Wyjęłam z pod łóżka torbę i zaczęłam pakować ubrania na wyjazd nad jezioro, całą paczką czyli: Zayn i Perrie, Liam i Sophie, Harry, Niall, Louis ja. Chłopcy maja parę dni wolnego postanowiliśmy zorganizować sobie mały wypad na jezioro. Gdy zegar wskazywał godzinę 15:00 ktoś zapukał do drzwi. Pobiegłam je szybko otworzyć.
- Gotowa? Zapytał Loui
- Tak
- Po co Ci tyle ubrań jedziemy tylko na 2 dni.
- Nie wiem jaka będzie pogoda. Puściłam oczko, po czym wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
Chłopak wziął mój bagaż wkładając go do bagażnika samochodu, a ja przywitałam się z NIall'em i Harrym.Podróż minęła nam w miłej atmosferze.
- Co u Ciebie słychać T.I? Zapytał Niall
- Wszystko w porządku, a u Ciebie? jak trasa?
- U mnie ok, a trasa była niesamowita
- Już jesteśmy na miejscu. Poinformował Harry
Wysiadłam z auta i podeszłam, przywitać się z resztą osób. Weszliśmy do domu, w którym mięliśmy spędzić najbliższy weekend.
- Zaraz, zaraz gdzie mój bagaż ? Zapytałam rozglądając się po pokoju
- Ja mam. Odpowiedział Louis wchodząc do domku
- Dzięki
Uśmiechnęłam się do niego serdecznie, chciałam wziąć od niego torbę, ale jego ucisk wzmocnił się na niej, po czym powiedział
- Zaniosę, tylko gdzie? Zaczął rozglądać się po mieszkaniu
- Chodź za mną. Powiedziałam uwodzicielsko, pokazując wskazującym palcem na jego osobę
- Louis tylko uważaj. Rzekł rozbawiony Niall
- Chyba nie mam się czego bać, prawda T.I? Spojrzał na mnie podnosząc brwi do góry
- Nie skądże. Powiedziałam śmiejąc się
Ruszyliśmy schodami na górę, do pokoju.
- To tu. Powiedziałam otwierając mu drzwi
- Proszę. Powiedział odkładając walizkę na łóżko
- Dzięki, możemy iść.
Schodząc ze schodów usłyszeliśmy śmiechy dochodzące z dołu. Usiadłam koło El a Nial koło mnie. Rozmawialiśmy tak chwilę, gdy nagle Harry wpadł na pomysł
- To co idziemy nad jezioro?
- Jest już późno powiedziała obóżona Perrie
- Dopiero jest po 21
- Dobra koniec gadania, chodźmy powiedział Harry podnosząc się z kanapy
Zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyliśmy w kierunku wyznaczonego miejsca. Szliśmy w kilka minut w ciszy, po czym Lou powiedział
- Co wy tacy nie w humorze? Nic się nie odzywacie?
- Podziwiamy Twój zacny tyłek. Powiedziałam żartobliwie po czym wszyscy wybuchliśmy śmiechem
- Ej mistrzu gitary, zagraj coś. Rzekł Zayn w kierunku Horana
Do moich uszu dotarł dźwięczny śmiech mojego ulubieńca, a po chwili nasza 7 usłyszała pierwsze dźwięki WMYB zagrał jeszcze kilka utworów. Poczułam wibrację mojego telefonu. Odeszłam na chwilę odbierając go. Po kilu minutowej rozmowie z I.T.P rozłączyłam się chowając IPhone do kieszeni bluzy. Poczułam czyjeś duże dłonie na ramionach, odwróciłam się gwałtownie zauważając uśmiechniętą twarz Louisa
- wystraszyłeś mnie
- Przepraszam nie chciałem
- Muszę z Tobą porozmawiać, przejdziemy się?
- Brzmi dość poważnie.
Ruszyliśmy w kierunku lekkiego wzniesienia. Zauważyłam, że był poddenerwowany. W pewnym momencie Loui przyciągnął moje ciało do swojego. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
- T.I chciałem Ci powiedzieć, że nie jesteś mi obojętna i od dłuższego czasu stopniowo zakochiwałem się w Tobie. W Twoich radosnych brazowych az czarnych oczach, w Twoim uśmiechu, który zawsze towarzyszy Ci w ciągu dnia, w całej Tobie. Jesteś dla mnie idealna i chciałem Cię zapytać o to od dłuższego czasu, ale nie miałem odwagi czy zostaniesz moją dziewczyna?
-...
- Myślałem, że czujesz to samo...
Położyłam swój palec na jego usta.
- Jeszcze nic nie powiedziałam. Złączyłam nasze dłonie w mocny uścisk
- Ja też kocham w Tobie wiele rzeczy to, że zawsze dążysz do celu, jesteś opiekuńczy, uwielbiam gdy się uśmiechasz, kocham w Tobie to, że zatracasz się w muzyce spełniając przy tym swoje marzenia, twoje poczucie humoru ...Mogłabym wiele wymieniać, ale musielibyśmy stać całą noc. A bola mnie nogi. Uśmiechnęłam się do Niego
- Nie wiem co powiedzieć...
Stanęłam na palcach muskając jego usta z uczuciem
-kocham Cię
-Ja ciebie tez
"Naszym przeznaczeniem jest próbować osiągnąć to co niemożliwe, dokonać niezwykłych czynności nie zważając na lęki i inne przeciwności losu"
wtorek, 24 czerwca 2014
środa, 18 czerwca 2014
przeprosiny :(
jej długo mnie tu nie było strasznie mi przykro mogłam zostawić jakąś wiadomość dla was :(
codziennie ktoś tu wchodzi jest was sporo dziennie to około 100-150 odwiedzin :)
kocham was :*
nie miałam czasu jak sami wiecie jestem w 1 technikum i w zasadzie to już powoli ją konczę
masa nauki i brak czasu dla was mam nadzieje że dalej bedziecie ze mna i bedziecie czytac bloga bede dodawala cos ale juz nie az tak czesciej jak na samym poczatku :/
polecam wam bloga warty przeczytania i mam nadzieje ze nadadal bedziecie ze mna :)
http://dark-nialler-horan.blogspot.com/?m=1
mały imagin na przeprosiny :*
Budzę się, powoli otwieram oczy. Przeciągając się siadam na łóżku. Przychodzi pielęgniarka. Do metalowej miseczki wrzuca kilka tabletek. Wręcza mi miseczkę wraz ze szklanką niegazowanej wody nie odzywając się przy tym ani słowem. Czeka aż połknę lekarstwa. Biorę je do ust i sprytnie chowam pod językiem. Kobieta sprawdza czy nic nie pozostawiłam w buzi. Gdy niczego nie widzi wychodzi. Otwieram okno i wypluwam je jak najdalej. Wracam do łóżka. Do sali wchodzi Josh Stewart- właściciel ośrodka.
- LILI, zapraszam do mojego gabinetu.- oznajmia.
Podnoszę się i podążam za nim.
Wchodzimy do niewielkiej wielkości pomieszczenia w kolorze morelowym . Przez wielkie okno po lewej stronie wpadają promienie słońca.
- Usiądź proszę.- pokazuje na czarne krzesło a sam siada po drugiej stronie drewnianego biurka.- zapewne wiesz na jaki temat będzie ta rozmowa. - spogląda na mnie. Krzyżuję ręce na piersiach- jak już mówiłem wczoraj, twoja Aorta jest cienka a serce bardzo słabe. Sądzimy.. A raczej jesteśmy pewni, że tego nie przeżyjesz.
- Więc ile jeszcze mi zostało, miesiąc? Dwa? Rok?
- Kilka tygodni a może dni. - spogląda na mnie niepewnie a ja się uśmiecham.- Powinnaś brać przeznaczone dla ciebie lekarstwa a nie wypluwać je przez okno. Poprawiają one samopoczucie.- czeka aż coś powiem, niepotrzebnie.- Na dzisiaj to wszystko. Będę informował cię o wszelkich zmianach. A teraz zapraszam na śniadanie.- podnosi się z miejsca. Wstaję i podążam za Joshem Kiedy dochodzimy do stołówki Josh podchodzi do innych pracowników i zajmuje miejsce przy stole. Udaję się w kierunku bufetu i biorę jogurt. Patrzę dookoła i stwierdzam, że nie będę tu siedzieć. Idę w stronę schodów i wychodzę do ogrodu.
Siadam pod jednym z drzew. Jogurt kładę obok.. Słyszę kroki za plecami. Odwracam się i widzę chłopaka w około moim wieku o blond czuprynie. Wracam do poprzedniej pozycji.
- Cześć Lili, jestem Niall, twój opiekun.- nie zwracam na niego uwagi.- Ahh.. Małomówna, tak? Będę pamiętał.- siada obok mnie. Przez chwilę spogląda w moją stronę. Zażenowana i znudzona wstaję z miejsca. Chłopak łapie mnie za rękę i ciągnie w dół. - Najpierw śniadanie.- oznajmia szorstko. A wydawał się taki miły. Wyrywam rękę z jego uścisku i udaję się wgłąb ogrodu. Chcę być choć przez chwile sama. Siadam na jednym z hamaków i śpiewam po ciuchu piosenkę ,,Time To Say Goodbay". Znów słyszę kroki. Postać za mną odchrząka.
- Nie smęć pod nosem tylko jedz śniadanie.- mój ,,opiekun" Niall wciska mi do dłoni jogurt. ,,znowu szorstki" pomyślałam. Zrywam się z hamaka.
- Spadaj- mruczę pod nosem i wracam do swojej sali.
Na moim łóżku siedzi Josh
- Czas pokazać ci twój nowy pokój.- patrzy na mnie- a gdzie twój opiekun?
- On nie jest mi w ogóle potrzebny! Przecież i tak niedługo umrę!- drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł Niall.
- Niall jest ci potrzebny bardziej niż myślisz. Właśnie mi to pokazałaś. W końcu się odezwałaś- znowu milczę.- Nialla za kilka tygodni nie będzie.- znów cisza.- myślałem, że zapytasz czemu ale widzę, że sam muszę sobie odpowiedzieć. A może ty, Niall, jej powiesz.?- mówi ciepło Josh
- Wyjeżdżam w trasę koncertową z zespołem.
- A jesteś tu bo...- ciągnie Josh.
- Pomyślałem, ze przyda się pomoc wujkowi.
- Nic nie powiesz, ?- pyta Josh. Nic nie mówię. - dobrze... Więc Niall pomoże ci spakować rzeczy a pózniej zaprowadzi cię do pokoju.- wstaje i odchodzi.
Chłopak bierze się do zadanego mu polecenia. Podchodzę do niego, odpycham go i pakuję się sama.
- Niezłe kłamstwo z tą śmiercią. Wszystkich tak bierzesz na litość? Niby wiesz wszystko lepiej niż Josh?
- genialne, prawda? Do tej pory mi się udawało.- nieszczerze się uśmiecham.
Kiedy jestem już spakowana chłopak prowadzi mnie do nowego pokoju.
-nie trzeba było sama dała bym rade
-Uparta jesteś, chce ci pomóc a ty nie swoje czemu taka jestes ? obserwuje cię od4 dni i nie moge cię rozgryść a intrygujesz mnie - uśmiecha się
-I co z tego? odpuść sobie za jakieś 3 dni mnie tu nie bedzie bede wąchać kwiatki na cmentarzu-Pojedyncze łzy na policzkach szybko je wytarłam
-Mała-usiadł obok na łóżku...- może jeszcze da sie...
-NIe!! nie da to koniec kumasz ? koniec ! nawet rodzice mają mnie gdzieś po cholere im taka córka ?! nie mam juz nikogo od kad tu trafiłam... nikogo - odwróciłam się plecami nie chce aby widział ze płacze, myślałam juz o samobójstwie proszki te sprawy nie musiała bym cierpieć
-A może.... jeszcze jest nadzieja ? inny lekarz? coś?
nie odzywałam sie juz, przytulił mnie czułam ciepło miłość blee co ja gadam... a może? nie chce aby cierpiał
-Coś wymysle
-Masz mało czasu nic tu po tobie....- Niall.. ja nie chce zebys cierpiał idz zapomnij o mnie znajdz sobie zdrowa normalna dziewczyne
-Znalazłem, siedzi obok i sie poddaje czego nie moge zniesc - oparł głowe na moim ramieniu..-damy rade, słyszysz?
-Tak,a co to za zespół??
-One Direction, ooo jak bedzie oki to zabiore cie w trase po ameryce
-HMMM,.. ale ja.... no tak przeciez bedzie dobrze
-No nareszcie sie usmiechnełaś
-Tylko dla ciebie- dostałam buziaka do sali wszedł Josh
-Lili operacja za 4 godziny ryzykowna ale zawsze to cos jak pojdzie dobrze to potem leki leki i kontrole
-Jakie są szanse ze sie uda? - usmiechnelam sie
-Jakieś 60-65%
-Nie wielkie - posmutniałam a jak sie nie uda to jeszcze dziś umre i to na stole operacyjnym
-Bedzie dobrze... bede tu czekał pamietaj Ameryka czeka
Josh wyszedł przyszła pielęgniarka podała mi inna pizame i jakies leki na uspienie? położyłam sie i usnelam.
Otworzyłam oczy biała sala cos migotało Niall spał na krzesle tak słodko... ah... zaraz udało się?
-niall..- i nic -niall ...-matko - niall!!
-Tak? lili
-Udało sie ?
-Tak, widzisz mówiłem ci ze bedzie dobrze
-Dziękuje, za to ze jestes...- lekko usmiechnelam sie do chlopaka
-Bede zawsze jesli mi pozwolisz
-Hmm dziekuje, jestes pewien?
-Tak pewien-Zbliżył sie i złączył nasze usteczka malinowe mmmm oczy niebieskie kochany
Po miesiacu wyszlam ze szpitala leki leki badania kontrole Niall jest kochany caly czas sie mna opiekuje poznalam chlopcow trasa w Ameryce fanki matko jak one piszcza no coz oni je kochaja calym sercem widac to golym okiem. Jestesmy razem na poczatku nie bylo latwo mam trudny charakter ale jakos sie udalo i jestesmy szczesliwi, poznalam juz jego rodzine chyba bedzie cos jeszcze wiecej.
KOCHAM CIĘ ZA TO JAKI JESTEŚ PRZY MNIE A NIE ZA NIALLA HORANA Z ONE DIRECTION JAKI BYŁEŚ NA POCZTAKU,JAKI JESTES TERAZ I BEDZIESZ. PIENIĄDZE TO NIE WSZYSTKO ŻYCIA , SZCZESCIA I MILOSCI ZA NIE NIE KUPIMY.
codziennie ktoś tu wchodzi jest was sporo dziennie to około 100-150 odwiedzin :)
kocham was :*
nie miałam czasu jak sami wiecie jestem w 1 technikum i w zasadzie to już powoli ją konczę
masa nauki i brak czasu dla was mam nadzieje że dalej bedziecie ze mna i bedziecie czytac bloga bede dodawala cos ale juz nie az tak czesciej jak na samym poczatku :/
polecam wam bloga warty przeczytania i mam nadzieje ze nadadal bedziecie ze mna :)
http://dark-nialler-horan.blogspot.com/?m=1
mały imagin na przeprosiny :*
Budzę się, powoli otwieram oczy. Przeciągając się siadam na łóżku. Przychodzi pielęgniarka. Do metalowej miseczki wrzuca kilka tabletek. Wręcza mi miseczkę wraz ze szklanką niegazowanej wody nie odzywając się przy tym ani słowem. Czeka aż połknę lekarstwa. Biorę je do ust i sprytnie chowam pod językiem. Kobieta sprawdza czy nic nie pozostawiłam w buzi. Gdy niczego nie widzi wychodzi. Otwieram okno i wypluwam je jak najdalej. Wracam do łóżka. Do sali wchodzi Josh Stewart- właściciel ośrodka.
- LILI, zapraszam do mojego gabinetu.- oznajmia.
Podnoszę się i podążam za nim.
Wchodzimy do niewielkiej wielkości pomieszczenia w kolorze morelowym . Przez wielkie okno po lewej stronie wpadają promienie słońca.
- Usiądź proszę.- pokazuje na czarne krzesło a sam siada po drugiej stronie drewnianego biurka.- zapewne wiesz na jaki temat będzie ta rozmowa. - spogląda na mnie. Krzyżuję ręce na piersiach- jak już mówiłem wczoraj, twoja Aorta jest cienka a serce bardzo słabe. Sądzimy.. A raczej jesteśmy pewni, że tego nie przeżyjesz.
- Więc ile jeszcze mi zostało, miesiąc? Dwa? Rok?
- Kilka tygodni a może dni. - spogląda na mnie niepewnie a ja się uśmiecham.- Powinnaś brać przeznaczone dla ciebie lekarstwa a nie wypluwać je przez okno. Poprawiają one samopoczucie.- czeka aż coś powiem, niepotrzebnie.- Na dzisiaj to wszystko. Będę informował cię o wszelkich zmianach. A teraz zapraszam na śniadanie.- podnosi się z miejsca. Wstaję i podążam za Joshem Kiedy dochodzimy do stołówki Josh podchodzi do innych pracowników i zajmuje miejsce przy stole. Udaję się w kierunku bufetu i biorę jogurt. Patrzę dookoła i stwierdzam, że nie będę tu siedzieć. Idę w stronę schodów i wychodzę do ogrodu.
Siadam pod jednym z drzew. Jogurt kładę obok.. Słyszę kroki za plecami. Odwracam się i widzę chłopaka w około moim wieku o blond czuprynie. Wracam do poprzedniej pozycji.
- Cześć Lili, jestem Niall, twój opiekun.- nie zwracam na niego uwagi.- Ahh.. Małomówna, tak? Będę pamiętał.- siada obok mnie. Przez chwilę spogląda w moją stronę. Zażenowana i znudzona wstaję z miejsca. Chłopak łapie mnie za rękę i ciągnie w dół. - Najpierw śniadanie.- oznajmia szorstko. A wydawał się taki miły. Wyrywam rękę z jego uścisku i udaję się wgłąb ogrodu. Chcę być choć przez chwile sama. Siadam na jednym z hamaków i śpiewam po ciuchu piosenkę ,,Time To Say Goodbay". Znów słyszę kroki. Postać za mną odchrząka.
- Nie smęć pod nosem tylko jedz śniadanie.- mój ,,opiekun" Niall wciska mi do dłoni jogurt. ,,znowu szorstki" pomyślałam. Zrywam się z hamaka.
- Spadaj- mruczę pod nosem i wracam do swojej sali.
Na moim łóżku siedzi Josh
- Czas pokazać ci twój nowy pokój.- patrzy na mnie- a gdzie twój opiekun?
- On nie jest mi w ogóle potrzebny! Przecież i tak niedługo umrę!- drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł Niall.
- Niall jest ci potrzebny bardziej niż myślisz. Właśnie mi to pokazałaś. W końcu się odezwałaś- znowu milczę.- Nialla za kilka tygodni nie będzie.- znów cisza.- myślałem, że zapytasz czemu ale widzę, że sam muszę sobie odpowiedzieć. A może ty, Niall, jej powiesz.?- mówi ciepło Josh
- Wyjeżdżam w trasę koncertową z zespołem.
- A jesteś tu bo...- ciągnie Josh.
- Pomyślałem, ze przyda się pomoc wujkowi.
- Nic nie powiesz, ?- pyta Josh. Nic nie mówię. - dobrze... Więc Niall pomoże ci spakować rzeczy a pózniej zaprowadzi cię do pokoju.- wstaje i odchodzi.
Chłopak bierze się do zadanego mu polecenia. Podchodzę do niego, odpycham go i pakuję się sama.
- Niezłe kłamstwo z tą śmiercią. Wszystkich tak bierzesz na litość? Niby wiesz wszystko lepiej niż Josh?
- genialne, prawda? Do tej pory mi się udawało.- nieszczerze się uśmiecham.
Kiedy jestem już spakowana chłopak prowadzi mnie do nowego pokoju.
-nie trzeba było sama dała bym rade
-Uparta jesteś, chce ci pomóc a ty nie swoje czemu taka jestes ? obserwuje cię od4 dni i nie moge cię rozgryść a intrygujesz mnie - uśmiecha się
-I co z tego? odpuść sobie za jakieś 3 dni mnie tu nie bedzie bede wąchać kwiatki na cmentarzu-Pojedyncze łzy na policzkach szybko je wytarłam
-Mała-usiadł obok na łóżku...- może jeszcze da sie...
-NIe!! nie da to koniec kumasz ? koniec ! nawet rodzice mają mnie gdzieś po cholere im taka córka ?! nie mam juz nikogo od kad tu trafiłam... nikogo - odwróciłam się plecami nie chce aby widział ze płacze, myślałam juz o samobójstwie proszki te sprawy nie musiała bym cierpieć
-A może.... jeszcze jest nadzieja ? inny lekarz? coś?
nie odzywałam sie juz, przytulił mnie czułam ciepło miłość blee co ja gadam... a może? nie chce aby cierpiał
-Coś wymysle
-Masz mało czasu nic tu po tobie....- Niall.. ja nie chce zebys cierpiał idz zapomnij o mnie znajdz sobie zdrowa normalna dziewczyne
-Znalazłem, siedzi obok i sie poddaje czego nie moge zniesc - oparł głowe na moim ramieniu..-damy rade, słyszysz?
-Tak,a co to za zespół??
-One Direction, ooo jak bedzie oki to zabiore cie w trase po ameryce
-HMMM,.. ale ja.... no tak przeciez bedzie dobrze
-No nareszcie sie usmiechnełaś
-Tylko dla ciebie- dostałam buziaka do sali wszedł Josh
-Lili operacja za 4 godziny ryzykowna ale zawsze to cos jak pojdzie dobrze to potem leki leki i kontrole
-Jakie są szanse ze sie uda? - usmiechnelam sie
-Jakieś 60-65%
-Nie wielkie - posmutniałam a jak sie nie uda to jeszcze dziś umre i to na stole operacyjnym
-Bedzie dobrze... bede tu czekał pamietaj Ameryka czeka
Josh wyszedł przyszła pielęgniarka podała mi inna pizame i jakies leki na uspienie? położyłam sie i usnelam.
Otworzyłam oczy biała sala cos migotało Niall spał na krzesle tak słodko... ah... zaraz udało się?
-niall..- i nic -niall ...-matko - niall!!
-Tak? lili
-Udało sie ?
-Tak, widzisz mówiłem ci ze bedzie dobrze
-Dziękuje, za to ze jestes...- lekko usmiechnelam sie do chlopaka
-Bede zawsze jesli mi pozwolisz
-Hmm dziekuje, jestes pewien?
-Tak pewien-Zbliżył sie i złączył nasze usteczka malinowe mmmm oczy niebieskie kochany
Po miesiacu wyszlam ze szpitala leki leki badania kontrole Niall jest kochany caly czas sie mna opiekuje poznalam chlopcow trasa w Ameryce fanki matko jak one piszcza no coz oni je kochaja calym sercem widac to golym okiem. Jestesmy razem na poczatku nie bylo latwo mam trudny charakter ale jakos sie udalo i jestesmy szczesliwi, poznalam juz jego rodzine chyba bedzie cos jeszcze wiecej.
KOCHAM CIĘ ZA TO JAKI JESTEŚ PRZY MNIE A NIE ZA NIALLA HORANA Z ONE DIRECTION JAKI BYŁEŚ NA POCZTAKU,JAKI JESTES TERAZ I BEDZIESZ. PIENIĄDZE TO NIE WSZYSTKO ŻYCIA , SZCZESCIA I MILOSCI ZA NIE NIE KUPIMY.
Subskrybuj:
Posty (Atom)