeś? -
spytałaś spuszczając wzrok na wasze dłonie.
- Jeszcze zobaczymy.
Odsłonił rządek białych zębów
w pięknym uśmiechu, który zwaliłby Cie z nóg, gdyby nie fakt, że na szczęście
siedziałaś. Nagle Twój telefon zabrzęczał przerywając intymną scenę. Spojrzałaś
na wyświetlacz. Po przeczytaniu wiadomości Twoja skóra zrobiła się lodowata, a
ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Raz
udało Ci się wywinąć śmierci. Zobaczymy co będzie następnym razem. Masz tydzień
na przyniesienie skrzynki. Inaczej pożałujesz, że w ogóle się urodziłaś.
Telefon wypadł Ci z drżącej ręki. Zaczęłaś szybciej oddychać. W co Ty się
wpakowałaś?! Jakiej skrzynki?! Nic z tego nie zrozumiałaś. Poczułaś, że ktoś
głaszcze Twoją dłoń.
- (t.i.)?
Co się stało? Jesteś blada jak ściana - zauważył zmartwiony Harry. - (t.i.)!
Odpowiedz proszę! Cała się trzęsiesz!
Ktoś chciał Cie zabić. O Boże,
uświadomienie sobie tego było jak kubeł lodowatej wody. To nie był przypadkowy
wypadek, którego sprawca był pijany czy w inny sposób niepoczytalny. Nie. To
był jawny zamach na Twoje życie. I został Ci tydzień. Cholerny tydzień nędznego
życia bez wspomnień. Bo nie wiedziałaś skąd miałaś wziąć ową skrzynkę. Nie
wiedziałaś kim jest nadawca wiadomości. Wybuchnęłaś płaczem. Tak jak się tego
spodziewałaś Harry natychmiast przyciągnął Cie do siebie i opiekuńczo głaskał
Twoje plecy. Łzy moczyły jego koszulkę, ale on wydawał się nie mieć nic
przeciwko.
- Czemu płaczesz kochanie? -
spytał cicho.
Nie potrafiłaś mu odpowiedzieć.
Przecież ten chłopak Cie kochał! Nie mogłaś mu powiedzieć, że za tydzień znowu
Ci straci, tym razem na zawsze.
- Po prostu... Boje się żyć
nie wiedząc kim byłam przez ostatnie dwa lata - wydukałaś.
To nawet nie było do końca
kłamstwo. Zapomniałaś tylko wspomnieć, że nie boisz się żyć. Boisz się umrzeć.
Drugi dzień
w domu był chyba jeszcze dziwniejszy niż wczorajszy. Co chwilę przychodzili do
Ciebie jacyś ludzi twierdząc, że się znaliście, przyjaźniliście... Przyszło
nawet dwóch Twoich nauczycieli! W takich momentach najbardziej żałowałaś utraty
pamięci. Niektóre z osób, które kiedyś znałaś miały nadzieję, że może dzięki
ich zobaczeniu stanie się cud i w magiczny sposób wszystko sobie przypomnisz.
Ale wiedziałaś, że to niemożliwe. Lekarze powiedzieli, że uraz, którego uznałaś
był bardzo poważny, a szanse na odzyskanie pamięci wynoszą zaledwie 5 procent.
To i tak nie miało znaczenie teraz, kiedy zostało Ci 6 dni życia. Nie miałaś
wątpliwości, że to nie była pomyłka, wczoraj z tą przerażającą wiadomością. Bo
dzisiaj dostałaś następną. I tym razem nadawca użył Twojego imienia.
Uśmiechnęłaś się przepraszająco ze szczerym żalem do uroczej blondynki, która
twierdziła, że przez pierwszy rok byłyście współlokatorkami w akademiku.
Dziewczyna prawie się popłakała, gdy dowiedziała się, że jej i wielu innych
osób nie pamiętasz.
- Byłyśmy sobie bardzo bliskie
przez ostatnie dwa lata wiesz? Pomogłaś mi, gdy...gdy moi rodzice zmarli -
wydukała, a po jej policzku popłynęła łza. Poczułaś silny impuls, żeby ją
przytulić. Dziewczyna z wdzięcznością objęła Cie drobnymi ramionami. - Może
mnie nie pamiętasz, ale ja Cie nigdy nie zapomnę.
Wieczorem wróciłaś do łóżka i
spojrzałaś pustym wzrokiem w sufit. Tyle Ci odebrano. Coś tak cennego jak
wspomnienia. Nawet nie będziesz miała szansy dowiedzieć się czy te 5 procent
się sprawdzą i odzyskasz kiedykolwiek pamięć. Nie. Gdy jutro rano się obudzisz
pozostanie 5 dni. Nagle drzwi do Twojego pokoju otworzyły się z trzaskiem. Do
pokoju weszła wysoka brunetka, którą pamiętałaś ze szpitala. Wtedy był z nią
jeszcze chłopak, ale tym razem była sama. Wparzyła do pokoju jak tornado i
usiadła na łóżku tak gwałtownie, że Twoje ciało aż podskoczyło. Otworzyłaś
usta, żeby coś powiedzieć, ale dziewczyna Cie uprzedziła.
- Wiem, że mnie nie pamiętasz.
Jestem Grace, jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami - powiedziała wesoło.
Podała Ci rękę. Podniosłaś się
i niepewnie ujęłaś jej dłoń. Pierwsze co Cie zdziwiło to to, że Grace nie użyła
czasu przeszłego. Wszyscy mówili o tym co było. A ona... Ona była inna. Nie
potrafiłaś powstrzymać uśmiechu cisnącego Ci się na usta przez jej żywiołowość.
- Uśmiechasz się... Czekaj,
czy to znaczy, że mnie pamiętasz? - Ułożyła usta w okrągłe 'o'.
- Nie, po prostu... Jesteś
zabawna - zaśmiałaś się.
- Kiedyś powiedziałaś, że
irytująca. Dobra, wiem że miałaś dzisiaj pare ckliwych historyjek w planie
dnia. Teraz pora, żebyś poznała tą lepszą stronę siebie.
I opowiedziała Ci. Całe Twoje
życie odkąd tylko się poznałyście. Miałaś wrażenie, że nie ominęła żadnej
imprezy czy głupiej sytuacji, która kiedykolwiek was spotkała. Gdy skończyła
poczułaś się o wiele lepiej. Nie pamiętałaś tego, ale przynajmniej wiedziałaś,
że to był najlepszy okres w Twoim życiu. Spojrzałaś na zegarek. Północ. Zostało
5 dni.
- Matko
święta! Harry! Musisz nauczyć się przestać budzić mnie w taki sposób!
Prawie spadłaś z łóżka, gdy po przebudzeniu zobaczyłaś zielone tęczówki
wpatrujące się intensywnie w Twoje oczy. Położył się bokiem i oparł się o ramię
przez co jego mięśnie naprężyły się, a tatuaże uwidoczniły.
- Kiedyś lubiłaś się tak
budzić - wyszczerzył się. Walnęłaś w niego poduszką.
- Zamknij się - mruknęłaś, a
chłopak roześmiał się głośno. - Moi rodzice Cie wpuścili?
- Nie. Mam klucz. - Pomachał
Ci przed oczami metalowym przedmiotem.
- Teraz będziesz mnie dręczyć
tak? - zapytałaś z lekkim rozbawieniem. Wzruszył ramionami.
- Tylko dopóki się ze mną nie
umówisz.
- No to sobie poczekasz -
prychnęłaś, żeby nie zwrócił uwagi na Twoje rumieńce.
- Okej. Jutro, 16, miejsce to
niespodzianka!
Pocałował Cie w policzek zanim
zdałaś sobie sprawę z tego co się dzieje i wybiegł z pokoju. Otworzyłaś szeroko
oczy. Chyba masz randkę.
To
nienormalne, żeby stresować się przed pierwszą randką ze swoim chłopakiem.
Zwłaszcza ze świadomością, że zostały Ci 4 dni. Wzięłaś głęboki wdech, żeby się
uspokoić. Musiałaś wziąć się w garść. Z nudów zaplotłaś włosy w warkocz na
jedno ramię.
- (t.i.)? - usłyszałaś za sobą
znajomy głos. Odwróciłaś się powoli i zobaczyłaś Harrego. Wyglądał niesamowicie
przystojnie w czarnych przylegających spodniach i zwykłej białej koszulce. W
jego stroju nie było nic nadzwyczajnego, a i tak poczułaś jak Twoja pewność
siebie odpływa na jego widok. Chłopak zmierzył Cie spojrzeniem od góry do dołu
i z powrotem. Zielone tęczówki błyszczały, gdy na Ciebie patrzył.
- Jesteś gotowa? - spytał
nerwowo drapiąc się po karku. Robił to zawsze, gdy się denerwował. Uśmiechnęłaś
się na tę myśl, ale zaraz otworzyłaś szeroko oczy ze zdumienia.
- O Boże - wydukałaś. Harry
natychmiast podszedł do Ciebie zaalarmowany i złapał Cie delikatnie za ramiona.
- Co się stało? - spytał
zmartwiony.
- Przypomniałam coś sobie -
powiedziałaś nie mogąc w to uwierzyć.
To było jedno pojedyncze
wspomnienie. Nie wiedziałaś kiedy to się wydarzyło, ale w Twojej głowie ta
krótka chwila była jasna jak wczorajszy dzień.
Harry siedział obok jedynego wolnego miejsca na wielkiej sali, w której
odbywać się miał wykład. Nie mogłaś oderwać od niego wzroku. Wyglądał
tak...perfekcyjnie. Jego wzrok był rozkojarzony, a zęby przygryzały dolną
wargę. Nigdy w życiu żaden chłopak nie wydał Ci się taki...piękny. Podeszłaś
niepewnie do niego i zaczęłaś nerwowo wyłamywać kostki.
- Hej - powiedziałaś
niepewnie. - To miejsce jest wolne?
Chłopak spojrzał na Ciebie i
nagle zrobił się strasznie niezdarny. Zrzucił swoją książkę z ławki
przypadkowym ruchem i otworzył usta chcąc coś powiedzieć. Kucnęłaś i podniosłaś
gruby tom. Podałaś mu go powstrzymując się od uśmiechu cisnącego Ci się na
usta. Chłopak podrapał się nerwowo po karku i skinął głową.
- Co? Co sobie przypomniałaś?
- zapytał podekscytowany. Lekko się zarumieniłaś.
- Em... To jak się poznaliśmy
- odparłaś cicho. Uśmiechnął się szeroko, ale zaraz jego uśmiech odrobinę
zgasł.
- Zrobiłem z siebie wtedy
totalnego kretyna - powiedział marszcząc brwi. Zaśmiałaś się cicho.
- Moim zdaniem to było urocze.
- No bardzo - burknął, a jego
policzki pokrył głęboki odcień różu.
- To gdzie mnie zabierasz?
- Mówiłem, że to niespodzianka
- wyszczerzył się.
- Może i straciłam pamięć, ale
to jak bardzo nienawidzę niespodzianek pamiętam - mruknęłaś.
Chłopak posłał Ci rozbawiony
uśmiech, złapał Cie za rękę i poprowadził przez dom aż na zewnątrz do swojego
samochodu. Jechaliście w przyjaznej ciszy dopóki nie zobaczyłaś z daleka ogromny
diabelski młyn.
- Zabierasz mnie do wesołego
miasteczka? - zapytałaś niemal podskakując na swoim miejscu jak mała
dziewczynka. Harry zaśmiał się wesoło.
- Za pierwszym razem też tak
zareagowałaś - powiedział po czym oblizał wargi.
- Zabrałeś mnie tu na pierwszą
randkę?
- Dokładnie na czwartą.
- Pamiętasz, która to była? -
Spojrzałaś na niego zdziwiona, a po Twoim ciele rozlało się miłe ciepło.
Chłopak odchrząknął.
- Tak jakoś wyszło... To chyba
moja ulubiona z naszych kilku pierwszych randek. - Uniósł jeden kącik ust ku
górze.
- A pierwsza? Jakie było nasze
pierwsze spotkanie?
- No cóż... Wylałem sobie na
spodnie sok porzeczkowy i omal się nie wywaliłam, gdy się do mnie uśmiechnęłaś
- odparł nieco skołowana. Zachichotałaś.
- Szkoda, że tego nie
pamiętam... - westchnęłaś.
- Akurat tego wydarzenia lepiej,
żebyś nie pamiętała. - Zarumienił się.
Gdy dojechaliście już na
miejsce obudziło się w Tobie 10-letnie dziecko. Zaciągnęłaś Harrego chyba na
każdą możliwą atrakcję. Najbardziej rozśmieszył Cie jego widok po przejażdżce
Roller Coaster'em. Jego zwykle idealnie ułożone loki były potargane na
wszystkie możliwe stronę, a wszelkie próby okiełznania gęstych włosów kończyły
się niepowodzeniem. W jednej grze Harry zdobył dla Ciebie ogromnego misia,
którego sam musiał potem nosić, bo Ty miałaś ręce zajęte pop cornem. Na
początku chciał się o to kłócić, ale ucichł natychmiast, gdy zaczęłaś go
karmić. W pewnym momencie przygryzł Twoje palce nim zdążyłaś je odsunąć.
- Głupol.
- I tak mnie kochasz.
- Teoretycznie to znam Cie od
kilku dni.
- A praktycznie od dwóch lat.
- Zobacz! Wieczorem będą
fajerwerki! Zostaniemy? Proszę!
- Co ja z Tobą mam dzieciaku -
westchnął. Uniosłaś brew.
- Dzieciaku? Zobaczymy potem.
- Co masz na myśli? - zapytał
podejrzliwie. Przybrałaś na twarz najbardziej niewinny uśmiech na jaki Cie było
stać.
- Zobaczysz.
Gdy równo o
21 na niebie wybuchły fajerwerki staliście z Harrym obok budki z jedzeniem.
Wpatrywałaś się z zachwytem w kolorowe wzory na czarnym niebie. Harry nieco
niepewnie objął Cie od tyłu i położył brodę na Twoim ramieniu. Ze wszystkich
stron zaatakował Cie jego cudownie męski zapach.
- Za pierwszym razem też było
tak pięknie? - szepnęłaś.
- Prawie tak bardzo jak teraz.
- Dlaczego teraz jest
piękniej? - spytałaś nie odrywając oczu od barwnych rozbłysków.
- Bo zgodziłaś się pójść mimo,
że teraz mnie nie znasz. A to znaczy, że w środku wiesz, że coś do mnie
czujesz.
Zaczęłaś intensywnie myśleć
nad jego słowami. Prawda była taka, że nawet bez wspomnień odczuwałaś z nim
niesamowitą bliskość. Twoje ciało go znało, a umysł chciał poznać. I chyba to
było najważniejsze prawda? Nagle na Twoich ustach pojawił się mały uśmieszek.
- Zaraz wracam.
Wyplątałaś się z jego uścisku
i poszłaś do najbliższej budki z napojami. Kupiłaś sok porzeczkowy w
plastikowym kubku i kryjąc go za plecami wróciłaś do chłopaka. Nie potrafiłaś
drgania kącików Twoich ust na myśl o tym co zamierzałaś zaraz zrobić. Historia
Harrego o waszej pierwszej randce przywiodła Ci na myśl pewien pomysł. Chłopak
otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale uprzedziłaś go wylewając trochę soku na
jego koszulkę. Zszokowany spojrzał w dół, a Ty korzystając z jego nieuwagi
wspięłaś się na palce i mocno przywarłaś do jego ust. Na początku był zbyt
zaskoczony, żeby coś zrobić, ale gdy sięgnęłaś ręką do jego karku z jego ust
wydobył się niski jęk i przyciągnął Cie do siebie mocno. Wplotłaś palce w jego
włosy, a on objął Cie w talii niemal unosząc nad ziemię. Pocałunek był tak
słodki i czuły, że szybko poczułaś, że Twoje nogi odmawiają Ci posłuszeństwa.
Harry podtrzymał Cie, a potem odsunął się delikatnie i oparł czoło o Twoje
czoło. Miał zamknięte oczy i przyspieszony oddech, a jego wargi wydawały się
nieco czerwieńsze niż zwykle w słabym świetle latarni dookoła wesołego
miasteczka.
- Już zapomniałem jak dobrze
całujesz - powiedział ochrypłym głosem. Zarumieniłaś się nie potrafiąc tego
powstrzymać.
- Teraz też będziesz do mnie
mówić dzieciaku?
- Zdecydowanie nie. - Otworzył
w końcu oczy, które rzucały radosne błyski.
- To teraz pozwól mi
przypomnieć Ci jak dobrze całuję jeszcze raz...
Obudziłaś
się z szerokim uśmiechem. Ostatni tydzień był naprawdę cudowny. Mimo, że nie
pamiętałaś ostatnich dwóch lat szybko zakochałaś się na nowo w Harrym.
Podejrzewałaś, że za pierwszym razem wydarzyło się to równie szybko. Jego po
prostu nie dało się nie kochać. Był najlepszym co mogło Cie spotkać w życiu. I
Grace. Ona i jej chłopak byli przez te kilka dni Twoimi prawdziwymi
przyjaciółmi i pomogli Ci odnaleźć się w tej trudnej sytuacji. Niemal
zapomniałaś. Zapomniałaś o tym, że dzisiaj mijał termin i anonim upomni się o
swoją pieprzoną skrzynkę. Zacisnęłaś dłonie w pięści walcząc z chęcią
wyładowania na czymś swojej wściekłości. Jakby wiedząc o czym myślisz Twój
telefon zawibrował sygnalizując, że dostałaś wiadomość. Trzęsącymi się rękoma
sięgnęłaś po niego i odczytałaś wiadomość z coraz szybciej bijącym sercem.
Dzisiaj
o północy tam gdzie się pierwszy raz zobaczyliśmy. Jeśli nie zabierzesz ze sobą
skrzynki nie tylko Ty ucierpisz. Umrą także wszyscy Ci których kochasz.
Upuściłaś telefon na ziemię i osunęłaś się na kolana. O
Boże. Zginą, wszyscy zginą przez Ciebie! Rodzice, Grace...Harry. Nie. To nie
mogło się tak skończyć! Ubrałaś się szybko i wybiegłaś z domu. Dopiero, gdy
byłaś pod willą, w której mieszkała Grace, zatrzymałaś się gwałtownie. Wyjęłaś
klucz spod doniczki i dostałaś się do jej mieszkania. Zaczęłaś ją wołać
wiedząc, że jej rodziców i tak jak zwykle nie będzie. Dziewczyna zbiegła po
schodach w szlafroku i spojrzała na Ciebie zszokowana.
- (t.i.)? Co Ty tu robisz? Kto
Ci powiedział gdzie mieszkam i...
Zakryłaś usta dłońmi. Twoja
pamięć. Znowu odblokowało się kilka Twoich wspomnień. Nic konkretnego, po
prostu proste rzeczy jak nazwa Twojej uczelni czy gdzie rodzina Grace trzyma
zapasowy klucz. Ale to i tak było wystarczająco dużo, żebyś potrzebowała
usiąść.
- Zaczynam sobie
przypominać...
- Naprawdę? O Boże to
cudownie! - zapiszczała Grace obejmując Cie mocno. Wtuliłaś się w nią nie
potrafiąc dłużej powstrzymywać łez.
- Grace... On nas zabije... On
nas wszystkich zabije jeśli nie dostanie skrzynki... - załkałaś. Ciało
dziewczyny nagle jakby skamieniało. Odsunęłaś się, żeby zobaczyć jej wyraz
twarzy.
- Przypomniałaś sobie Jake'a?
- spytała drżącym głosem.
- Kto to Jake? Niech ktoś mi
wreszcie to wszystko wytłumaczy!
Usiadłyście na schodach. Grace
zaczęła opowiadać, a Twoje oczy otwierały się szerzej z każdym słowem
wychodzącym z jej ust.
- Grace Ty sieroto! - zaśmiałaś się głośno, gdy Twoja przyjaciółka
złamała obcas. Dziewczyna zdjęła buty i
zaczęła iść boso niosąc buty w dłoni i chwiejąc się na wszystkie strony.
- Nie boje się, gdy ciemno
jest, boso z imprezy wracam bo chcę! - zawyła wybuchając śmiechem po ostatnim
wyrazie. Szturchnęłaś ją łokciem w bok.
- Ale Ty jesteś głupia. -
Pokazałaś jej język, a dziewczyna odwdzięczyła się środkowym palcem.
- Kocham swoje życie!!! -
zaczęła krzyczeć.
Jak to możliwe, że wypiłyście
tyle samo tego świństwa, a ona była wstawiona sto razy bardziej niż Ty? Nagle
na twarzy Grace pojawiło się przerażenie.
- Co...
Dziewczyna zakryła Ci usta
dłonią i pociągnęła w dół. Kucnęłyście skryte za autem. Spojrzałaś na nią
zdziwiona. Dziewczyna tylko kiwnęła głową w bok. Wyjrzałaś ostrożnie zza auta.
To co zobaczyłaś zmroziło krew w Twoich żyłach. Tęgi mężczyzna na oko przed
trzydziestką celował do kobiety w średnim wieku trzymającą w rękach dziwne
pudło. Czarny pistolet w jego dłoni sprawił, że poczułaś zimno w każdej komórce
swojego ciała. Wytężyłaś słuch, żeby wiedzieć o czym mówią.
- ...ostrzegałem Cie. Możesz
mi teraz oddać te dokumenty dobrowolnie...albo w ten drugi sposób. - Spojrzał
znacząco na przedmiot w swojej ręce. Palce kobiet mocniej zacisnęły się na
pudle w jej ręce.
- Nigdy Jake. Nie dostaniesz
ich. Po moim trupie - warknęła. Mężczyzna uśmiechnął się pobłażliwe.
- Oj po trupie Jane. Po
trupie.
Wtedy wszystko jakby
przyspieszyło. Kobieta odwróciła się i rzuciła skrzynką w waszym kierunku w tym
samym momencie, w którym broń wystrzeliła. Kobieta opadła na ziemię, a pudło
trafiło prosto w Twoje ręce. Patrzyłaś zszokowana na mordercę. On patrzył na
Ciebie. Napięcie wisiało w powietrzu, a czas jakby się zatrzymał.
- Uciekajcie - słaby szept
wydobył się ust umierającej kobiety.
Zerwałyście się z miejsca i
zaczęłyście biec. Mężczyzna podążał za wami, a co jakiś czas za wami słychać
było przekleństwa i strzały. W Twojej głowie panowała kompletna paniczna
pustka. Jedyne co wiedziałaś to to, że on nie może dostać tej skrzynki. Ta
kobieta nie bez powodu oddała za nią życie.
- A teraz my oddamy życie
za tą przeklętą skrzynkę - wydukałaś.
- Teraz Ty mi powiedz o czym
Ty do cholery mówisz!
Bez słowa pokazałaś jej
wszystkie wiadomości od anonima. Na jej twarzy pojawił się strach i szok.
- Musimy mu dać tą pieprzoną
skrzynkę.
- Tylko jest jeden problem...
- Jaki Grace?
- To Ty ją ukryłaś.
Ukryłaś twarz w dłoniach i
zaczęłaś szybciej oddychać. Musi być jakieś wyjście!
- Ale ja nie pamiętam!
- Zastanów się proszę dobrze,
gdzie ukryłabyś coś takiego. Nie wiem pod łóżkiem, w piwnicy, myśl (t.i.)!
- Muszę przeszukać dom. A
potem się z nim spotkam. Ze skrzynką czy bez, idę sama Grace.
- Ale...
- To moje ostatnie słowo.
Spoczywała
w Twoich rękach. Cała poobijana. Skrzynka. Właściwie był to raczej rodzaj
sejfu, bez żadnych oznakowań czy podpowiedzi co zawartości. Wciąż nie
dowierzałaś, że schowałaś ją w takim głupim miejscu. W szafie. Czy może być
bardziej oczywiste miejsce? Gdyby ten dupek tu przyszedł pierwsze co by zrobił,
to sprawdził szafę i to co jest pod łóżkiem. Stałaś w miejscu, które napawało
Cie przerażeniem mimo, że nie pamiętałaś tego co się tu wydarzyło. Ale
wystarczyło, że wiedziałaś. Poczułaś na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłaś się
do tyłu i zobaczyłaś przed sobą mężczyznę z kpiącym uśmieszkiem na ustach.
- Słyszałem o Twoim wypadku.
Tak mi przykro - westchnął. - Ten kto wrąbał w Ciebie samochodem w środku dnia
na chodniku miał tupet.
Otworzyłaś szerzej oczy. A
więc to on. Jake. Zabójca Twoich wspomnień. Zacisnęłaś mocniej palce na
przedmiocie w Twoich dłoniach.
- Przyniosłam to co chciałeś.
Więc zostaw mnie i moich bliskich w spokoju - warknęłaś ledwo powstrzymując się
od krzyku. Mężczyzna zaśmiał się głośno.
- Słonko, chyba nie myślałaś,
że pójdzie Ci tak łatwo prawda? Wezmę skrzynkę, ale z Tobą w komplecie skarbie
- wyszczerzył swoje zęby w okropnej karykaturze uśmiechu, a Ty poczułaś jak
Twoje ciało oblewa zimny pot.
- Ale myślałam...
- Źle myślałaś kicia. Ale
Twoich bliskich oszczędzę. No może poza tą brunetką... Grace prawda?
- Nie waż się jej dotykać!!!
- Bo co mi zrobisz? Albo wiesz
co, jednak nie mam ochoty na gierki. Dawaj skrzynkę.
Wyciągnął z kieszeni pistolet.
Miałaś deja vu. Tylko tym razem to Ty byłaś na celowniku, a nie tamta kobieta.
Zacisnęłaś powieki czekając na strzał. Głośny huk przerwał pełną napięcia
ciszę. Otworzyłaś gwałtownie powieki, żeby zobaczyć jak na Twoim niedoszłym
zabójcy siedzi jakaś ubrana na czarno postać i mocno wykręca jego ręce za
plecami. Krzyknęłaś, gdy ten ktoś na Ciebie spojrzał. Harry. Co on tu robi?
Zaraz po nim z ciemności wyłoniła się Grace i jej chłopak, a zza rogu wyjechały
migoczące światłami radiowozy. Potem wszystko działo się jak w przyspieszonym
tempie. Ktoś odebrał od Ciebie skrzynkę, a Jake'a zabrali policjanci. Mówiło do
Ciebie mnóstwo ludzi na raz, ale nie widziałaś tych dwóch najważniejszych.
Wyplątałaś się z tego tłumu i dostrzegłaś ich w końcu stojących przy jednym z
radiowozów. Podbiegłaś do nich i rzuciłaś się w objęcia przyjaciółki.
- Powiedziałam, zrobię to sama
- powiedziałaś mocno się do niej przytulając.
- Wybacz, ale z Ciebie taki
strateg co ze mnie facet - zaśmiała się. Po jej policzkach płynęły łzy. - Tak
się bałam, że wkroczymy w złym momencie i coś Ci się stanie...
- Najważniejsze, że tu jestem
- powiedziałaś próbując powstrzymać się od płaczu. - Harry...
- W porządku. Musicie sobie
trochę wyjaśnić. Ja idę - mruknęła i pocałowała Cie w policzek wycierając łzy
ze swojej twarzy.
Spojrzałaś na chłopaka. Czarna
czapka ukrywała jego gęste loki, a oczy nawet w ciemności wydawały się
błyszczeć. Szturchnęłaś go w pierś.
- Dlaczego narażałeś swoje
życie?! Mogłeś zginąć!
- Zginąłbym gdyby Grace nie
powiedziała mi o wszystkim i dowiedziałbym się następnego dnia o Twojej
śmierci. TO było by o wiele gorsze - powiedział ochryple. W jego oczach
zalśniły łzy.
- Nie zasługuję na Ciebie -
szepnęłaś.
- Na odwrót kochanie. To Ty
chciałaś oddać życie za nas wszystkich. Wiem, że jeszcze nie jesteś gotowa,
żeby to usłyszeć, ale... Kocham Cie. I zawsze będę, nieważne co.
- Zaczynam sobie przypominać
Harry. To powolny proces, ale jestem cierpliwa. Ale nawet bez wszystkich
wspomnień jestem tego pewna.
- Czego
pewna?
Zbliżyłaś się do niego i
objęłaś go za szyję. Spojrzałaś mu głęboko w oczy zapominając o wszystkim, o
tym co złe, a nawet o tym, że nigdy nie dowiesz się co było w tej głupiej
skrzynce. To wszystko nie miało znaczenia, gdy Harry trzymał Cie w ramionach i
patrzył na Ciebie z miłością.
- Pewna tego, że ja Ciebie też
kocham.