Szłaś
jedną z londyńskich ulic.Było ciemno, gdyż była ok.dwudziesta-pierwsza.Ulice
prawie w ogóle nie zaludnione, zastanawiałaś się dlaczego, no przecież
nie jest tak późno.Samochody też rzadko co jechały, co dziwne bo
przechodziłaś przez jedną z najczęstszych odwiedzanych ulic w
mieście.Ale co tam - pomyślałaś.Idziesz sobie
przez miasto ze słuchawkami w uszach, a w nich rozbrzmiewa twoja
ulubiona muzyka.Czujesz się wspaniale.Do czasu...gdy na twojej drodze
staje trzech podejrzanie wyglądających typków.
- Ej, laska, dokąd to się wybierasz po ciemku? - zapytał cię jeden z nich.
- A co cię to obchodzi, koleś ? - powiedziałaś.
- Uuu, widzę tu ostrą sztukę - powiedział drugi.
- Myślisz, że jesteś taka cwana? chyba nie wiesz z kim masz do czynienia, skarbie.
- Nie mów do mnie skarbie.
- Ostro pogrywasz.Zapytam ostatni raz, skarbie.Gdzie się wybierasz po ciemku?
- A ja odpowiem ci jeszcze raz.Nie mów do mnie skarbie.
-
Teraz przegięłaś, s*ko! - krzyknął jeden z nich i..uderzył cię w twarz! a
dokładniej, w nos.Poleciała ci z niego krew.Nie wytrzymałaś tego
napięcia i zaczęłaś się szarpać , jednak oni byli
silniejsi.
-
Pójdziesz z nami, skarbie.Zobaczymy czy w naszej kryjówce będziesz taka
cwana - powiedział jeden z nich i zaczął szarpać cię w nieznane ci
miejsce.Byłaś tak otumaniona tym uderzeniem,że nie dałaś rady już
walczyć.Nagle zauważyłaś jakiegoś chłopaka, który zaczął bić się z
jednym .Zauważyli go pozostali i zaczęli go odciągać, jednak
tajemniczy nieznajomy im się nie dał.Zaczął bić się z każdym z nich i o
dziwo dał radę! byłaś w szoku.Wszyscy leżeli na drodze i nie wiedzieli
co mają dalej robić.
-
Chodź, musimy uciekać, zanim wstaną! - powiedział do ciebie
nieznajomy.Nie zastanawiając się dłużej, posłusznie spełniłaś jego
rozkaz i razem z nim pobiegłaś gdzieś w nieznanym ci kierunku.
- Gdzie my w ogóle biegniemy - zapytałaś zdezorientowana.
- Do mojego samochodu.
- Skoro dałeś im radę, to czemu musimy przed nimi uciekać?
- Bo
nie mam siły już więcej się bić.Uwierz mi, to strasznie wyczerpujące, w
dodatku z trzema naraz.Nie gadaj, biegnij! - ponaglił cię.
Doszliście wreszcie do jego samochodu.
- Wsiadaj - powiedział chłopak.
- Ale ja cię nie znam.Skąd mam wiedzieć jakie masz zamiary? - zapytałaś.
Wtedy zobaczyliście tych samych chłopaków, biegnących w waszą stronę.
- Wsiadaj - rozkazał chłopak, więc to zrobiłaś.
Na
początku jazdy, w ogóle się do siebie nie odzywaliście.W dodatku,
chłopak był w kapturze i było ciemno, więc nie wiedziałaś dokładnie, jak
on wygląda.W końcu, nie wytrzymałaś i przerwałaś milczenie:
- Gdzie my w ogóle jedziemy?
- Jak to gdzie? do mnie!
- Nie możesz po prostu odwieźć mnie do domu?
- Nie ma takiej opcji.
- Dlaczego?
- Bo nie.
- Dlaczego bo nie?
- No bo nie.
- No ale..
- Bo nie! muszę opatrzyć twoją ranę, bo dostałaś w twarz.
- Sama też się mogę opatrzyć.
- Ale ja to zrobię.
- Dlacze...
- Bo tak! czemu musisz być taka upierdliwa i zadawać tyle pytań?
- No bo taka już jestem - zaśmiałaś się. - A jak ty masz w ogóle na imię? - zapytałaś.
- Myślę, że chyba powinnaś to wiedzieć.
- A niby skąd mam wiedzieć jak ty masz na imię? jestem jasnowidzem?
Chłopak zdjął wtedy swój kaptur i popatrzył się na ciebie.Nie...to nie możliwe..czy to..
- Czy ty jesteś...Louis Tomlinson? - zapytałaś się. - Albo jesteś bardzo do niego podobny.
- Tak, jestem Louis Tomlinson.
Wtedy zrobiłaś wielkie oczy.W końcu to nie możliwe że taki Louis Tomlinson, idol nastolatek, od tak ratuję ci skórę.
- Chyba sobie jaja robisz - stwierdziłaś.
- Mam kłamać że nim nie jestem? to ja, Louis! tylko błagam, nie zacznij zaraz piszczeć, bo ci kolesie mogą nas odnaleźć.
- Spoko, ja nie z takich dziewczyn.
- Czyli nie jesteś moją fanką ani naszego zespołu?
- No, nie jestem waszą fanką, ale was lubię.
- Skoro nas lubisz, to dlaczego nie uwierzyłaś że jestem Louisem Tomlinsonem?
- Bo
po prostu pomyślałam, że to nie możliwe.A tak poza tym, to gdzie twój
ochroniarz? myślałam że sławy zawsze są otoczone ochroniarzami.
- Bo są.Ale Alberto nie mógł dziś nas ochraniać, bo musiał załatwić coś ważnego.
- Dziękuję - powiedziałaś.
- Nie ma sprawy.Na moim miejscu pewnie zrobiłabyś to samo.A jak ty masz na imię?
- [T.I]
- Ładnie - stwierdził.
Dojechaliście
w końcu pod jego dom.Zrobił na tobie ogromne wrażenie.To nie było to
samo, co twój niezbyt wielki domek z trzema pokojami.
- Wow, piękny dom.Sam tu mieszkasz?
Chłopak otworzył drzwi swojego domu.Wtedy czterech chłopaków, po usłyszeniu odgłosu otwieranych drzwi, pobiegło w ich stronę.
- Właściwie, to z nimi - odpowiedział ci Tomlinson.
-
Hej, Louis, a co to za piękna istota? - zapytał jeden z nich,
blondyn.Prawdopodobnie był to Niall Horan, jedyny blondyn w zespole.
- Co ci się stało w twarz? - zapytał cię chłopak w kręconych włosach, prawdopodobnie Harry Styles.
- Miałam małe spięcie z.... pewnymi typkami - odpowiedziałaś mu.
Parę minut później Louis zaprowadził cię do swojej kuchni i opatrzył twoje rany.
- Mogę wiedzieć, jak to się stało, że się znalazłaś w takich kłopotach? - zapytał cię Louis.
- Sama nie wiem.Po prostu wracałam od koleżanki do domu.I ich spotkałam.
- A czemu cię pobili ?
- Bo nie dałam sobą pomiatać.
Chłopak wziął wodę utlenioną i przemył twoją ranę:
- Aaał, piecze - powiedziałaś.
- Poczekaj zaraz przyjdę i coś przyniosę - powiedział i poszedł po coś do góry.Za chwilę przyszedł, z jakąś maskotką w ręce.
- Co to ? - zapytałaś.
- [T.I] poznaj, to mój ukochany gołąb Kevin.Kevinku, przywitaj się proszę z [T.I]
- Ale on jest sztuczny - powiedziałaś ze śmiechem, czym wprawiłaś chłopaka w smutek.
- To nieprawda! mój gołąb jest prawdziwy! - powiedział.
- No niech ci będzie, prawdziwy - zaśmiałaś się.
Po opatrzeniu twoich ran, poszłaś z Louisem do reszty chłopaków i wspólnie z nimi graliście w jakąś grę, na konsoli.
- Do licha! - krzyknęłaś.
- [T.I] co się stało? - zapytał cię Louis.
- Zapomniałam o mamie! pewnie martwi się czemu mnie tak długo nie ma.
- A znasz jej numer?
- Tak, a co?
- Podaj mi go.
- Po co?
- Zaufaj mi.
- Ok.754-384-217 - powiedziałaś. - Ale po co ci on?
-
Zobaczysz - powiedział i wykręcił numer. - Halo? dobry wieczór pani!
jestem przyjacielem pani córki i postanowiłem że zostanie dziś u mnie na
noc.Może? - zapytał.
- Hej co ty wyprawiasz! - powiedziałaś.
- Zaufaj mi - odpowiedział ci. - Czyli co, może? dziękuję bardzo! do widzenia!
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Jeszcze mi za to podziękujesz - odpowiedział z cynicznym uśmiechem.
Od
tamtej pory, jesteście parą.Louis wyznał ci, że się w tobie zakochał.Co
prawda, czasem się kłócicie, ale jest między wami dobrze.Jesteście
zgraną parą.
Nigdy
się nie powstrzymuj. Bądź pewna czego chcesz od życia, mów co czujesz i
nigdy nie obawiaj się być sobą. Nie zważaj na to co myślą inni. Żyjesz
dla siebie, nie dla nich.
~J.A. Redmerski,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz