środa, 29 października 2014

Harry

Po ukojnej nocy z twoim ukochanym chłopakiem, Harry'm, obudziłaś się naga w waszej sypialni. Na podłodze wlały się wasze ubrania. Zrobiliście trochę bałaganu, ale tobie to ani trochę nie przeszkadzało. Byłaś szczęśliwa, że masz przy sobie takiego chłopaka jak on. Chciałaś się do niego przytulić, ale obok ciebie nie było nikogo. Uśmiech na chwilę zniknął z twojej twarzy. Często rano chłopak gdzieś znikał nie zostawiając ci żadnej wiadomości. Wstałaś, założyłaś jego koszule i zeszłaś na dół. Tam też nikogo nie było. Zauważyłaś, że nie ma kluczy do waszego małego domku nad jeziorem. Pomyślałaś, że może tam się ukrywa. Przebrałaś się i pojechałaś do Louis'a, ponieważ on posiadał zapasowe klucze, które były ci aktualnie potrzebne. Zatrzymałaś się pod jego domem. Zadzwoniłaś do drzwi. Po chwili chłopak stanął w drzwiach zaskoczony.
- [ T.I ] ? Co się stało? - zapytałam
- Nie.. Znaczy potrzebuje kluczy do domku nad jeziorem. Dasz mi je?
-Ale co się stało?
- Po prostu chce pojechać do Hazzy. Już kolejny raz zniknął rano i nie wiem gdzie on jest. Podejrzewam, że tam pojechał.
- Pojechać tam z tobą? - zapytał nieśmiało
- Jak chcesz.
- To poczekaj, wezmę klucze i jedziemy. - wrócił na chwilę do środka i zaraz znów stał przed tobą- Okey Jedziemy.
- Chcesz prowadzić? - zapytałaś
- No mogę.
Wziął klucze i wsiadł do środka. Obeszłaś auto dookoła i zrobiłaś to samo. Po jakimś czasie zatrzymaliście się przed małym domkiem. Lou zaparkował obok samochodu twojego chłopaka. Wyszliście z auta i skierowaliście się w stronę drzwi. Wzięłaś od chłopaka klucze i otworzyłaś drzwi. Weszłaś do środka i nie wiedziałaś co masz dalej robić. Zobaczyłaś na stoliku kieliszki i butelkę po winie. Nic więcej. Poszłaś do sypialni drzwi były zamknięte. Zatrzymałaś się przed nimi i nasłuchiwałaś. Słyszałaś jakieś chichoty. Louis podszedł do ciebie i otworzył drzwi. To co zobaczyłaś cię zszokowało. Harry leżał nagi na nagiej dziewczynie. Łzy poczęły napływać ci do oczu. Chłopak patrzył na ciebie zdziwiony. Wybiegłaś nie mogłaś na to patrzeć. Hazz próbował za tobą pobiec, ale Lou zatrzymał go i uderzył pięścią w twarz.
Wróciliście do twojego domu. Spakowałaś się i chciałaś już wychodzić, ale zauważyłaś wasze wspólne zdjęcie. Wzięłaś je do ręki i rzuciłaś na podłogę. Louis się nie odzywał. Odebrał tylko od ciebie torbę i zaniósł ją do auta. Poszłaś za nim, a drzwi pozostawiłaś otwarte na oścież. Nie obchodziło cię już co się będzie działo dalej. Postanowiłaś, że wyjedziesz stąd i wrócisz do rodziny, którą opuściłaś dla chłopaka.
- Na pewno chcesz wyjechać? Zostawić tu wszystko? Przyjaciół, chłopaka, pracę?
- Louis, ja już nie mam chłopaka. Wszystko straciło sens. Muszę zacząć wszystko od początku. Muszę zacząć nowe życie.
- [ T.I ], czy to ma oznaczać, że już się nigdy nie spotkamy przez Harry'ego? Zapomnisz o nas? - zapytał ze łzami w oczach.
- Będę musiała.
Potem siedzieliście już w ciszy. Dopiero na lotnisku chłopak się odezwał.
-Proszę cie nie wyjeżdżaj... Harry to palant wiem traktuje go jak brata ale...
-LOU nie moge przepraszam,, ale ja .. ja wiedzialam od samego poczatku jak was poznalam wiedzialam jaki jest,,, inernet, prasa oni nie klamali nawet ty mi mowiłeś ze źle robie a ja głupia nie słuchałam i mam za swoje. Tomo jak dlugo wiedziales ze on..
-2miesiace. Przepraszam moja wina powinienem ci powiedziec a pozwolilem cie skrzywdzic
Przytuliłaś chłopaka staralas sie nie plakac ale emocje byly silniejsze niz ty
-Kocham cie
Wzielas torbe i poszlas na odprawe potem samolot i w koncu Polska.

'Miłość nie daje i nigdy nie dawała szczęścia. Wręcz przeciwnie, zawsze jest niepokojem, polem bitwy, ciągiem bezsennych nocy, podczas których zadajemy sobie mnóstwo pytań, dręczą nas wątpliwości. Na prawdziwą miłość składa się ekstaza i udręka.''

wtorek, 28 października 2014

Louis

Zrobiłam sobie kakao i poszłam do salonu. Usiadłam obok niego i się przytuliłam. Miałam do niego tak wiele pytań. Ale się bałam. Bałam się, że odpowiedzi będą inne niż oczekuję. Nawet nie wiedziałam od czego zacząć. Chłopak był zapatrzony w telewizor, a ja nie mogłam sobie ze sobą poradzić. Wlepiłam oczy w okno po, którym spływały miliony kropelek wody.

L: Kochanie, coś się stało ?
T: Nic
L: Nad czym tak myślisz ?
T: Nad nami.
L: Coś jest nie tak ?
T: Już zawsze będziemy razem ?
 L:Co to za pytanie. Oczywiście, że tak.
T: A dzieci ?
L: Rozmawialiśmy już o tym.
T: Tak tylko to jest temat, którego ty ciągle unikasz.
L: Wcale niem unikam. Chcę mieć z tobą dzieci, ale po ślubie.
T: A ślub ?
L: Chyba nie musimy się z tym spieszyć. Prawda ?
T: No tak.
L: Pamiętaj, że cię kocham i będziemy zawsze razem. Ale niech to się nie dzieje tak szybko.
Popatrzył mi w oczy i mnie pocałował. Teraz już byłam pewna. Muszę wyjechać. Siedziałam tak jeszcze przez pół godziny. W końcu wstałam i poszłam na górę. Usiadłam na łóżku w sypialni i wybrałam numer w komórce, po chwili przyciskając zieloną słuchawkę. Jeden sygnał, drugi, trzeci...
K: Halo ?
T: Muszę wyjechać.
K: Powiedziałaś mu ?
T: On nie chce mieć teraz dzieci. Rozumiesz ? Nie chce.!!
K: Powiedz mu.
T: Nie powiem. Tak będzie lepiej dla niego i dla mnie.
K: Spakuj się to po ciebie przyjadę nad ranem.
T: O której.
K: Czwarta ? Tylko wychodź tak, żeby się nie obudził.
T: Dziękuję. Kochana jesteś. Pa.
K: Na mnie zawsze możesz liczyć.
On była jak moja siostra. Popierała każdą decyzję, nawet kiedy była niestosowna.
Wieczorem zrobiłam kolację, tak jak zwykle i usiadłam z Louisem na kanapie w salonie. Szybki prysznic i do spania. Poszłam się wykąpać. Zamknęłam drzwi od łazienki i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do kosmetyczki i schowałam ją na sam dół do szuflady. Ubrałam się w piżamę i poszłam do sypialni. LOUIS już leżał w łóżku. Stanęłam przy szafce, ściągając bransoletkę z ręki. Pomyślałam wtedy, że to może być ostatnia noc kiedy się do niego przytulę. Ostatnie chwilę kiedy będę czuła od niego to ciepło, bezpieczeństwo.
L: Idziesz ?
T: Tak, już.
Podeszłam do łóżka i weszłam pod kołdrę. Chłopak objął mnie od tyłu i mocno do siebie przyciągnął. Tak jasne, jeszcze bliżej. Pocałował mnie w usta, później w głowę.
L: Dobranoc. Kocham cię.
T: Też cię kocham. Dobranoc.
Nie mogła sobie pozwolić na zaśnięcie. Nie mogłam, ale pozwoliłam. Obudził mnie wibrujący telefon. Wyciągnęłam go z pod poduszki i odblokowałam. "Pakuj się, będę za piętnascie minut". Wyślizgnęłam się powoli z objęć Toma i wyszłam z łóżka. Udałam się do pokoju obok i wyciągnęłam tam z szafy walizkę i torbę. Położyłam jedną przy wyjściu z sypialni. Zabrałam z łazienki kosmetyczkę i wrzuciłam ją do torby. Delikatnie otworzyłam drzwi od szafy i zaczęłam wyciągać ciuchy, które po chwili lądowały w walizce. Zapięłam ją i spakowałam resztę ciuchów do torby i zniosłam je powoli na dół. Otworzyłam drzwi, pod którymi stała już Kate
 K: Jesteś tego pewna ?
T: Bierz, bo się rozmyślę. I zaczekaj na mnie w aucie.
Ściągnęłam z lodówki jakąś karteczkę i odwróciłam na drugą stronę. Położyłam ją na blat.
"Wiesz, że cie kocham. Bardzo cię kocham. Jesteś dla mnie 
najważniejszy, ale nie chcę spieprzyć ci życia. Nie chcę.
Kocham cię i nigdy nie przestanę.~ (t.i.)".

Położyłam kartkę na blacie kuchennym i wyszłam z domu, powoli zamykając za sobą drzwi. Wsiadłam w samochód i pojechałyśmy. Po czterech godzinach byłyśmy na miejscu. Mały biały, drewniany domek zaraz na plaży. Kilka kroków do morza. Wspaniałe miejsce. Kate dostała go od dziadków, po ich śmierci.
Minął tydzień, drugi, trzeci. Miesiąc. A ja nie dałam mu znaku życia. Martwi się ? Głupie pytanie, jak kocha to pewnie się o mnie boi. Usiadłam na kanapie i zaczęłam pić herbatę.
K: Znienawidzisz mnie za to.
T: Za co ?
Nagle do pokoju wszedł Louis. Co ? Dlaczego ? Chyba mu nie powiedziała.
T: Co ty tu robisz ?
L: Wyjechałaś tak bez słowa.
T: Może miałam powód ?
Wstałam i odłożyłam kubek gorącej herbaty na stolik i poszłam na mały jakby tarasik, który prowadził prosto do morza. Chłopak udał się za mną. Oparłam się o barierkę i nie wiedziałam od czego zacząć. Co w ogóle on chciał usłyszeć ?
L: Dlaczego ?
T: Musiałam.
L: Musiałaś bo ?
T: Bo wiedziałam,że tak będzie lepiej.
L: Dla kogo lepiej ?
T: Dla ciebie, dla mnie.
L: Mogę w końcu wiedzieć co było powodem ?
T: Po prostu musiałam.
L: Jeżeli mnie nie kochasz. Powiedz.
T: Kocham cię!! i to bardzo cię kocham.
L: Proszę cię wróć.
T: Nie mogę.
L: W co ty ze mną grasz ? Co ?
T: W nic. Nie możesz po prostu zapomnieć ?
L: Nie mogę bo cię do cholery kocham.!!
T: Wyjedź i zapomnij. Proszę.
L: Albo wracasz ze mną, albo ja tu zostaję.
T: Tomo....
L: Ta ostatnia rozmowa ? To jest powód tak ?
T: Nie. To znaczy po części tak.
L: No powiedz.
T: Na ślub za wcześnie, a dzieci dopiero po. Co mam zrobić jak ja już jestem w ciąży ?
L: To dlatego wyjechałaś ?
T: Nie chce ci spieprzyć życia.
 L: Moje życie byłoby spieprzone gdybym tu nie przyjechał!. Nie powiedziałabyś mi nigdy. Nie obchodzi mnie już teraz nic. Rozumiesz ?! Kocham cię i chcę żebyś wróciła. Żebyście wrócili.
T: Też cię kocham.
L: Wrócisz ?
T: A mam inne wyjście ?
Pokiwał głową na znak, że innego wyjścia nie mam. Rozłożył ręce, podeszłam do niego i go mocno przytuliłam.
L: Kocham cię i obiecaj, że już nigdy nie wywiniesz mi takiego numeru. Nigdy.
T: Obiecuję.
Pocałowałam go i staliśmy tak jeszcze przez chwilę. Weszliśmy do środka, a tak spotkaliśmy KATE z walizkami.
T: Co ty robisz ?
K: Zostawiam was samych.
L: Mam dwa tygodnie wolnego.
T: Całe dwa ?
L: Całe dwa tygodnie dla ciebie.
Uśmiechnęłam się i mocno go przytuliłam. Chwilę później byliśmy w sypialni. W sypialni z której jest widok na morze.

 Najpiękniejsza miłość to ta, w której dwa plus dwa nie równa się cztery, to wyjątek, który potwierdza regułę, to to, co wykluczasz, mówiąc nigdy. Co ja mam wspólnego z twoją przeszłością, ja jestem oszalałą zmienną twojego życia.


przeprosiny

Chciałabym was bardzo przeprosic. Otóż jestem w 2 technikum i nie mam czasu na wchodzenie na bloga,  ale postaram sie to zmienic otóż bede dodawala 2-3 razy w tygodniu.
Wiem ze nikt nie kometuje bo wam sie po prostu nie chce ale wstatystyki na dzien to okolo 150-230 czytelnikow. Wiec chociaz to mnie pociesza :)
Mam nadzieje ze mi wybaczycie :)