środa, 18 czerwca 2014

przeprosiny :(

jej długo mnie tu nie było strasznie mi przykro mogłam zostawić jakąś wiadomość dla was :(
codziennie ktoś tu wchodzi jest was sporo dziennie to około 100-150 odwiedzin :)
kocham was :*
nie miałam czasu jak sami wiecie jestem w 1 technikum i w zasadzie to już powoli ją konczę
masa nauki i brak czasu dla was mam nadzieje że dalej bedziecie ze mna i bedziecie czytac bloga bede dodawala cos ale juz nie az tak czesciej jak na samym poczatku :/
polecam wam bloga warty przeczytania i mam nadzieje ze nadadal bedziecie ze mna  :)
http://dark-nialler-horan.blogspot.com/?m=1

mały imagin na przeprosiny :*

Budzę się, powoli otwieram oczy. Przeciągając się siadam na łóżku. Przychodzi pielęgniarka. Do metalowej miseczki wrzuca kilka tabletek. Wręcza mi miseczkę wraz ze szklanką niegazowanej wody nie odzywając się przy tym ani słowem. Czeka aż połknę lekarstwa. Biorę je do ust i sprytnie chowam pod językiem. Kobieta sprawdza czy nic nie pozostawiłam w buzi. Gdy niczego nie widzi wychodzi. Otwieram okno i wypluwam je jak najdalej. Wracam do łóżka. Do sali wchodzi Josh Stewart- właściciel ośrodka.
- LILI, zapraszam do mojego gabinetu.- oznajmia.
Podnoszę się i podążam za nim.
Wchodzimy do niewielkiej wielkości pomieszczenia w kolorze morelowym . Przez wielkie okno po lewej stronie wpadają promienie słońca.
- Usiądź proszę.- pokazuje na czarne krzesło a sam siada po drugiej stronie drewnianego biurka.- zapewne wiesz na jaki temat będzie ta rozmowa. - spogląda na mnie. Krzyżuję ręce na piersiach- jak już mówiłem wczoraj, twoja Aorta jest cienka a serce bardzo słabe. Sądzimy.. A raczej jesteśmy pewni, że tego nie przeżyjesz.
- Więc ile jeszcze mi zostało, miesiąc? Dwa? Rok?
- Kilka tygodni a może dni. - spogląda na mnie niepewnie a ja się uśmiecham.- Powinnaś brać przeznaczone dla ciebie lekarstwa a nie wypluwać je przez okno. Poprawiają one samopoczucie.- czeka aż coś powiem, niepotrzebnie.- Na dzisiaj to wszystko. Będę informował cię o wszelkich zmianach. A teraz zapraszam na śniadanie.- podnosi się z miejsca. Wstaję i podążam za Joshem Kiedy dochodzimy do stołówki Josh podchodzi do innych pracowników i zajmuje miejsce przy stole. Udaję się w kierunku bufetu i biorę jogurt. Patrzę dookoła i stwierdzam, że nie będę tu siedzieć. Idę w stronę schodów i wychodzę do ogrodu.
Siadam pod jednym z drzew. Jogurt kładę obok.. Słyszę kroki za plecami.  Odwracam się i widzę chłopaka w około moim wieku o blond czuprynie. Wracam do poprzedniej pozycji.
- Cześć Lili, jestem Niall, twój opiekun.- nie zwracam na niego uwagi.- Ahh.. Małomówna, tak? Będę pamiętał.- siada obok mnie. Przez chwilę spogląda w moją stronę. Zażenowana i znudzona wstaję z miejsca. Chłopak łapie mnie za rękę i ciągnie w dół. - Najpierw śniadanie.- oznajmia szorstko. A wydawał się taki miły. Wyrywam rękę z jego uścisku i udaję się wgłąb ogrodu. Chcę być choć przez chwile sama. Siadam na jednym z hamaków i śpiewam po ciuchu piosenkę ,,Time To Say Goodbay". Znów słyszę kroki. Postać za mną odchrząka.
- Nie smęć pod nosem tylko jedz śniadanie.- mój ,,opiekun" Niall wciska mi do dłoni jogurt. ,,znowu szorstki" pomyślałam. Zrywam się z hamaka.
- Spadaj- mruczę pod nosem i wracam do swojej sali.
Na moim łóżku siedzi Josh
- Czas pokazać ci twój nowy pokój.- patrzy na mnie- a gdzie twój opiekun?
- On nie jest mi w ogóle potrzebny! Przecież i tak niedługo umrę!- drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł Niall.
- Niall jest ci potrzebny bardziej niż myślisz. Właśnie mi to pokazałaś. W końcu się odezwałaś- znowu milczę.- Nialla za kilka tygodni nie będzie.- znów cisza.- myślałem, że zapytasz czemu ale widzę, że sam muszę sobie odpowiedzieć. A może ty, Niall, jej powiesz.?- mówi ciepło Josh
- Wyjeżdżam w trasę koncertową z zespołem.
- A jesteś tu bo...- ciągnie Josh.
- Pomyślałem, ze przyda się pomoc wujkowi.
- Nic nie powiesz, ?- pyta Josh. Nic nie mówię. - dobrze... Więc Niall pomoże ci spakować rzeczy a pózniej zaprowadzi cię do pokoju.- wstaje i odchodzi.
Chłopak bierze się do zadanego mu polecenia. Podchodzę do niego, odpycham go i pakuję się sama.
- Niezłe kłamstwo z tą śmiercią. Wszystkich tak bierzesz na litość? Niby wiesz wszystko lepiej niż Josh?
- genialne, prawda? Do tej pory mi się udawało.- nieszczerze się uśmiecham.
Kiedy jestem już spakowana chłopak prowadzi mnie do nowego pokoju.
 
-nie trzeba  było sama dała bym rade
-Uparta jesteś, chce ci pomóc a ty nie swoje czemu taka jestes ? obserwuje cię od4 dni i nie moge cię rozgryść a intrygujesz mnie - uśmiecha się
-I co z tego? odpuść sobie za jakieś 3 dni mnie tu nie bedzie  bede wąchać kwiatki na cmentarzu-Pojedyncze łzy na policzkach szybko je wytarłam
-Mała-usiadł obok na łóżku...- może jeszcze da sie...
-NIe!! nie da to koniec kumasz ? koniec ! nawet rodzice mają mnie gdzieś po cholere im taka córka ?! nie mam juz nikogo od kad tu trafiłam... nikogo - odwróciłam się plecami nie chce aby widział ze płacze, myślałam juz o samobójstwie proszki te sprawy nie musiała bym cierpieć
-A może.... jeszcze jest nadzieja ? inny lekarz? coś?
nie odzywałam sie juz, przytulił mnie czułam ciepło miłość blee co ja gadam... a może? nie chce aby cierpiał
-Coś wymysle
-Masz mało czasu nic tu po tobie....- Niall.. ja nie chce zebys cierpiał idz zapomnij o mnie znajdz sobie zdrowa normalna dziewczyne
-Znalazłem, siedzi obok i sie poddaje czego nie moge zniesc - oparł głowe na moim ramieniu..-damy rade, słyszysz?
-Tak,a co to za zespół??
-One Direction, ooo jak bedzie oki to zabiore cie w trase po ameryce
-HMMM,.. ale ja.... no tak przeciez bedzie dobrze
-No nareszcie sie usmiechnełaś
-Tylko dla ciebie- dostałam buziaka do sali  wszedł Josh
-Lili operacja za 4 godziny ryzykowna ale zawsze to cos jak pojdzie dobrze to potem leki leki i kontrole
-Jakie są szanse ze sie uda? - usmiechnelam sie
-Jakieś 60-65%
-Nie wielkie - posmutniałam a jak sie nie uda to jeszcze dziś umre i to na stole operacyjnym
-Bedzie dobrze... bede tu czekał pamietaj Ameryka czeka
Josh wyszedł przyszła pielęgniarka podała mi inna pizame i jakies leki na uspienie? położyłam sie i usnelam.
     Otworzyłam oczy biała sala cos migotało Niall spał na krzesle tak słodko... ah... zaraz udało się?
-niall..- i nic -niall ...-matko - niall!!
-Tak? lili
-Udało sie ?
-Tak, widzisz mówiłem ci ze bedzie dobrze
-Dziękuje, za to ze jestes...- lekko usmiechnelam sie do chlopaka
-Bede zawsze  jesli mi pozwolisz
-Hmm dziekuje, jestes pewien?
-Tak pewien-Zbliżył sie i złączył nasze usteczka malinowe mmmm oczy niebieskie kochany
               Po miesiacu wyszlam ze szpitala leki leki badania kontrole Niall jest kochany caly czas sie mna opiekuje poznalam chlopcow trasa w Ameryce fanki matko jak one piszcza no coz oni je kochaja calym sercem widac to golym okiem. Jestesmy razem na poczatku nie bylo latwo mam trudny charakter ale jakos sie udalo i jestesmy szczesliwi, poznalam juz jego rodzine chyba bedzie cos jeszcze wiecej.
                                         KOCHAM CIĘ ZA TO JAKI JESTEŚ PRZY MNIE A NIE ZA NIALLA HORANA  Z ONE DIRECTION JAKI BYŁEŚ NA POCZTAKU,JAKI JESTES TERAZ I BEDZIESZ. PIENIĄDZE TO NIE WSZYSTKO ŻYCIA , SZCZESCIA I MILOSCI ZA NIE NIE KUPIMY.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz