poniedziałek, 14 lipca 2014

Zayn. .

Leżałem spokojnie bez ruchu, starając się nawet nie oddychać zbyt głęboko by cię nie obudzić. Mrużąc oczy w ciemności, wpatrywałem się w twoją twarz ozdobioną przez rozanielony uśmiech i długie, czarne rzęsy miękko opadające na policzki. Twoja głowa lekko spoczywała na mojej klatce piersiowej, w czasie, gdy prawa dłoń odnalazła swoje miejsce na sercu. Twoje długie rudawe włosy delikatnie łaskotały moją szyję i skórę odsłoniętego ramienia. Co jakiś czas mruczałaś coś niezrozumiale pod nosem, mocniej wtulając się w materiał mojej czarnej koszulki. Czułem twoje ciepło, miarowy oddech i równomierne bicie serca. Moje ramie przełożone było przez twoje i wzdłuż pleców ciągnęło się aż do twojego biodra, na którym spoczywała moja dłoń. Trzymając w ramionach cały mój świat nie powinienem był wątpić w to czy rzeczywiście jestem szczęśliwy. A mimo to właśnie takie myśli przewijały się przez moją głowę.
          Już w dniu w którym cię poznałem nie miałem wątpliwości co do tego, że uczucie jakim cię darzę to właśnie miłość.Chciałem spędzać z tobą każdą wolną chwilę. Chciałem zasypiać i budzić się przy tobie. Chciałem by twój  zaraźliwy śmiech wypełniały każdą minutę mojego życia. Jednak, gdy dostajesz to czego chcesz, a nie to czego potrzebujesz, nie zawsze wszystko układa się po twojej myśli. Wtedy tkwisz we wstecznym biegu, a zmęczenie nie pozwala ci zasnąć mimo iż powinno dać odwrotny skutek. Miałaś tak kiedyś? Jeśli tak - jest nas dwoje.
          Niegdyś uwielbiałem czuć twój gładki policzek na mojej klatce piersiowej i ramiona oplecione wokół mojej talii. Teraz jednak czuję się jakbym się dusił. Rozpaczliwie staram się złapać oddech i tchnąć go w naszą miłość, lecz chcieć nie zawsze znaczy móc. Co się z nami stało? Nie wiem. Dlaczego nie jest tak jak dawniej? Nie mam pojęcia. To twoja, moja czy obustronna wina? Chciałbym wiedzieć, lecz tak jak już wspomniałem - chcieć nie zawsze znaczy móc.
          Ledwo udało mi się powstrzymać ciężkie westchnienie. Najdelikatniej jak potrafiłem wyślizgnąłem się z twojego uścisku, mając nadzieję iż udało mi się nie zakłócić twego snu. Chwilę stałem przy krawędzi łóżka obserwując jak spokojnie leżysz, otulona kołdrą, a kąciki twoich ust unoszą się w lekkim, błogim uśmiechu. Mając pewność, że nadal spisz po cichu, niemalże skradając się na palcach przemierzyłem sypialnię, zatrzymując się na wprost dwudrzwiowej, drewnianej szafy. Delikatnie otworzyłem ją modląc się, aby zawiasy były naoliwione. Gdy drzwi nie wydały ani jednego, najcichszego skrzypnięcia, odetchnąłem z ulgą po czym otworzyłem je trochę szerzej. Ze środka wyciągnąłem ciemne jeansy i szarą bluzę, które szybko wciągnąłem na siebie. Z dna szafy sięgnąłem dużą, czarną torbę, do której począłem wrzucać swoje ubrania. Po cichu udałem się też do łazienki, skąd wziąłem resztę swoich rzeczy.
          Gotowy do wyjścia, z torbą przewieszoną przez ramię podszedłem do łóżka. Z półki nocnej wyjąłem długopis i kawałek kartki, na której szybkim i niedbałym pismem nabazgrałem jedno słowo. "Przepraszam". Następnie pochyliłem się nad tobą składając czuły pocałunek na twoim czole. Wtedy dostrzegłem pojedynczą łzę spływającą wzdłuż twojego policzka. Należała ona jednak do mnie. Biorąc się w garść, wziąłem głęboki wdech po czym wyszedłem z sypialni rzucając ostatnie tęskne spojrzenie w twoim kierunku. "Tak będzie lepiej" - pomyślałem zamykając drzwi.
           Natychmiast wybiegłem z kamienicy, ruszając przed siebie. Nie obchodziło mnie dokąd właściwie dążę. Nie miałem żadnego miejsca do którego mógłbym pójść, jednak nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Przemierzając Londyn w środku nocy, spodziewałem się podejrzanych typów czyhających , jednak ulice były opustoszałe, a na chodnikach nie było żywej duszy. Zewsząd otaczała mnie jednocześnie kojąca i przytłaczająca cisza.
           Nim się obejrzałem znalazłem się w nieznacznie oświetlonym tunelu. Wtedy po raz pierwszy tej nocy minął mnie jakiś samochód. Jednak tak szybko jak się pojawił, zniknął w otchłani ciemności wyjeżdżając z tunelu. I tak oto znów zostałem sam. Ale czy nie tego właśnie chciałem? Jeśli tak, to czemu nadal czułem tę niewyobrażalną pustkę? No tak. Jak zwykle starałem się jak mogłem, a mimo to nie odnosiłem sukcesu. Znów dostałem to czego chciałem, nie to co było mi potrzebne. Zaczynałem się w tym powoli gubić. Niczego już nie byłem pewien. Co właściwie czułem? Czemu się poddałem? Dlaczego akurat dziś odważyłem się odejść? I czy był to przejaw odwagi czy wręcz przeciwnie zwykłego tchórzostwa? A jeśli tak, to czego się bałem? Przecież nie raz już bywało gorzej - pomyślałem, po czym przed moimi oczami pojawiło się wspomnienie sprzed kilku miesięcy, przewijające się niczym film.

 -Daj mi spokój! - Wrzasnęłaś jednocześnie wściekła i zrezygnowana, zatrzaskując się w łazience.
-[T.I]! Otwórz te cholerne drzwi! - Krzyczałem szarpiąc za klamkę.
-Nie słyszałeś co powiedziałam? Daj. Mi. Spokój. - Powtórzyłaś dobitnie.
-Nie odejdę stąd dopóki nie otworzysz drzwi! - Oznajmiłem, na tyle głośno byś mogła mnie usłyszeć.
-To trochę sobie tu posiedzisz, Malik! - Odparłaś, a ton twojego głosu przepełniony był gniewem.
-Prędzej czy później będziesz musiała stamtąd wyjść! - Warknąłem wymierzając mocne kopnięcie w drewniane drzwi, pokryte białą farbą.
-Żebyś się nie zdziwił! - Krzyknęłaś odpowiadając mi mocnym uderzeniem drzwi.
-[T.I], proszę cię. - Westchnąłem starając się trzymać nerwy na wodzy.
-Powiem to po raz trzeci i ostatni. Daj mi spokój. - Wycedziłaś przez zaciśnięte zęby.
-[T.I], porozmawiaj ze mną. - Poprosiłem łagodnym tonem głosu.
-A co właśnie robimy?! - Krzyknęłaś, jednak twój głos załamał się w połowie.
-Wrzeszczymy na siebie przez drzwi. Nie chcę, żeby tak to wyglądało. - Westchnąłem zrezygnowany, przeczesując włosy dłońmi.
-Sam zacząłeś... - Usłyszałem twój zmęczony ton.
-Wiesz, że to nie prawda... - Odparłem przykładając dłoń do drzwi żałując, że nie posiadam naprzyrodzonej mocy, która pozwoliłaby mi przez nie przeniknąć.
-Tak wiem. To moja wina. Przepraszam. - Niemalże wyszeptałaś.
-[T.I], nie szukaj winnych. Po prostu wyjdź i ze mną porozmawiaj. - Prosiłem.
           Nagle usłyszałem chrzęst przekręcanego zamka. Odsunąłem się od drzwi, stawiając jeden krok w tył, a już po chwili uchyliły się one ukazując twoje zaczerwienione oczy i mokre od łez policzki, i splywajacy tusz do rzęs.
-Przepraszam. - Wymruczałem wprost w twoje włosy, składając na czubku twej głowy czułe pocałunki. Ramionami obejmowałem cię w talii jedną ręką uspokajająco gładząc po plecach.
-Nie masz za co przepraszać. To nic wielkiego.. - Wykrztusiłaś po chwili, ocierając łzy.
-[T.I]... - Zacząłem niepewnie. - Co się z nami stało? Czemu jest między nami tak źle? Dlaczego kłócimy się o takie głupoty? - Wyrzuciłem z siebie to co leżało mi na sercu, jednak zamiast ulgi poczułem się jeszcze gorzej.
-Sama chciałabym wiedzieć, Zayn.. - Westchnęłaś, mocniej wtulając się w materiał mojej bluzy.
-Kocham cię. - Wyznałem, nadal nie rozluźniając uścisku.
-Ja ciebie też, ale obawiam się, że czasem sama miłość nie wystarczy... - Powiedziałaś półszeptem.
-[T.I], jesteś szczęśliwa? - Spytałem prosto z mostu, jednak wewnątrz niemalże umierałem ze strachu myśląc o tym co mógłbym usłyszeć od ciebie w odpowiedzi.
-Szczęście to bardzo szerokie pojęcie, Zayn... - Gdy słowa te opuściły twoje usta, dosłownie zadrżałem z niepokoju. - Ale mam cię przy sobie. Tego właśnie chcę do końca być  z tobą,  potrzebuje cie. ... bez ciebie .... -pojedynczą łezka splynela po policzku.
-Naprawię to wszystko, [T.I]. Obiecuję. - Wyszeptałem przełykając łzy, cisnące mi się do oczu.

           Nagle zatrzymałem się w pół kroku, stając pośrodku chodnika. Powiedziałem, że to wszystko naprawię. Obiecałem ci to. Teraz widać ile warte są moje obietnice. Jednak uświadomiłem sobie, że dopóki nie spróbuję ich wypełnić, nie przekonam się ile sam jestem wart. W czasie, gdy cały świat sypał mi się na głowę i nie wiedziałem jak mógłbym temu zapobiec, pewny mogłem być tylko jednego. Byłem zbyt zakochany by odpuścić. Nikt nigdy nie byłby w stanie zastąpić mi [T.I], więc jak mógłbym ją stracić? Dziś poddałem się po raz pierwszy, ale również ostatni. Postanowiłem uczyć się na własnych błędach.
           Odwracając się na pięcie rzuciłem się z powrotem w stronę domu. Biegłem ile sił w nogach. Chciałem wrócić jak najszybciej. Dopóki jeszcze nie było za późno. Mijałem te same ulice co wcześniej, a typy spod ciemnej gwiazdy (wiedziałem, że prędzej czy później takich spotkam) siedziały na przystanku autobusowym wytykając palcami i wyśmiewając się z "araba o tyczkowatych nogach, który właśnie spieprzył oknem z domu mamusi, żeby wprowadzić się do swojego chłoptasia". Nie miałem jednak czasu na takie głupoty. W tamtym momencie liczyłaś się dla mnie tylko i wyłącznie ty.
           W pośpiechu pokonałem schodami drogę na czwarte  piętro gdzie mieściło się nasze mieszkanie, po dridze z pośpiechu się podchnolem ale to nie było teraz ważne. Po cichu otworzyłem drzwi, po czym wszedłem do środka, zamykając je bezszelestnie. Po drodze do sypialni ściągnąłem z siebie spodnie i bluzę, które następnie wraz z torbą wrzuciłem z powrotem na dno szafy. Na palcach podszedłem do szafki nocnej skąd wziąłem nieduży skrawek papieru, zgniatając go w dłoni i wrzucając do szuflady. Po chwili delikatnie usiadłem na materacu, który ugiął się pod moim ciężarem, co nie umknęło twojej uwadze.
-Zayn? - Wymruczałaś zaspanym głosem, nawet nie uchylając powiek.
-Tak? - Spytałem półszeptem obejmując cię ramieniem.
-Gdzie byłeś? - Wtuliłaś się w moją klatkę piersiową.
-Nigdzie, kochanie. Śpij już. - Powiedziałem głaszcząc cię po głowie.
-Mhmm. - Mruknęłaś.
-[T.I]? - Po chwili przerwałem ciszę.
-Tak?
-Kocham cię. - Wyznałem całując czubek twojej głowy a potem noska.
-Ja ciebie też. - Odparłaś, zaciskając pięść na materiale mojej koszulki.
-Jesteś szczęśliwa? - Spytałem.
-Tak, jestem. A ty? -

-Tylko, gdy jesteś obok mnie. - Wyznałem zgodnie z prawdą.

" [...] prawdziwa miłość jest zawsze chaotyczna. Gubisz się, tracisz trzeźwy osąd. Nie umiesz się bronić. Im większa miłość, tym większy chaos." - Jonathan Carroll` .

Przepraszam za błędy. .. pisałam na telefonie i starałam się ich nie popełniać i nie wiem czy mi to wyszło. ... mam nadzieje ze się podoba :)
Udanych wakacji moi kochani :) :*


czwartek, 3 lipca 2014

komy.

Mam prośbę czy mmoglibyście komentować nawet jako anonimowo dziennie was wchodzi bardzo dużo ok 100 - 150 os.  Proszę o chociaż o min 5 komow jak coś napisze nawet anonimowo ;) :*

środa, 2 lipca 2014

Zayn :)

Ostatnia godzina lekcyjna którą była Biologia... przynajmniej miała być bo Pani Profesor zrobiła nam lekcje WDŻ.... Matko mogłem iść do domu co nie wiem jak dziewczynę wyruchać? zaliczyłem już kilka panienek... no co ? same chciały to skorzystałem, myślały że będą z każdą do końca ich dni wariatki.. siedzę pod oknem z najładniejszą laską z całej szkoły, uczy się dobrze nie kujonica zwykła dziewczyna dała mi raz może dwa KOREPETYCJE żeby nie było. śliczna ruda jednym słowem sam sex z tego co wiem miała kilku chłopaków ale same palanty nie to co ja. Brunet, mulacik o czekoladowych oczach...a  i ma na imię Kylie mieszka w tej samej dzielnicy co ja a tam roi się od narkomanów i innych typów ona nie  bierze całe szczęście, pali i pije ale tylko na imprezach dosyć poukładana laska jak coś idzie po niej myśli to......to jest źle. Piękna pogoda a my w szkole matko na co to komu ? 18 lat College nudaaaaaaaaa. Spojrzałem na nią malowała coś w zeszycie.....kolorowy kondonek z uśmiechem, no dziewczyna widac zna  sie na rzeczy. Ciekawi mnie czy spała z którymś z tych swoich palantów?
P-Zayn powiedz kiedy można stosować metode naturalną?
Z-Kiedy chce mieć Pani dzieci? sorry ale troche za stara pani jak dla mnie
Wszyscy zaczeli sie smiac Mina jej była hmmmm bezcenna
P-Oj Malik
Spojrzałem na kretynkę, która pokręciła głową i dalej coś pierdoliła
K-Ty pewnie pół szkoły przeruchałeś
Z-O prócz ciebie kochanie
K-I nie przelecisz
Uśmiechnęła się biały rząd ząbków idealna ..... Matko Malik ogarnij się bo się zakochasz a może już się zakochałeś? Z tego co mi wiadomo chodzi z Matem 2 lata starszy a ona jest w nim zakochana po uszy, a on nie umie tego docenić. Po 50 minutach wyszliśmy w koncu z sali i udalismy sie na dół w strone szafek Kylie wyszła pierwsza wręcz wybiegła ja wyszedłem ostatni nigdzie mi sie nie śpieszy gdy zeszedłem na dół Mat opściskiwał jakąś Pannę a Kylie szkoda mi jej
K-Palant z ciebie, kretyn skończony dupek.... jaka ja byłam glupia ze dalam ci szanse całe szczescie ze nie poszłam z tobą do łóżka
M-No własnie lala i w tym problem poszła byś bylibyśmy razem ile mam czekać ?
OJJJ co za kretyn........ zaraz zaraz też tak robie znaczy ja z żadną nie jestem tylko rucham i ide dalej. Kylie wyszła ze szkoły usiadła na murku i schowała twarz.. płakała.Podszedłem do niej i usiadłem obok.
K-Czego? chcesz poruchać ? sorry ale nie dziś
Z-Szkoda bo było by nam dobrze... nie no żartuje do ciebie mam  szacunek nie to co ten palant
K-Doprawdy?
Spojrzała na mnie tusz spływał po jej policzkach wraz z łzami otarłem je ładne wręcz czarne oczy. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i poczęstowałem dziewczynę, siedzieliśmy tak ponad 2 godziny rozmawiając o wszystkim i o niczym.
K-Mam dość...kazdy chlopak to kretyn
Z-No... a ja?
K-No dobra...z  wyjatkiem ciebie
Z-Dziś jest impreza Louis robi wpadniesz?
K-Ten .... co sprzedaje dragi?
Z-NO tak ten ale nie przejmuj sie nie poczestuje cie chyba ze sama bedziesz chciala
K-Nie ładuje sie w takie gówno, ale wpaść mogę. O Której?
Z-20:00
K-Chyba sie wyrobie.
Dziewczyna sporzala na zegarek była 16:45
K-Matko nie zdążę.. Zayn ja już ide bo sie nie wyrobie
Dała mi całusa w usta lekko się uśmiechnela i pobiegła... No no Malik robi się ciekawiej Boze ja się zakochałem, no nie... chociaż może i dobrze? Ruszyłem w strone domu ogarnąłem się ubrałem się dosyć normalnie ale i dosyć elegancko, i wyszedłem.
      Pełno ludzi fajne laski... piwo wódka leje się kurwa litrami muzyka w najlepsze no taki balet to kurwa tylko on potrafi zrobić jet po 20  a jej nie ma.. Moze sie rozmyśliła ? JEST przyła  Zabrakło mi  tchu jak ją zobaczyłem  ona [bez czapki]
Z-Myślałem ze nie przyjdziesz
K-Nie no obiecałam to jestem,
Z-Napijesz się czegoś?
K-Ale coś mocnego kotku
Dziewczyna ruszyła za mną zrobiłem dwa drinki i poszliśmy tańczyć po 4 godzinach kurwa musiał przyjsc ten palant i popsuc jej humor
Z-Ej nie wart takiej ładnej buzi
K-A ty wart?
Z-Myśle ze tak
Powendrowałem dłońmi na jej pupe. Ona sie uśmiechnęłam
Z-Ale nie wiem czy ty mnie kochana
K-Ja sadze ze tak. bez powodu nie siedzisz ze mna na 3/4 lekcjach
No upss. Potanczylismy, popilismy i znaleźliśmy się w łóżku na górze, godzina 13:00 no ja pamietam ze no co ... bylo w tym łóżku ale dla mnie to cos znaczylo
K-Boli mnie  glowa.... no nie wiedzialam ze mnie predzej czy pozniej zaliczysz na tej iprezie
Z-Kylie... dla mnie to nie byl zwykly sex
Oddychała głośno
Z-Zrozumiem jesli ...
K-Nic nie mowie, tez mi sie podobasz ale nie oznajmialam tego bo wiem jaki jestes
Z-No troche przemyslalem wszytsko i jestes dla mnie wazna.
http://33.media.tumblr.com/84a2ba6a636a9f64028487a6641f5780/tumblr_mgcf9mwLEd1s1h496o1_400.jpg
Dziewczyna usmiechnela sie i usiadła na mnie i wpiła sie w usta... Zajebiscie caluje.